Po piątkowej debacie sejmowej nad podwyższeniem wieku emerytalnego, pojawiło się bardzo dużo głosów traktujących o tym, jak to łatwo wyprowadzić z równowagi Jarosława Kaczyńskiego czego miał się dopuścić Donald Tusk cytując z kartki wypowiedzi byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Chyba nie minęło pięć godzin jak mogliśmy zobaczyć jak łatwo daje się wyprowadzić z równowagi Stefan Niesiołowski. Premier dobrze wiedział w jakie tony miał zagrać w trakcie debaty a Ewa Stankiewicz dobrze wiedziała jak zareaguje przewodniczący Komisji Obrony Narodowej gdy się dowie z kim rozmawia i kto go filmuje. Ot, taki paradoks prowokacyjny dotyczący obu stron sporu politycznego z jakim mieliśmy do czynienia tego pięknego dnia.
Z pierwszych sekund filmu można wywnioskować, że dziennikarka próbowała prowokować Stefana Niesiołowskiego co jej się udało. Na filmie zamieszczonym w sieci widać, że poseł Platformy Obywatelskiej po pierwszej wymianie zdań odchodzi do kwietnika czy jakiegoś rodzaju klombu a Ewa Stankiewicz podąża za nim drążąc temat. Chyba nikt nie ma wątpliwości, że dziennikarka zrobiła to świadomie wiedząc jaki temperament drzemie w Stefanie Niesiołowskim połączony z adrenaliną po takim dniu w sejmie i brakiem możliwości opuszczenia terenu zakładu pracy.
Nie chcę tu usprawiedliwiać zachowania Stefana Niesiołowskiego, ponieważ to co się potem wydarzyło nie powinno mieć nigdy miejsca. Piątkowe wydarzenie pokazuje także jak bardzo obie strony sporu politycznego się nienawidzą, a wyzwalana agresja dotyka również dziennikarzy. Wszyscy mamy chyba w pamięci spalenie wozu transmisyjnego TVN24 i uszkodzenie tego samego typu samochodu należącego do Polsatu News w listopadzie zeszłego roku. Agresja wobec dziennikarzy którzy stoją po obu stronach barykady jest coraz większa. Między piątkowym zajściem a zdarzeniami z listopada jest jednak różnica. W listopadzie to tłum zaatakował dziennikarzy i wozy transmisyjne a przedwczoraj to poseł na sejm, człowiek reprezentujący naród szarpał się z dziennikarką. To jest moim zdaniem bardzo niebezpieczne bo widać, że w parlamencie emocje sięgają zenitu. To tylko krok do tego żeby w trakcie jakieś kolejnej gorącej debaty sejmowej jeden poseł podszedł do drugiego i "zamalował mu w papę". Gwoli przypomnienia to groźby na sali sejmowej już miały miejsce gdy Paweł Graś groził Tadeuszowi Cymańskiemu uszkodzeniem palca w trakcie debaty sejmowej gdy ten gestykulował. Mam nadzieję, że to był wtedy tylko incydent i nie dojdzie w tym parlamencie w ciągu najbliższych dwóch - trzech lat do czegoś gorszego.
Inne tematy w dziale Polityka