Wczoraj wieczorem na stronach tygodnika "Wprost" ukazał się ranking najbardziej wpływowych Polaków. Zestawienie obejmuje 50 osób ale najbardziej przykuwa uwagę czytelnika pozycja numer trzy, na której znalazł się nie kto inny jak Antoni Macierewicz. Jakie uzasadnienie czy opinię - nie wiem jak to określić - możemy przeczytać pod wspomnianym nazwiskiem:
"2013 należał do niego. Jedną konferencją prasową stawiał na nogi pół Polski. Nazywany w PiS Antkiem Rozpruwaczem czy człowiekim eksplozją. Z wielką determinacją dąży do realizcja jednego celu: udowodnić zamach smoleński. Tezy Macierewicza wpływają na świadomość Polaków (według badań 20 proc. wierzy w teorię zamachu, choć liczba ta spada). Na spotkania z nim przychodzą tłumy, skandując:"Antek, Antek!"."
Nie będę ukrywał, że przecierałem oczy ze zdumienia nie tylko nad miejscem ale i uzasadnieniem/opinią którą przeczytałem. Nie będę również ukrywał, że wybuchłem gromkim śmiechem. Nie wiem jak wygląda przygotowywanie takiego rankingu - głosuje cała redakcja, czytelnicy? - bo nikt się pod tą publikacją na stronach tygodnika nie podpisał i w sumie się temu nie dziwię, że nikt nie chce firmować swoim nazwiskiem takiego gniota publicystycznego w którym przyznaje się Antoniemu Macierewiczowi brązowy medal.
Mam nieodparte wrażenie, że osoby sporządzające tę klasyfikację skupiły się na ostatnich circa dwóch miesiącach, podczas których było najgłośniej o tak zwanych ekspertach Antoniego Macierewicza oraz samym zainteresowanym. To przez ostatnie dwa - trzy miesiące "człowiek eksplozja" stawiał na nogi pół Polski. Z tym stawianiem nogi też bym polemizował z tego względu, że jakby telewizje informacyjne nie transmitowały jego konferencji prasowych pewnie takiego poruszenia by nie było. Kolejna kwestia to te opisane tłumy. Jeżeli według redakcji Wprost w remizach strażackich lub w salkach katechetycznych mieszczą się tłumy, to mamy całkowice różniące się rozumienie pojęcia "tłum". Wspomnę tu także o jednym z blogerów który opisał spotkanie w Kanadzie, gdzie pytania były zadawane na kartkach. Należy również tutaj sprostować sformułowanie "Tezy Macierewicza (...)" ponieważ to nie są jego tezy tylko opinie, badania "ekspertów" którzy lewitują wokół jego osoby.
Przykro się to czyta również z tego względu, że redakcja jakby wyzerowała pamięć i zapomniała o profesorze Jacku Rońdzie z którym Antoni Macierewicz współpracował przy badaniu katastrofy smoleńskiej. To człowiek który kłamał w żywe oczy w telewizji publiczej na oczach milionów Polaków o dokumencie który nie istnieje. Czy redakcja wzięła to pod uwagę pisząc o "Tezach Macierewicza"? Mam wrażenie, że nikt się nawet nad tym nie zastanowił. Czy redaktorzy tygodnika Wprost do spółki z redaktorem naczelnym Sylwestrem Latkowskim nie czytali opublikowanych zeznań "ekspertów" pisząc o "Tezach Macierewicza"? Raczej nie. Nie podejrzewam tutaj dziennikarzy o jakąś indolencję intelektualną ale zastanawiam się czy brali pod uwagę takie fakty.
W sumie to nie wiem jak mam odbierać tak kuriozalne miejsce Antoniego Macierewicza. Jako ukłon w stronę prawicowego czytelnika? Nie sądzę żeby to było jakiegoś rodzaju wsparcie lub wywarcie presji przed głosowaniem nad wejściem "Antka Rozpruwacza" do ścisłego kierownictwa Prawa i Sprawiedliwości. Nie sądzę również, że to jest pocałunek śmierci i przestroga dla Jarosława Kaczyńskiego przed Antonim Macierewiczem. Generalnie rzecz biorąc to mam nadzieję, że na dalszych miejscach jest także dr Maciej Lasek którego konferencje również były transmitowane i cytowane w mediach. Jeżeli posługiwać się logiką redakcji Wprost piszącej o spadającej wierze w zamach, to warto też wspomnieć o dość znaczącym spadku zaufania do zespołu parlamentarnego Antoniego Macierewicza, a przyczynił się do tego dr Maciej Lasek i jego zespół. To też jest wpływowy człowiek.
Follow me on Twitter
Inne tematy w dziale Polityka
