Armia turecka przez lata była ostoją świeckości państwa tureckiego. Gdy trzeba było wkraczała i przeciwstawiała się planom różnego rodzaju watażków chcących z Turcji zrobić państwo szariatem stojące.
Wydarzenia ostatniej nocy nie wróżą dobrze nie tylko Turcji, ale także Europie. Prezydent Erdogan będzie już mógł otwarcie - i do końca - rozprawić się z opozycją (co zresztą czyni od jakiegoś czasu). Potem przyjdzie czas na Kurdów (powtórka z rzezi Ormian niewykluczona) i wreszcie na uczynienie Turcji państwem wyznaniowym. Co Erdoganowi marzy się od dawna.
A Europa i NATO palcem nie kiwną. W imię mitycznej stabilizacji na Wschodzie, w obawie przed Rosją będą przyklaskiwać każdej - nawet takiej łamiącej demokrację i prawa człowieka - decyzji władz tureckich. Co najwyżej nie wpuszczą Turcji do Unii Europejskiej.
Ale Erdoganowi to zwisa.
Jakby co zagrozi, że przestaje współpracować w sprawie uchodźców i UE da mu tyle kasy, że nie będzie wiedzial co z nią zrobić.
I to nie jest śmieszne. Bo niedługo okaże się, że największym problemem NATO nie będzie Rosja, ale islam (a'la państwo islamskie) w samym sercu Sojuszu.
Inne tematy w dziale Polityka