Białostocki dworzec PKP uznawany jest – słusznie – za najczystszy i najładniejszy w Polsce. Kiedy jednak poświęcimy kilka minut i skierujemy kroki na kładkę biegnącą ponad torami, naszym oczom ukaże się zgoła odmienny widok. Zobaczymy duży budynek dworca PKS, w latach osiemdziesiątych uchodzący za bardzo nowoczesny, ponury i zaniedbany, z wielkimi ciemnymi szybami pobrudzonymi gołębimi odchodami. Obok budynku stanowiska - część z nich jest nieużywana, bo kursy odjeżdżających z nich autobusów zostały dawno odwołane. W oczy rzuca się od razu ponury odcień niebieskogranatowej farby, którą pociągnięto wszystkie metalowe barierki. Na poszczególnych stanowiskach straszą pozostałości po tablicach informacyjnych: brudna, popisana i pozaklejana czymś przez chuliganów pleksa, przez którą przeziera, daj Boże aktualny, rozkład jazdy. Wzrok podróżnego próżno szukał będzie zegara, który, wydawałoby się, jest nieodłącznym atrybutem wszelkich dworców. Na stanowiskach autobusowych zegarów nie ma – aby sprawdzić godzinę, trzeba przejść się w pobliże głównego budynku. Z ostatniego stanowiska jest to spory kawałek drogi – dworzec budowany był niegdyś z rozmachem. Wokół dworca wybudowano pokaźną liczbę budek, budeczek, sklepików i sklepiczków. Wiadomo: zarząd PKS-u czerpie zysk z pobieranych za użytkowanie gruntu opłat. Ale dlaczego to musi takie brzydkie? Plastikowe i tandetne? I tak zapach zapiekanek miesza się z zapachem (?) moczu, pozostałego po kręcących się tu bezdomnych. Ale interes drobnych przedsiębiorców chyba się kręci. Sporo młodzieży zajada się kebabami, hot-dogami i innymi „specjałami” i nie przeszkadza jej lokalny smrodek czy widok nagminnie spluwających ślinę mężczyzn.
Kiedy uniesiemy nasz wzrok w górę, zobaczymy ogromne bilbordy wyborcze członków partii, która zaciekle niegdyś z bilbordami walczyła. Eleganckie oblicza mężczyzn w garniturach górują nad całą tą dworcową nędzą i stanowią widok bardzo w tym miejscu egzotyczny. Niewątpliwie zarząd PKS-u zyskał tu kolejne fundusze za udostępnienie ogromnej przecież powierzchni reklamowej. Bilbordy przysłużyły się jeszcze w jednej sprawie: zasłoniły zapaskudzone przez gołębie ciemne szyby. Czyli same plusy. Dodatkowo jeszcze tak eleganccy panowie pewnie będą stanowić wzór dla licznych mężczyzn, koczujących wokół dworca i na okolicznych przystankach, którzy, patrząc w górę, pomyślą: „Jednak można w życiu do czegoś dojść. Trzeba tylko chcieć!”




