Stefan Sękowski Stefan Sękowski
39
BLOG

Bajki dla nieco starszych

Stefan Sękowski Stefan Sękowski Polityka Obserwuj notkę 2

Nowa lista lektur zalecanych przez MEN wskazuje na to, że fantastyka traktowana jest nadal jako bajki dla nieco starszych, literatura lekka, łatwa i przyjemna, stojąca w hierarchii gdzieś między Harlequinami a biografią Michała Wiśniewskiego.

Ostatnimi czasy odbyła się dość prymitywna nagonka na ministra Romana Giertycha, do której, niestety na swoim blogu po części się dołączyłem. Przejdę do porządku dziennego nad nierzetelnymi atakami za „zakaz” czytania Gombrowicza i Kafki, a zajmę się tematyką, która w tej kwestii królować powinna. Rok szkolny nie jest z gumy, nie da się przerobić wszystkich istotnych książek – przez ponad 2000 lat kultury pisanej naprodukowano ich tyle, że wybór jest naprawdę ciężki. Dodatkowo od czasu do czasu trzeba przeprowadzić weryfikację, bowiem część dzieł się dezaktualizuje, a i powstają nowe, nad którymi także warto by się zastanowić. Jakim kluczem należy się posługiwać, by omawiać literaturę naprawdę wysokich lotów?

Z pomocą przyszedł nam niedawno minister kultury, Kazimierz M. Ujazdowski, który stwierdził, że „spis lektur szkolnych powinien być ukształtowany przy uwzględnieniu kilku zasad: hierarchii dokonań literackich, szacunku dla integralności całej polskiej literatury oraz troski o znajomość literatury europejskiej”. I tu pojawia się pewien dysonans, bowiem na kompromisowej liście nie pojawia się ani jedna pozycja z literatury fantastycznej.

Od lat fantastyka, czy to w wydaniu science fiction, czy fantasy, czy horror, czy też dystopia, przebija się do świadomości czytelników. Ma ich bardzo wielu, z powodzeniem konkuruje z literaturą głównego nurtu. Warto zauważyć, iż w ankiecie biblioteki Kongresy USA, jaka książka wywarła największy wpływ na twoje życie, w pierwszej trójce znajdują się rokrocznie aż dwie książki „fantastyczne” („Atlas zbuntowany” Ayn Rand, oraz trylogia „Władca Pierścieni” J. R. R. Tolkiena). Można by powiedzieć – co z tego, może to i dobrze się sprzedaje, ale wartości nie ma żadnej (co w takim razie zrobić z „Biblią”, która zajmuje zawsze 1 miejsce w powyższym rankingu?). Ale jeśli ktoś się dokładnie wgłębi w tę literaturę, to dostrzeże w niej wysoką jakość artystyczną, oraz często ważkie treści, jakie przekazuje. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ostatnimi czasy w literaturze głównego nurtu nie pojawia się właściwie nic ciekawego, natomiast zepchnięci do podziemia pisarze „fantastyczni” tworzą na potęgę. „Balsam długiego pożegnania” Marka Huberatha jest jednym z najpiękniejszych opowiadań o miłości, jakie w życiu czytałem. Dzisiejszą kulturę w krzywym zwierciadle wyśmienicie ukazuje w kolejnych książkach Terry Pratchett. Dzięki Jackowi Komudzie można się dowiedzieć, że historia XVII-wiecznej Rzeczypospolitej może być naprawdę ciekawa.

Brak jakiejkolwiek książki z dziedziny fantastyki (bo czy za takową można uważać „Opowieści z Narnii” Lewisa, albo „Folwark Zwierzęcy” G. Orwella?) świadczy o tym, jak dalecy od zrozumienia dzisiejszej kultury są nasi decydenci. Całe szczęście, że zależy od nich jedynie to, co młodzież będzie na lekcjach omawiać, a nie to, co jej wolno czytać, a co nie. Nie będę rozdzierał szat nad tym stanem rzeczy kto będzie chciał i tak prędzej czy później dojdzie do książek, które czytać warto, nie musi im ich wskazywać Roman Giertych. Jednak brak Stanisława Lema, Andrzeja Sapkowskiego, czy J. R. R. Tolkiena na liście lektur świadczy o tym, że fantastyka nadal jest traktowana jako niepoważne bajki dla nieco starszych dzieci, które absolutnie nie mają znaczenia dla kultury.

Na zakończenie dodam, że świadczy o tym nie tylko zestaw lektur. Myślę, że gdyby politycy częściej sięgali do takich książek, jak „Atlas zbuntowany” A. Rand, czy „My” Eugeniusza Zamiatina, ich decyzje, nie tylko w kwestii doboru tytułów omawianych na lekcjach, wyglądałyby radykalnie inaczej. A tak wciąż mamy kolejne zapowiedzi „nowego, wspaniałego Świata”.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka