Dr. Stolzmann Dr. Stolzmann
2760
BLOG

Czy PiS jest partią konserwatywną?

Dr. Stolzmann Dr. Stolzmann Polityka Obserwuj notkę 28

Sądzę, że pytanie o tożsamość ideową PiS, choć z pewnością przynależy do sfery metapolityki, powinno zostać zadane i rzetelnie rozpatrzone właśnie w doraźnym kontekście nadchodzących wyborów. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego zdołało bowiem w ciągu ostatniej dekady skutecznie wmówić wyborcom o zapatrywaniach zachowawczych, że tylko ono niestrudzenie broni wyznawanych przez nich wartości w sferze publicznej. Tym samym udało się prezesowi Kaczyńskiemu zmonopolizować niemalże całą prawą stronę sceny politycznej, niewielki margines pozostawiając jedynie nacjonalistycznej drobnicy oraz środowiskom konserwatywno-liberalnym skupionym wokół Janusza Korwin-Mikkego. Wobec tego nieodzownym wydaje się powiedzenie „Sprawdzam!” PiS-owskiemu projektowi IV RP jako domniemanej inkarnacji konserwatywnej wizji świata. Zawsze może się wszak okazać, że ktoś tu umiejętnie nabija miliony wyborców w butelkę.

Na ogół rozmaite typologie doktryn politycznych sporządzone są stosownie do dwu kryteriów: gospodarczego oraz moralno-kulturowego. Zestawienie to wydaje mi się jednak niekompletne, jako że nie obejmuje ono zagadnienia optymalnego ustroju politycznego - mającego najskuteczniej służyć umacnianiu i ochronie afirmowanych wartości moralno-obyczajowych oraz pożądanego modelu gospodarczego. Stosunkiem PiS do tego ostatniego zajmiemy się jednak na końcu. Nie dlatego, oczywiście, iżby było to zadanie szczególnie trudne: koń, jaki jest – każdy widzi, niemniej jednak gros zwolenników partii Jarosława Kaczynskiego mniema, że skoro konserwatyzm społeczno-kulturowy nie jest organicznie powiązany z żadną wizją ładu ekonomicznego, toteż każdy konserwatysta może sobie taką wizję dobrać wedle uznania. Aby okazać, że w żadnym wypadku tak nie jest, trzeba wszelako poczynić pewne przygotowania teoretyczne.

Pochylmy się przeto nad tym, co zarówno w obszarze deklaracji, jak i realnych działań prezentuje PiS od chwili swego powstania w pierwszej z rozpatrywanych przeze mnie dziedzin. Ponieważ przez wyrażenie „ideologia moralno-kulturowa” rozumiem także historyczną tożsamość i ideologiczne korzenie ugrupowania, również i te czynniki postaram się wyliczyć:

- odurzenie romantyzmem w jego najobrzydliwszej, insurekcyjno-rewolucyjnej postaci, co znajduje swój wyraz zarówno w bieżącej retoryce politycznej (krzyż, Smoleńsk etc.), jak i w polityce historycznej, z całą tą nieznośną fanfaronadą kultu powstań na czele. Warto w tym miejscu poczynić uwagę, że na gruncie polskim konserwatyzm zawsze łączył się z realizmem politycznym, a nie insurekcyjną histerią;

- formułowane expressis verbis odwołania do spuścizny PPS-Frakcji Rewolucyjnej, postaci Józefa Piłsudskiego oraz obozu sanacji;

- nacjonalizm (rozumiany w sensie anglosaskim jako przypisywanie wspólnocie narodowej priorytetu w stosunku do innych grup odniesienia, takich jak klasa społeczna , społeczność wiejska czy rodzina) - który genetycznie jest ideologią wywodzącą się z idei suwerenności narodu, należącej przecież do lewicy oświecenia francuskiego; również w XIX stuleciu nacjonalizm łączył się na ogół z doktrynami demokratycznymi i rewolucyjnymi; kanon myślenia konserwatywnego dobrze odzwierciedla natomiast znane hasło rojalistów francuskich: "Tam ojczyzna, gdzie lilie Bourbonów". Na prawicy nacjonalizm pojawia się dopiero za sprawą Karola Maurrasa i jego Action Francaise, przy czym dla ideologów tego ugrupowania takich jak Maurras czy Banville było to raczej małżeństwo z rozsądku niż z miłości;

- co najmniej ambiwalentna postawa w newralgicznych sprawach światopoglądowych, takich jak zaostrzenie (czyli faktyczna liberalizacja) prawa antyaborcyjnego czy też - ostatnio - totalniacki projekt SLD dotyczący penalizacji tzw. mowy nienawiści).;

- brak jednoznacznie negatywnej reakcji PiS na rosnące wpływy coraz bardziej sfanatyzowanych środowisk feministycznych; kompletne zaniechanie przez tę partię promocji tradycyjnego modelu rodziny.

Tak dochodzimy do kolejnej grupy zagadnień – zagadnień ustrojowych. Tutaj też, jak się okazuje, PiS nic a nic wspólnego z ideologią konserwatywną nie ma. Dowodzi tego ponad wszelką wątpliwość fanatyczne poparcie całej wierchuszki tej partii z braćmi K. włącznie dla Eurokołchozu, prowadzące nawet do promowania idei armii europejskiej, czyli – ostatniego atrybutu suwerenności państwowej, jakiego UE jeszcze brakuje. W żadnym wypadku nie chcę przez to powiedzieć, że bezkompromisowa obrona instytucji państwa narodowego należy do konserwatywnego credo; przeciwnie: o tym, że historycznie nacjonalizm bliższy jest lewicy niż prawicy, już pisałem. Idzie raczej o to, że – jak powiada prof. Adam Wielomski – konserwatysta to ktoś, kogo zdaniem „Bóg nie lubi uniformizmu”. Przedstawiciele obydwu głównych nurtów konserwatyzmu – nurtu ewolucyjnego i tradycjonalistycznego – zawsze wyrażali głęboką niechęć do etatystycznej inżynierii społecznej zmierzającej do globalnej unifikacji różnych wspólnot lokalnych. Stąd też trudno wyobrazić sobie konserwatystę popierającego Unię z jej zajadłym sekularyzmem, ideologią polit-poprawności etc.

Jest wreszcie rzecz najważniejsza: bezwarunkowa - podobnie jak w przypadku innych ugrupowań głównego nurtu granicząca z fetyszyzacją - akceptacja dla ustroju demokratycznego. Konserwatyzm we wszystkich swoich odmianach jest tymczasem ideologią elitarystyczną, antyegalitarną i w konsekwencji - antydemokratyczną; prawdziwy konserwatysta wie, że immanentny porządek społeczeństwa, a w perspektywie teologicznej - o ile mówimy o konserwatyzmie katolickim, z którym, jak słyszę, Jarosław Kaczyński się utożsamia - także i świata, ma charakter hierarchiczny. Ludzie dzielą się na tych, których przeznaczeniem jest rządzić oraz na tych, którym przeznaczone jest być rządzonymi. Wszelkie egalitarne mrzonki o władzy ludu są więc niebezpieczną utopią, sprzeczną z naturą ludzką, a nawet - dla zachowawcy katolickiego - z metafizyczną strukturą rzeczywistości.

I tak doszliśmy problematyki gospodarczej. Wiemy dobrze, że w tej dziedzinie od lat prezentuje PiS stanowisko etatystyczne, jawnie nawiązujące do tradycji tzw. lewicy niepodległościowej. Na podstawie powyższych rozważań wiemy już także, dlaczego opcji tej niepodobna pogodzić z konserwatyzmem w żadnym z jego znanych wariantów. Retoryka równości szans, sprawiedliwości społecznej, rozbijania szklanego sufitu, Polski solidarnej etc. jest po prostu zaprzeczeniem hierarchicznej wizji świata i społeczeństwa, na której wspiera się myśl konserwatywna.

Artykuł ten, jako tekst raczej publicystyczny niż naukowy, nie miał na celu prezentacji bogatego dorobku konserwatywnej filozofii społecznej. Zainteresowanych jej zgłębieniem zachęcam do lektury rozlicznych publikacji prof. Adama Wielomskiego czy też prof. Jacka Bartyzela. Do tych, których namysł metapolityczny aż tak bardzo nie pociąga, a chcą natomiast żyć w kraju urządzonym według recepty zachowawczej, apeluję zaś: zastanówcie się dobrze, nim oddacie swój głos na „konserwatystę”, który wygłosiwszy płomienną laudację na cześć tradycyjnych wartości, w chwilę później wyrazi zaniepokojenie stanem demokracji w Polsce, wniesie do laski marszałkowskiej projekt uchwały o wprowadzeniu jakiegoś nowego zasiłku albo postawieniu kolejnych pięćdziesięciu pomników powstańców warszawskich, czy też złoży swój podpis pod traktatem dotyczącym transferu suwerenności z państwa polskiego do socjalistycznego molocha UE, jak zrobił to śp. Lech Kaczyński, podpisując Traktat Lizboński.

Student filozofii.Członek Ruchu Autonomii Śląska oraz Stowarzyszenia KoLiber. Górnoślązak z urodzenia i z przekonania. Libertarianin-minarchista.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka