... i podniósł ręce w geście zwycięstwa, potem klęknął z ręką na sercu...
... wstał i powiedział - "Jestem sługą Waszym"...
... po czym poszedł w świat wielkiej polityki...
17 stycznia minęły dwa miesiące od momentu gdy Janusz Piechociński ze zdziwnieniem w oczach usłyszał, że pokonał w głosowaniu Waldemara Pawlaka. Od tego czasu prognozami na temat przyszłości PSL-u podzielili się już chyba wszyscy publicyści jak i politycy. Nowy lider Ludowców od wakacji zeszłego roku podkreślał, że jego celem jest zbudowanie partii, która w natępnych wyborach zgarnie wynik dwucyfrowy. Swoją ofertą współpracy skierowaną do PJN-u i Solidarnej Polski chyba wprawił w konsternację samą Platformę Obywatelską. Chociaż nie było "buzi, buzi" z Waldemarem Pawlakiem, to Janusz Piechociński nic sobie z tego nie robi tylko prze do przodu.
Nie wiemy dokładnie jakie plany ma Janusz Piechociński ale Paweł Piskorski po spotkaniu napisał na Twitterze, że wicepremier ma przemyślaną na lata koncepcję. Na razie - mówiąc kolokwialnie - rozpoczął zwijanie Solidarnej Polski. Po tym jak Zbigniew Ziobro nie przystał na złożoną przez Ministra Gospodarki propozycję, byłemu Ministrowi Sprawiedliwości został wymierzony policzek w postaci transferu do PSL-u Andrzeja Dąbrowskiego. Do tego dochodzą plotki o możliwych kolejnych transferach do Ludowców posłów związanych ze specjalistą od politycznych gwoździ, a to zaczyna pachnieć nie tylko wzmocnieniem koalicji rządzącej ale degradacją Solidarnej Polski do rangi koła parlamentarnego. Zostawmy jednak na boku partię, która w swojej agresji wobec sędziego wydającego wyrok na doktora G. zaczyna prześcigać Prawo i Sprawiedliwość.
Generalnie jestem w stanie zrozumieć współpracę Polskiego Stronnictwa Ludowego z partią o nazwie - jak to leciało(?) - Polska Jest... - jak to brzmiało(?) - o(!) już mam Najważniejsza. Takich polityków jak Paweł Kowal czy Paweł Poncyliszusz uważam za specjalistów w swoich dziedzinach i jeżeli ma dojść do jakiegoś porozumienia odnośnie list wyborczych, to nie będę miał nic przeciwko tym dwóm panom. Ciekawie - dla obu partii - wygląda perspektywa stworzenia czterech wspólnych zespołów międzypartyjnych, operujących w takich obszarach jak: polityka społeczna, wieś i rolnictwo, edukacja, oświata i szkolnictwo wyższe. Jest jednak jedno ale, a mianowicie; czym miałby się zajmować w tym przedsięwięciu Marek Migalski? Ja osobiście nie widzę dla niego żadnej roli. Polskie Stronnictwo Ludowe chce się otwierać na nowy elektorat wielkomiejski, a to wiąże się np. ze zwiększoną aktywnością w internecie. Warto tutaj także dodać, że przyszła kampania wyborcza będzie bardzo mocno ewoluowała właśnie w stronę użytkowników internetu i Janusz Piechociński do spółki z Janem Burym muszą mieć tego świadomość, jeżeli chcą rzeczywiście otworzyć się na nowego wyborcę. Jeżeli przyjrzymy się działalności Marka Migalskiego w sieci, to nie można oprzeć się wrażeniu, że ten facet generuje potęży elektorat negatywny. Pozytywne komentarze pod jego wpisami na blogu występują w śladowych ilościach. Chyba nie muszę tutaj przypominać jego prostackiego i grubińskiego wpisu na Twitterze o Serenie Williams. Chyba nie muszę tutaj przypominać jego nocnej eskapady na swoim mikroblogu, gdzie wpisy wyglądały tak jakby Europoseł był "bardzo zmęczony". Pójdzmy jednak dalej. Aktualnie Marek Migalski niespodziewanie zaczął się lansować na wraku Tupolewa, który znajduje się w Rosji. Dla mnie osobiście PSL zawsze kojarzył się z partią, która raczej unika dyskusji na temat katastrofy smoleńskiej, także nie wiem czy do szczęścia PSL-owi jest potrzebny taki człowiek - z tego względu - że nikt nie wierzy w szczerość i autentyczność tego cyrku, jaki próbuje wszystkim zafundować osoba, która podpisała listę obecności na posiedzeniu komisji d/s Unii Europejskiej po czym z niej wychodzi inkasując 304 Euro. Dygnitarze z Polskiego Stronnictwa Ludowego powinni mieć świadomość tego, że te wszystkie wpadki zostaną skrzętnie przypomniane w kampanii wyborczej, co raczej nie odbije się pozytywnie na liczbie oddanych głosów.
Wydaje mi się rówież, że Janusz Piechociński może także zarzucić swoje sieci na kogoś z Prawa i Sprawiedliwości. Chyba nie jest dla nikogo tajemnicą, że w partii Jarosława Kaczyńskiego będą się zapewne przed wyborami odbywały ruchy podskórne. Wielu osobom - być może nawet z pierwszych ław parlamentarnych - może zacząć zaglądać w oczy widmo, nie tyle braku miejsca na listach wyborczych co znalezienie się na odległym miejscu. Pisałem już kilka razy - ale jeszcze raz przypmnię - że Prawo i Sprawiedliwość uzyskało niższy wynik procentowy w 2011 roku w porównaniu do 2007 roku - co skutkowało skurczeniem się klubu o dziewięcu posłów - i zapowiada się powtórka z rozrywki w następnych wyborach.
W sondażach Polskie Stronnictwo Ludowe podobnie jak Sojusz Lewicy Demokratycznej utrzymują od pewnego czasu bardzo stabilne poparcie. To nie są już notowania w których Ludowcy uzyskiwali zaufanie respondowanych na poziomie 3-5%, teraz jest to stałe i mocne 7% z perspektywą dalszego wzrostu. Dlatego uważam, że Janusz Piechociński może być głównym rozgrywającym w niedługim czasie na polskiej scenie politycznej no chyba, że w jakiś sposób przystopuje go Donald Tusk.
Follow me on Twitter
twitter.com/BWicinski
Inne tematy w dziale Polityka