Tygodnik Solidarność
Tygodnik Solidarność
Stowarzyszenie Pokolenie Stowarzyszenie Pokolenie
588
BLOG

Będzie widowisko, jakiego Polska nie widziała

Stowarzyszenie Pokolenie Stowarzyszenie Pokolenie Kultura Obserwuj notkę 1

Wywiad z Przemkiem Miśkiewiczem, szefem Stowarzyszenia Pokolenie - o zbliżających się obchodach stanu wojennego i nie tylko (Tygodnik Solidarność, nr 46/2011).

– Chcemy dotrzeć do młodzieży, do widzów, z pewnym przekazem, z wartościami. Nie może nawet świetny hiphopowiec śpiewać, że tamta walka o wolność była po to, żeby teraz można było palić marihuanę...
Z Przemysławem Miśkiewiczem, szefem Stowarzyszenia „Pokolenie”, sekretarzem Krajowego Obywatelskiego Komitetu Obchodów 30. Rocznicy Wprowadzenia Stanu Wojennego i Wydarzeń Grudnia 1981 r., rozmawia Wojciech Dudkiewicz.


– Obchody 30 rocznicy wprowadzenia stanu wojennego odbędą się w tym roku na Śląsku. Będą koncerty, wystawy, projekcje filmów, konferencje. Chyba jeszcze nigdy nie były tak bogate, robione z takim rozmachem?

– I dodałbym, tak różnorodne, bo chcemy je kierować do bardzo różnych grup wiekowych, do różnych ludzi. We wrześniu rozpoczął się konkurs historyczny dla młodzieży, będą pokazy filmów, promocje książek dotyczących tego, co się działo po 13 grudnia. Dla jednych przeznaczony będzie wielki test z historii zorganizowany przez telewizję publiczną w Katowicach, dotyczący stanu wojennego, dla innych dwie konferencje, które odbędą się w Zabrzu. Pierwsza to panel z udziałem uczestników strajków. Druga, na temat więzionych i internowanych w stanie wojennym, odbędzie się w niezwykłym miejscu: w zabytkowej kopalni „Guido” na głębokości 320 metrów pod ziemią. Dla kogo innego będzie też pewnie zorganizowany 12 grudnia koncert w Teatrze Śląskim z udziałem m.in. Jana Pietrzaka, Dominiki Świątek czy Romana Kołakowskiego. Będzie sporo wydarzeń, które można uznać za rutynowe w takich okolicznościach, ale i tych niezwykłych.

– Co będzie najbardziej niezwykłe?


– Np. to, co się wydarzy po koncercie w Teatrze Śląskim. O północy zostanie odczytana lista represjonowanych, uwięzionych, zabitych w stanie wojennym w obecnym województwie śląskim. To ok. 3300 nazwisk. Chcemy ludziom uzmysłowić, jaka była skala represji. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie pokazać jej w pełni, bo do tego przecież dochodzą dziesiątki tysięcy osób zwolnionych wtedy z pracy na Śląsku. Było to wszystko nie tak dawno, prowadzone są badania, a wciąż jest to temat do końca nie przebadany... W tym samym czasie w kinie Światowid w Katowicach odbędzie się „Godzina policyjna”, przegląd filmów związanych ze stanem wojennym. Przed Teatrem im. Mickiewicza, na rynku w Katowicach, będzie wystawa zrobiona trochę inaczej niż dotychczas. Będziemy operować zdjęciem i obrazem na tablicach wielkości billboardów. Pokażemy zdarzenia ze stanu wojennego, nie precyzując, gdzie co się zdarzyło. Pokazujemy widzom, że musiało się dziać coś istotnego, że to tak strasznie wyglądało.

– Co będzie kulminacją obchodów rocznicy 13 grudnia?

– Będzie kilka ważnych, jak sądzę, zdarzeń. 13 grudnia, po mszy w intencji ofiar stanu wojennego w archikatedrze Chrystusa Króla w Katowicach, odbędzie się koncert NOSPR, Chóru Filharmonii Śląskiej i Chóru Camerata Silesia. Wykonają III symfonię Beethovena i „Exodus” Wojciecha Kilara. Natomiast prawdziwa kulminacja obchodów nastąpi przed kopalnią „Wujek”, 16 grudnia. To widowisko multimedialne, jakiego dotychczas jeszcze Polska nie widziała – na ogromnej scenie zostanie wystawiony dramat w dziesięciu częściach. Będzie to 10 scen i 10 utworów tworzących zamkniętą całość. Zapewniam, że będzie co zobaczyć i czego posłuchać. Część kompozycji specjalnie na tę okazję napisał Janusz Yanina Iwański. Będzie też na nowo zaprezentowana piosenka do wiersza Mieczysława Jastruna „Górnicy”, wcześniej wykonywana przez Jacka Kaczmarskiego i rockowa wersja „Idą pancry na Wujek” zespołu de Press.

– Dużo ludzi zmieści się przed „Wujkiem”?

– Około 10 tysięcy. Wszyscy, którzy byli przed „Wujkiem”, kojarzą krzyż i przed nim mały placyk. Ale scena będzie stała po skosie, zostanie wykorzystany parking, który znajduje się obok budynku dyrekcji, tam będzie miejsce dla widzów. Scena pod „Wujkiem” będzie ogromna, największa w Polsce. Będzie najlepsze z możliwych oświetlenie, będą scoty, z helikoptera będą sypać się wrony. Na ogromnym ekranie pokażemy historię tamtych wydarzeń, których kulminacją są trzy dni na „Wujku”. Zaczynamy od końca lat 70., przemykając do 1989 r., nie dając wszystkich odpowiedzi. Nie mówimy, jasno, co się po 1989 r. zdarzyło. Nie zostawiamy widza z wrażeniem, że wszystko jest radosne. Wszystko kończy się rozświetleniem krzyża „wujkowego”, który jest w tle sceny, który daje nadzieję. Mówi o tym, że doszło do zwycięstwa, ale jakiego, nie mówimy tego wprost. Natomiast następnego dnia, w Spodku, jest już impreza radosna, koncert „Droga do Wolności”. Wystąpią m.in. Habakuk, Lombard, Maciej Maleńczuk, T-Love, Lux Torpeda.

– I będziemy się cieszyć ze zwycięstwa?

– Właśnie. Poszczególne kapele będą pokazywać fragmenty naszej historii od lat siedemdziesiątych do dzisiaj. Utwory, które stworzą pewną całość, będą ilustrować to, co istotnego działo się w tym czasie, wszystkie problemy, z którymi borykaliśmy się.

– Czy ktoś odmówił występu?

– Kazik Staszewski, ale nie ze względów ideologicznych, lecz ze względu na wyjazd zagraniczny. Po Spodku, po koncertach i zabawie, przyjdzie znów czas na skupienie. Odbędą się organizowane przez regionalną Solidarność obchody wydarzeń w kopalniach Ziemowit, Piast i w Hucie Katowice. Tam strajki w grudniu 1981 r. trwały najdłużej. Przypomnę: w Ziemowicie i Hucie zakończyły się 23 grudnia. W Piaście – 28 grudnia i był to najdłuższy polityczny strajk pod ziemią w historii Europy.

– Dlaczego uroczystości tak różnorodne, organizowane z wielkim rozmachem, mogą odbyć się dopiero 30 lat po tamtych wydarzeniach?

– Z wielu powodów, ale powiem nieskromnie, że gdyby nie determinacja kilku osób niezwiązanych zawodowo z tą tematyką, te uroczystości mogłyby wyglądać inaczej. Potrzeba było dobrych chęci, żeby przezwyciężyć piętrzące się kłopoty, pogodzić różne wizje czy nawet interesy. Ważne pewnie było to, że wszyscy pamiętamy doskonale stan wojenny. Widzieliśmy to na własne oczy.

– W 1981 r. był pan działaczem Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Był pan 13 grudnia na Śląsku?

– Mieszkałem w akademiku w Katowicach. Jednak szybko nas wyrzucono z niego, żebyśmy nie wymyślili czegoś głupiego. Wróciłem do rodzinnej Częstochowy, a tam zastała mnie informacja o śmierci górników. Pomyślałem, że tak musiało być, że to rodzaj ofiary. Wydarzyło się coś strasznego, a zarazem ważnego. Coś, co przeformułowało moją osobowość, ale pewnie osobowość wielu ludzi. Byliśmy młodzi, nie mieliśmy rodzin, dla nas poświęcenie się nie było niczym nadzwyczajnym. Przecież 13 grudnia nie wydawało się, że to będą tylko ulotki i prasa podziemna, lecz że to będzie regularna walka. Wyobrażaliśmy sobie, że przyjdzie z tą komuną walczyć i to w sposób konkretny, że trzeba iść na barykady. Myśleliśmy, że przejmujemy tę Polskę po poprzednich pokoleniach, a skoro tak, to idziemy do lasu. Następne kilka dni, wydarzenia w „Wujku”, to zweryfikowało.

– „Wyrosło całe pokolenie ludzi w nowej Polsce, do których trzeba będzie znaleźć drogę i po prostu opowiedzieć im tę historię, czym był stan wojenny”. To słowa Łukasza Kamińskiego, szefa IPN, współorganizatora uroczystości. Wydaje się, że uroczystości, a szczególnie koncerty, rzeczywiście są przede wszystkim dla młodych ludzi. Dla starszych są natomiast celebry. Pod Ziemowitem, Piastem i Hutą.

– Do pewnego stopnia tak. Ale gdybyśmy chcieli ściągnąć tylko młodzież, tobyśmy musieli to zrobić jeszcze inaczej. Nie obyłoby się bez hip-hopu. My jednak chcemy łączyć wątki i dotrzeć do różnych odbiorców. Jeżeli robimy „Wujek” na rockowo, to możemy liczyć na bardziej świadomą czy wyrobioną młodzież. Chcemy dotrzeć do młodzieży, do widzów z pewnym przekazem, z wartościami. Nie może nawet świetny hiphopowiec śpiewać ze sceny, że tamta walka o wolność była po to, żeby teraz można było palić marihuanę... Chcemy, żeby jak najwięcej ludzi chciało nas zobaczyć, ale nie za wszelką cenę. Nie robimy wszystkiego, by mieć wielką oglądalność.

– Przy takich okazjach pojawiają się zarzuty, że Polacy najchętniej celebrują smutne, dramatyczne rocznice. A przecież są wesołe: 11 listopada, 4 czerwca czy raczej 22 grudnia – dzień przekazania Lechowi Wałęsie insygniów prezydenckich przez Ryszarda Kaczorowskiego w 1990 r.

– 11 listopada, tak jak 15 sierpnia, dla mnie, wielu osób z mojego pokolenia, zawsze był ważnym świętem. Chodziłem do kościoła, brałem udział w manifestacjach, teraz też biorę udział w uroczystościach. Są ludzie, dla których święto 11 listopada jest wielkim przeżyciem. Dla mnie też jest bardzo ważne, ale największym przeżyciem, dla mnie i moich przyjaciół, doświadczeniem niemal pokoleniowym był stan wojenny i chcemy o nim mówić.

– Wielu będzie 13 grudnia na Śląsku, ale wielu przed domem generała Jaruzelskiego. Czy w uroczystościach przez was organizowanych, będą akcenty wskazujące wprost, kto wywołał stan wojenny?

– Zdecydowanie tak. Tu nie ma żadnych szarości, wszystko jest czarno-białe. 13 grudnia zostaliśmy oszukani, byliśmy bici, niektórzy zginęli, a winę za to ponoszą konkretne osoby: generał Jaruzelski, generał Kiszczak, Jerzy Urban itp. Pokazujemy ich i wymieniamy z imienia i nazwiska.

Nasze szeregi tworzą ludzie różnych profesji i zawodów. Są wśród nas dziennikarze, politycy, adwokaci, działacze społeczni, twórcy kultury i sztuki – ludzie kreatywni których połączyło przywiązanie do konserwatywnego systemu wartości. Wierni tym wartościom wspieramy wszystkie inicjatywy promujące ideę wolnego społeczeństwa, obronę mechanizmów gospodarki wolnorynkowej oraz poszanowanie dla tradycji i kultury narodowej. Wywodzimy się z różnych grup i środowisk jednak większość z nas swoją pierwszą społeczną działalność prowadziła w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. To właśnie tam formował się światopogląd wielu z naszych członków. To właśnie tam nabywaliśmy pierwszych doświadczeń.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura