Nie tylko opozycja nosi zagraniczne nazwiska.
Nie ma już możliwości, aby się wykazać jakimś sukcesem. Trzeba je zatem wymyślić. Wyraziciele władzy mają kłopot. Opowiadają więc o jakichś przedsięwzięciach będących albo w stadium deklarowanej realizacji, albo takich, co są dziełem poprzedników.
Najlepszym przykładem jest tu wpis Mateusza Morawieckiego, w którym się chwali nie tylko dostatkiem węgla i gazu, ale i bezpiecznymi granicami. Te w rzeczywistości zawdzięczamy naszej przynależności do NATO i Unii Europejskiej. Jedna i druga instytucja była przez twórców zmiany dobra kontestowana. UE zresztą jest nadal. Węgla zaś mamy mało i to takiego, że zatykają się nim nowoczesne kotły. Winą więc za to obciążani są ich wytwórcy.
Jest i przaśna odmiana tego sposobu argumentowania, zaprezentowana przez ministra …edukacji. – Wasi europosłowie, Biedroń, nie Biedroń, Róża von Thun coś tam po niemiecku, codziennie namiętnie kłamali na temat Polski i Polaków. A wy dzisiaj mówicie, że jest jakaś dziejowa chwila? – grzmiał z trybuny sejmowej.
Nie ma już mowy o strzelnicach w każdej gminie, elektrycznych samochodach, czy innych mieszkaniach na pęczki. Afery, które się piętrzą na skalę nieznaną przedtem, są prezentowane jako nieliczne i wyolbrzymiane przez działania totalniaków. Oni, pozostając na pasku zachodnich imperialistów, niczym niegdysiejsi kułacy mają rzucać kłody pod nogi władzy, zatroskanej jakoby o tych, co ich w rzeczywistości ma za ciemny lud.
Kto więc chce, niech wierzy, ale coraz o to trudniej.
Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka