Powód jest jeden i to bardzo prozaiczny – pieniądze. A konkretnie ich brak.
Kasa państwa niestety świeci pustkami. Zadłużenie na koniec roku sięgnie prawdopodobnie 58% PKB, a jak pewnie większość wie istnieje zapisany w Konstytucji (art 216. ust 5) 60% próg ostrożnościowy powyżej którego rząd dalej zadłużać państwa nie może.
Do 2013 roku istniały trzy progi : 50, 55 i 60%. W lipcu 2013 rząd Donalda Tuska zawiesił pierwszy próg i od tego czasu są tylko dwa. Ponieważ dojdziemy w tym roku do 58% PKB to w przyszłym roku rząd nie może już zwiększyć relacji długu do PKB nawet o promil. Zakaz ten jest zapisany w art. 86 ustawy z 2009 roku.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Progi_ostrożnościowe_w_Polsce
Żeby ten zakaz unieważnić rząd by musiał zawiesić ustawą ten próg i wówczas mógłby zadłużyć państwo na te brakujące 2%, ale to tylko ok. 40 mld zł. Jak więc widać rząd już praktycznie nie ma manewru finansowego i jak 4 miliony dzieci nie wróci do szkoły, to kilka milionów rodziców nie wróci do pracy. A jak nie wróci do pracy, to nie zapłaci VAT-ów, akcyz, ZUS-ów, PIT-ów, i innych quasi podatków. Nie dość, że nie zapłaci to jeszcze będzie im trzeba dać pieniądze na opiekę. A na to żeby im dłużej dawać rząd już nie ma. I dlatego rząd musi szybko otworzyć szkoły. O bardzo trudnej sytuacji finansowej naszego kraju i ile zależy od niezakłóconego funkcjonowania szkół wiedzą doskonale w innych stolicach.
Według najnowszych badań w szkołach australijskich, opublikowanych w periodyku The Lancet samoistna epidemia ma minimalne prawdopodobieństwo powstania.
https://www.thelancet.com/journals/lanchi/article/PIIS2352-4642(20)30251-0/fulltext
Dlatego może warto, aby ktoś poprzyglądał się szkołom uważniej i zadbał, żeby coś nie było do nich „podrzucane” ?.
Komentarze