Niejaka Gosiewska, wdowa po Przemysławie Gosiewskim, który miał to nieszczęście, że znalazł się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie stwierdziła, po - jak mniemam - dogłębnym audycie domowych finansów, że bieda u niej aż PiSzczy.
I zażądała ni mniej, ni więcej circa 5 milionów złotych zadośuczynienia (odszkodowania, wyrównania strat?) z racji drastycznego obnizenia poziomu życia jej i jej dzieci. Jeden z argumentów padł taki, że wraz z dwójką dzieci gdzieździ sie w jakiejs norze, udającej mieszkanie, o powierzchni circa 48 metrów kwadratowych. Gdyby nie śmierc męża żyłaby po ludzku w jakimś domu np. pod Warszawą.
Jednak trzeba powiedzieć, że pani Gosiewska to ludzka osoba. Przepytywana na okoliczność swoich roszczeń powiedziała, że owe roszczenia i tak są 4 razy mniejsze, niz analogiczne odszkodowania przyznawane na Zachodzie.
Nie ma co - budżet państwa odetchnął z ulgą.
Że też ten polski grajdołek toleruje takie... (Proszę sobie dopisac jakieś określenie).
Inne tematy w dziale Polityka