W przypadku wygranej Jarosława Kaczyńskiego trzeba będzie odkopać koncepcje Krzysztofa Dzierżawskiego – o wprowadzeniu liberalizmu tylnymi drzwiami, w obudowie socjalnej retoryki.
Temat artykułu wynika z pewnej koncepcji metodologicznej, jaką sobie przyjąłem. Uważam, że nie ma sensu zastanawiać się kogo w nadchodzących wyborach prezydenckich poprzeć, bo wpływ ludzi o poglądach wolnościowych jest niestety daleki od decydującego. Chcemy czy nie chcemy, prezydenta wybiorą inni i to na podstawie kryteriów nam obcych. Wynika z tego przekonanie, że by osiągać w nadchodzącej prezydenturze cele polityczne przy współpracy z Prezydentem bądź jego otoczeniem, trzeba w jego poglądach znaleźć punkty styczne z koliberalną ideą oraz zrozumieć jego język, jego retorykę. Pozwoliłoby to formułować komunikaty, które będzie mógł zrozumieć, zaakceptować, a wręcz przyjąć jako własne (sytuacja optymalna).
Postanowiłem przyjrzeć się pod tym kątem poglądom Jarosława Kaczyńskiego. Mimo że to kandydat Platformy – Bronisław Komorowski – na razie prowadzi w sondażach, jednak przychylam się do zdania, że raczej wygra brat zmarłego prezydenta. Używając terminologii żeglarsko-regatowej, ORP Kaczyński wprawdzie jest dalej od mety, jednak płynie kursem prosto pomiędzy końcowe boje, dobrze ustawiony do wiatru. W tym samym czasie ORP Komorowski jest bliżej mety, ale by kontynuować wyścig musi jeszcze dokonać zwrotu względem wiatru. W czasie takiej operacji wiele może się zdążyć. Zaś jego załoga wiele w ostatnich dniach robi, by wyścig przegrać. Oczywiście mimo to Komorowski może wygrać. Jednak jego obóz posługuje się językiem liberalnym, nie ma więc takiej bariery w porozumieniu, jak między Kaczyńskim, a koliberałami. Przeszkody mogą wynikać z innych kwestii, np. braku zaufania wynikającego z niezrealizowania przez PO liberalnych obietnic wyborczych.
Wypada zacząć od oczywistej i niewesołej konstatacji, że Jarosław Kaczyński ideowym liberałem zdecydowanie nie jest. Jego poglądy na rolę państwa leżą daleko od koliberalnej ortodoksji. Jest zwolennikiem sztucznego utrzymywania wysokiego poziomu życia. I tak w wywiadzie, jaki udzielił Salonowi 24, opublikowanym 13 maja 2010 r. czytamy:
„Musimy też dostrzec, że w Polsce jest wiele rodzin w trudnej sytuacji. To problem, który trzeba rozwiązać. Nie możemy się godzić na tak rażącą niesprawiedliwość”. A także: „Subwencje są konieczne. Jeżeli rodzice chcą wysyłać dziecko do przedszkola to powinni mieć do tego nie tylko prawo, ale i możliwości”.
Jest też zwolennikiem bezpłatnych studiów wyższych:
„Jestem za bezpłatnymi studiami. To wynika z Konstytucji i musi być respektowane. Uważam przy tym za bardzo dobre dla kraju, że przez ostatnie dwadzieścia lat tak znacznie wzrosła liczba młodych ludzi, którzy studiują”. I jeszcze: „Jeśli dzieci w Polsce będą dorastać w dobrych warunkach, mieć zapewnioną edukację i bezpieczeństwo materialne, Polska cywilizacyjnie będzie się rozwijać”.
Najprawdopodobniej także państwowy interwencjonizm ma na myśli, mówiąc:
„Pamiętajmy o rozwoju wsi, o budowie mieszkań, o oświacie i rozwoju nauki. To wszystko powinno stać się przedmiotem rozmowy o Polsce”.
Nie ma też co liczyć na zbyt radykalne zmiany w służbie zdrowia:
„(…) na świecie jest silna tendencja do tworzenia społecznej służby zdrowia. W Stanach Zjednoczonych, gdzie do niedawna społeczna służba zdrowia była tematem tabu, teraz wydaje się na nią gigantyczne pieniądze. Mam nadzieję, że w tej kwestii odejdziemy od podejścia doktrynalnego”.
Polemizowanie z tymi poglądami zostawiam sobie na inny moment, w tym wypadku tylko je notujemy. Warto jeszcze dodać, że Jarosław Kaczyński bynajmniej nie odżegnuje się od trudny i bolesnych społecznie reform, jeśli trzeba je będzie przeprowadzić:
„Stałem na czele rządu, który umiał obniżyć podatki i doprowadzić do wzrostu dochodów. Wiem, że nawet z trudnymi problematami można sobie poradzić”. A także : „Z cięciami jednak trzeba uważać. Bo nie można polskich problemów społecznych rozwiązywać na zasadzie, że ci, którzy mają mieć mniej, będą mieć jeszcze mniej. Ale to nie oznacza, że nie należy oszczędzać. W Polsce w ciągu ostatnich 20 lat były takie momenty, kiedy można było przyjmować rozmaite rozwiązania, niezależnie od różnic politycznych. Myślę o reformach z początku lat 90. Były niebywale bolesne, ale zostały przeprowadzone. Nie oceniam ich teraz, tylko stwierdzam fakt” (wywiad dla Salonu24, 13 V 2010).
Nieco bardziej konserwatywne podejście Kaczyński prezentuje wobec polityki zagranicznej. Na pewno uważa się za rzecznika suwerenności Polski, przeciwstawiając swoje koncepcje PO i dawnemu Kongresowi Liberalno-Demokratycznemu. W rozmowie z Łukaszem Warzechą, opublikowanej w „Fakcie” 28 IV 2009, mówi:
„Proszę sobie przeanalizować projekty Kongresu Liberalno-Demokratycznego począwszy od 1989 roku. Proszę sobie przypomnieć, kto chciał wprowadzić landyzację w Polsce nie mającej żadnych tradycji federalnych. Na zachodzie strefa szczególnej współpracy z Niemcami, na wschodzie strefa szczególnej współpracy z ówczesnym Związkiem Sowieckim. Rozważania o sensowności likwidacji Wojska Polskiego i zastąpienia go niewielkimi silami samoobrony, co w istocie prowadziłoby do neutralizacji Polski. Czym byłaby taka Polska? Podmiotem międzynarodowym czy strefą zamieszkaną przez Polaków? I proszę pomyśleć o tym, co dzieje się dzisiaj: niszczenie systemu oświaty, rozbijanie polityki kulturalnej, rezygnacja z polityki historycznej, plany sprzedaży energetyki i resztki banków, zapowiedzi radykalnej redukcji roli wojewodów. Jaki jest tego sens? Czy aby nie podobny do sensu tamtych planów sprzed lat, tylko wykonanie jest subtelniejsze? W moim najgłębszym przekonaniu mamy tu kontynuację skrajnie szkodliwej koncepcji”.
I tu znów można by polemizować z niektórymi stwierdzeniami, ale w ogólności Kaczyński mówi rzecz istotną: na pierwszym miejscu u polskiego polityka powinna stać Polska i jej suwerenność powinna być podmiotem polityki międzynarodowej, a nie „stać nierządem”. Jednocześnie Kaczyński jest przeciwnikiem modernizacji, która miałaby polegać na przenoszeniu do Polski obcych rozwiązań bez oglądania się na polskie tradycje:
„Trzeba połączyć nowoczesność z tradycją. Polska musi być państwem nowoczesnym, bo nie ma miejsca dla innej Polski we współczesnej Europie. Jednocześnie musi to być państwo mocne przez to wszystko, co buduje tradycja. Konieczny jest szacunek dla naszej historii, naszego języka, naszego dorobku kulturalnego. Powinniśmy zmierzać ku modelowi, który jest bardzo nowoczesny, a jednocześnie jest bardzo mocno zakorzeniony. Powinniśmy dążyć do takiego modelu gospodarczo-społecznego, w którym Polska jest atrakcyjnym miejscem do inwestowania tworzy się u nas produkty i usługi wymagające najnowocześniejszych technologii, nasza kultura jest ceniona w świecie, a jednocześnie pamiętamy o naszej historii o tradycji, o wartościach, które budowały nasz naród” (wywiad dla Salonu24, 13 V 2010).
Unia Europejska nie jest dla niego przestrzenią dla plastycznej działalności urzędników, czymś, co można dowolnie urobić według wymyślonej w gabinecie koncepcji:
„Europa to jest organizm, na który składają się narody, kultura i państwa, to nie jest coś, co można zmieniać na zasadzie radykalnej inżynierii społecznej. Unia Europejska powinna stworzyć dobry mechanizm współpracy państw europejskich przy jednoczesnym mocnym przypominaniu reguł, które legły u jej podstaw. Na początku było to sześć państw i Luksemburg miał takie samo prawo głosu, jak Niemcy czy Francja. W praktyce to bywało różnie, ale tę regułę trzeba pielęgnować”.
Niestety, jednocześnie u przewodniczącego PiS dochodzi do głosu zadziwiający idealizm:
„Nie pozwólmy, by europejską solidarność psuły hasła, że «jeden bawi się i pije a inni pracują». Nawet jeśli zawierają cień prawdy, to jest to tylko cień i są ogromnym uproszczeniem”.
Jak wiemy z ostatnich wydarzeń w Grecji i innych państwach południa, jest w tym znacznie więcej, niż tylko cień prawdy. Mimo wszytko, w ogólnej koncepcji miejsca Polski w Unii Europejskiej (póki istnieje) koncepcje Kaczyńskiego są do przyjęcia.
Z tych twierdzeń szefa Prawa i Sprawiedliwości wnioski są następujące: Kaczyński nie jest z definicji uprzedzony do wszystkich koncepcji liberalnych. Należy jednak każdorazowo przekonać go do tego, że takie czy inne rozwiązanie jest trafne z punktu widzenia jego kryteriów oceny. Kryteria te są wspólnotowe i – mówiąc wprost – socjalistyczne. Aby koncepcje koliberalne trafiały do Kaczyńskiego, trzeba je obudowywać we wspólnotową retorykę. Słowa-klucze, jakich należy wobec niego używać, to: społeczeństwo, wspólnota, państwo, jedność, solidarność. Przymiotnik „społeczny” należy dodawać gdzie się tylko da. Trzeba mu cierpliwie pokazywać, w jaki sposób takie czy inne rozwiązanie może się przyczynić do wzmocnienia Polski i społeczeństwa, przede wszystkim do wzrostu zamożności Polaków i do wychodzenia z biedy najuboższych. Jeśli zwolennicy koncepcji wolnościowych będą stosować taką retorykę w kontaktach z prezydentemin spe,to widzę szansę na przekonanie go do sensownych rozwiązań. Być może będzie to oznaczało, że uda się zliberalizować przepisy prawne tylko wobec grup najgorzej zarabiających, ale to i tak sukces, biorąc pod uwagę, że większość polskiego PKB wytwarzają małe i średnie przedsiębiorstwa. Tak czy inaczej, w przypadku wygranej Kaczyńskiego trzeba będzie odkopać koncepcje Krzysztofa Dzierżawskiego – o wprowadzeniu liberalizmu tylnymi drzwiami, w obudowie socjalnej retoryki.
---------------------------
Tekst ukazał się w majowym numerze Gońca Wolności. Biuletynu Stowarzyszenia KoLiber.
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka