W moim osiedlowym sklepiku zorganizowano dzisiaj wyprzedaż o charakterze promocyjnym. Wiedziony tradycyjnym, 25 letnim porządkiem (najpierw msza święta a następnie zakupy) oraz zachęcony poczuciem obowiązku wspierania lokalnych inicjatyw udałem się rączym truchtem, mając nadzieję na zawarcie korzystnej transakcji. Korzystnej oznacza „dużo za mało”, czyli „dużo korzyści dla kupującego z małym kosztem dla niego”. Okazało się niestety, że wszystkie wystawione towary kosztują tyle samo, stąd musiałem skoncentrować się na poszukiwaniu i ocenie wartości produktu. Tym bardziej, że zaraz po wejściu otrzymałem bon towarowy wartości setek tysięcy złotych, z płatnością rozłożoną na kilka lat – jednym słowem kredyt konsumencki. Niby nic nowego, wiele sklepów organizuje takie sprzedaże: dzisiaj kupujesz a płacisz za jakiś czas. Tyle, że tutaj nie wiadomo, ile per saldo będzie cię to kosztować i co ostatecznie dostaniesz. No ale cóż, trzeba wspierać lokalne inicjatywy.
Towar wystawiony do sprzedaży był różnorodny i w różnym gatunku choć ograniczony ilościowo: zaledwie kilkanaście półek.
Na pierwszej półce kiełbasa. Reklamówka w lokalnej prasie utrzymuje, że ta kiełbasa zrobiona jest z szynki pierwszej klasy. Nie rozumiem, skoro była szynka (dobrze wywędzona), to po co było przerabiać ją na zwyczajną kiełbasę? Nie kupiłem ze względu na brak danych o przydatności do spożycia.
Na kolejnej półce niby nowalijki: rzodkiewka z rabarbarem. Cóż, rabarbar źle wpływa na nerki, odpuszczam.
Dalej, na trzeciej półce: kapusta. Czerwona. Lubię kapustę, ale co z tego, skoro pole na którym rosła nie było nigdy porządnie zaorane. Rosołu z tego nie będzie a schabu szkoda. Może do bigosu by się nadała…
Ciekawa oferta na kolejnej półce: ręcznie dziergane sweterki dla kotów. Czysta, żywa wełna oraz różnorodne wzorki - choć niektóre niepotrzebnie skomplikowane. Powiadają, że zima będzie sroga i jak kot łowny (taki co nie lubi się wylegiwać a obsługuje społeczność lokalną) to musi być ubrany stosownie, by nie zachorował podczas polowania. Różnorodny wybór: zarówno dla dużych i małych kotów jak i dla kotek.
Dalej buraki – również pastewne. A cukier szkodzi na organizm. Tfuuj…
Kolejna półka: jabłka. Cóż z tego, skoro niedojrzałe. Reklama mówi, że jak kupię i poleżą ze 4 lata, to dojrzeją. Chrzanić, nie mam tyle czasu.
Na kolejnej półce karty do gry. Żeby jakaś kanasta ale to zwykły dupniok i to same walety.
Na środkowej, złoconej i specjalnie udekorowanej półce: cygara. Na wysokości oczu, takie są zasady mersza... mercha...., wiecie o co chodzi. Mieli rzucić zegarki, ale ponoć jakiś zegarmistrz coś spieprzył. Na &^%$ mi cygaro jak nie mam kominka. Że o whiskey nie wspomnę….
Obok stoi kosz a w nim ziemniaki. Niektóre podobno z poznańskiego – znaczy pyry. Nie dziękuję.
Było jeszcze kilka innych półek, ale szczerze pisząc, nie byłem w stanie rozpoznać, o co producentom tych towarów chodzi i do czego - to coś, co wyprodukowali – służy. Może i ciekawe ale mało wartości w cenie.
Koniec końców, by nie wyjść z tej promocji z pustymi rękami (bo nieładnie!) kupiłem sweterek dla kota a właściwie dla kotki (kot płci żeńskiej) – bo krój damski wybrałem. W kolorze granatowym. Oczywiście to sweterek jest w granatowym kolorze, nie kotka. Kotki jeszcze nie mam, ale mam nadzieję dostać. Znajomi – którzy znają osobiście tę kotkę - mówią, że bardzo łowna jest i żadnemu szczurowi nie przepuści. Myszy tym bardziej. A podobno zima ma być sroga, więc sweterek się przyda, bo kotka nie lubi siedzieć w domu – cały czas poluje. Sweterki były w różnym rozmiarze, ja wybrałem nie ten najmniejszy ale i też nie ten największy. Liczę, że kurier dostarczy mi kotkę a nie kocura. Ale jak będzie kocur – trudno, wytresuję odpowiednio.
I jeszcze jedno, ludzie chyba mają coraz mniej pieniędzy, bo nie było tłoku – zaledwie kilka osób. Kiedyś, pamiętam, trzeba było stać w kolejce, żeby wejść do sklepiku. Dzisiaj – od ręki. Z mojej kamienicy byłem jedyny (godzina 15). Wiem, bo sprawdzali obecność :)
PS. Zdołałem zerknąć do koszyków dwóch starszych par. Chyba mają koty (doświadczenie) i czują, że zima będzie sroga… bo też kupili sweterki. Fakt, w innym rozmiarze i kroju niż ja, ale to nie przeszkadza. Stadko to samo.
Inni, młodzi swoje zakupy jakoś skrzętnie skrywali zawinięte w jakąś gazetę – nie zdołałem podejrzeć.
To tyle…
Jestem świadomy, że nie wystarczy dużo wiedzieć, aby być mądrym człowiekiem . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tu bywam: https://twitter.com/starywrocek
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości