Zwiastun filmu „Popiełuszko. Wolność jest w nas” sugeruje, że wypada go znać, a ponieważ nie zgadzam się z większością krytycznych recenzji, dorzucam swoje trzy grosze po jego obejrzeniu.
Wskazane przez niezadowolonych usterki są nieznaczne lub nietrafione. Film dobrze oddaje ówczesne realia, co czyni go niezastąpionym w edukacji nie tylko młodzieży (nie wiedziałem, że MO przeczesywała ośrodki wczasowe). Uznanie należy się za pokazanie szerokiej palety technik działań SB i obrony podziemia przed nimi. Z uwagi na młodzież powiększyłbym wątek telewizyjnych konferencji Urbana – dziś znają go tylko z „NIE”.
Nie widać patosu, ponieważ martyrologia sąsiaduje ze zwyczajnością dnia codziennego. A ta codzienność nie zawsze jest prosta i czarno-biała, poczynając od pytań stawianych ojcu po grzybobraniu, a skończywszy na podejrzeniach o współpracę Piotra z SB, które ujawniają Jarzynowie. Stres odbija się na bohaterze dość typowo: widzimy problemy zdrowotne i wypalany w samotności papieros, co skraca dystans między postacią a widzem. To zwyczajny człowiek, a nie omnibus z gotowymi odpowiedziami na pytania przyjaciół. Ma problem z jednoznaczną oceną wyjazdu młodej dziewczyny za granicę i z odpowiedzią na dylemat robotnika, jak wyznaczyć granicę między czasem poświęconym rodzinie i walce z systemem. Stał się groźny dla władzy nie tylko za sprawą kazań, lecz skutecznego konkurowania o względy robotników. Pomysł Pielgrzymki Ludzi Pracy przedstawiono tak, jakby rolnicy i lekarze (którzy mieli już swoje pielgrzymki) nie byli „ludźmi pracy”, ale najwidoczniej nielogicznemu systemowi mógł zagrażać tylko ktoś równie nielogiczny.
Krytycy filmu wiedzą o życiu Popiełuszki pewnie tyle, co ja, lecz nie przeszkadza im to wątpić w znaczenie pokazanych wydarzeń i spotkań z jego udziałem. Jakby nakręcenie opowieści stało się katalizatorem narodzin gromady ekspertów od CV kapelana „Solidarności”. Tęsknią za pluralizmem zbuntowanych przeciw władzy i dzieleniem włosa na czworo, zapominając, jak bardzo wspólny wróg jednoczy ludzi (nikomu nie przeszkadzało, że Labuda nie przyklęka w kościele). Wskazują na rwaną akcję, a przecież jest to częste w wielu produkcjach. Film nie jest dzięki temu nużącą biografią mimo dwuipółgodzinnej emisji. Herosi także miewają w życiorysie okresy ziejące nudą zwyczajności, którymi niekoniecznie da się – wbrew nadziejom domorosłych psychologów – wyjaśnić powody kształtowania się charakteru księdza. Nikt nie zarzuca Ewangeliom, że pomijają w życiu Chrystusa okres między dwunastym a trzydziestym rokiem życia.
Istotnym zaniedbaniem jest brak genezy tłumów na mszach odprawianych przez kapłana – przecież nie pojawiły się na pstryknięcie palcami. Można to było naprawić częstszym cytowaniem kazań Popiełuszki – to za nie kochali go wierni i nienawidziła władza. Zagadkowo również rysują się niedomagania bohatera na zdrowiu, z których diagnozy reżyser uczynił intrygującą tajemnicę, ale to krytykom dzieła już nie przeszkadza…
Marcin Motylewski jest od 2003 roku sędzią Sądu Naczelnego Stowarzyszenia KoLiber. Felieton ukazał się w marcowym numerze miesięcznika "Nasz Płock".
www.koliber.org
Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Posiadamy ponad 20 oddziałów w miastach całej Polski.
Konserwatyści, liberałowie, libertarianie, wolnościowcy, monarchiści, minarchiści, anarchokapitaliści, antykomuniści. Licealiści, studenci i przedsiębiorcy - młode pokolenie, któremu bliskie są wartości takie jak: ochrona własności, wolność gospodarcza, rozwój samorządności, szacunek dla historii i tradycji oraz silne i bezpieczne państwo.
W naszej działalności dążymy do:
I Realizacji idei wolnego społeczeństwa.
II Całkowitego poddania gospodarki mechanizmom rynkowym.
III Obrony suwerenności państwowej.
IV Stworzenia "silnego państwa minimum" opartego na rządach Prawa.
V Rozwoju samorządności.
VI Poszanowania tradycji i historii.
VII Uznania szczególnej roli Rodziny
Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych przedsięwzięć jak międzynarodowe konferencje, obozy naukowe, panele dyskusyjne poprzez uliczne manifestacje aż po nieformalne spotkania, imprezy integracyjne oraz pikniki.
Różnorodność nurtów sprawia, że są wśród nas ludzie o różnych poglądach. I właśnie to jest naszą siłą. Nie zawsze się zgadzamy, ale to jedyne takie miejsce na polskiej scenie politycznej, gdzie prawica potrafi rozmawiać i wypracowywać kompromisy.
Poszczególne teksty zamieszczane na blogu nie są oficjalnym stanowiskiem Stowarzyszenia.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura