Piękny plakacik, nieprawdaż? Zamieściłem go tytułem wyrównania szans mieszkańców wszystkich regionów, województw, powiatów, gmin, miast, wiosek i przysiółków. Albowiem nie każden jeden będzie miał okazję zobaczyć go (Go - Gościa na plakacie?) w naturze. Na przykład, pani Ufka go nie zobaczy, mister Seaman tudzież, podobnie jak Poznaniacy, Szczecinianie i Krakusy. Białostoczczanie tym bardziej. Powyższy billboardzik będzie dystrybuowany wyłącznie na terenie Dolnego Śląska.
Co za głupota, rzeknie Czytelnik. Kto ma odkrywać Dolny Śląsk? Ci, którzy tam mieszkają i znają go (Go?) lepiej lub gorzej, czy ci, którzy bywają tam (tzn. u nas) rzadko lub nie mieli jeszcze okazji?
Nie, nie, wszystko się zgadza, wszystko jest przemyślane. Otóż odkrywać Dolny Śląsk mają właśnie Dolnoślązacy! Odkrywać, by stać się ambasadorami Dolnego Śląska wśród mieszkańców innych regionów. Niektórzy powiedzą, że Dolnośląski Urząd Marszałkowski, pod „światłym” patronatem Marszałka (patrz: powyższy plakacik) szuka po prostu propagandzistów.
I ja bym nawet zajął się taką propagandą, w końcu Region miły mojemu sercu i swoje atrakcje ma. Tyle tylko, że jak patrzę na ów zgrabny billboardzik, to mam nieodparte wrażenie, że ktoś próbuje mi udowodnić, że jestem od niego głupszy.
Marszałek Jurkowlaniec, Kluczowy Zasób Ludzki Platformy Obywatelskiej (ang.: PO's Key Human Resource), tłumaczył swoją obecność na plakaciku tym, że jest zapalczywym (czy też zapalonym) kolarzem i zjeździł na 2 kółkach cały region, co stanowić ma wystarczające uzasadnienie obecności. Na plakacie, of course. Bo w urzędzie, jak wiadomo, potrzebne są nieco inne kwalifikacje i Marszałek je zapewne oczywiście posiada. Ale tak się akurat składa, że Dolny Śląsk wydał z siebie wielu znakomitych kolarzy, mistrzów Świata i Europy. Ale nie byli oni godni, aby stać się twarzą reklamującą rowerowe (i nie tylko) przejażdżki po Dolnym Śląsku. Nie była godna tego również żadna sympatyczna, turystycznie uzdolniona rodzina. Rodzina wielopokoleniowa: z krzepkimi seniorami dbającymi o sprawność fizyczną, rodzicami czerpiącymi radość z podróżowania i z dziećmi łasymi na wszelkie atrakcje. Nie! The winner is… Marszałek Województwa, członek wiodącego zgrupowania interesów politycznych.
To zaś zmienia moje postrzeganie intencji, które kryją się za tą akcją. Sądzę, że nie chodzi o Dolny Śląsk i jego atrakcje. Tu chodzi o JEDNĄ atrakcję – Marszałka Jurkowlańca. I jego promocję za publiczne pieniądze. Widać forsa partyjna przepita, przepalona i zamieniona na krawaty, stąd braki w kasie i trzeba sięgać po publiczne.
Proszę przyjrzeć się temu plakatowi poświęconemu (niby) Dolnemu Śląskowi: 2/5 powierzchni zajmuje jestestwo Marszałka, jak głosi napis: „Gospodarza Dolnego Śląska”. Jakby innych gospodarzy nie było, a przecież wszyscy wiedzą, że są. Na przykład Wojewoda Dolnośląski, to co? Nie gospodarz? A może to Cieć? No niemożliwe, bo ten jest jeden i akurat nie jest Dolnoślązakiem. A Starosta powiatowy? A Prezydent jakiegoś dolnośląskiego miasta, to co? Nie gospodarz?
Dalej, adres internetowy www.dolnyslask.pl taki duży, jakby miało go nie widać. Cóż, wielkość czcionki stosowna do „wielkości” Marszałka. Słusznie, bo nie oto chodzi, aby zaglądać na tę witrynę internetową. Zresztą, jak ktoś tam zajrzy, to kogo zobaczy? No kogo? Ależ tak, Marszałka Jurkowlańca! A dlaczego? Ano dlatego, że zbliżają się (organizowane we Wrocku) mistrzostwa świata w podnoszeniu ciężarów. Zbliżają się.... w październiku! Już się trzeba pokazać…
Urząd Marszałka informuje, że koszt billboardowej kampanii wyniósł 70 tysięcy złotych. Niestety, nie wiadomo, czy te 70 tysięcy pokryło sumaryczny koszt zaprojektowania, wydrukowania, rozwieszenia i utrzymania tych billboardów. I ile ich było.
* Co znaczy słowo „Platfonsjera” nie mam pojęcia, ale brzmi ciekawie!
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka