strof strof
824
BLOG

Wilcy

strof strof Rozmaitości Obserwuj notkę 32

Wieprz obudził się wilkiem, bo cuda jednak się zdarzają. Jakże rozkoszny był pierwszy kwadrans po przebudzeniu, gdy można było spokojnie i bez ruchu napawać się gęstą sierścią, która zastąpiła szczecinę! Jednak wilk nie może próżnować. Ruszył na łowy. Myliły mu się nieco kroki, bo w końcu wilk porusza się inaczej niż, z przeproszeniem, świnia, ale ogólnie nie miał sobie niczego do zarzucenia: ani jako wieprz, ani jako wilk. Gospodarz, którego napotkał, nie wyglądał na zdziwionego. – Paciary mi daj! – warknął wieprz, który obudził się wilkiem. – I ziemniaków! Byle dużo.
Gospodarz nasypał ziemniaków do koryta i nalał gęstej paciary.
– Dobrze aby ukiszona? – zmarszczył brwi nowy wilk.
– Paciara? Paciara jest ukiszona jak fiks – odpowiedział gospodarz.
Wilk zanurzył pysk w korycie.
– Aha – prychnął, nie przerywając jedzenia – teraz to nie jest żadna paciara, ino jagnięcina!
– Ino jagnięcina – zgodził się gospodarz. Obojętność jest pierwszą, drugą i trzecią religią.
W chlewiku przybyło jagnięciny, a jednocześnie nikt nie odnotował niedoboru paciary. Cuda jednak się zdarzają.
Mijały błogie dni. Wilk co świt wyruszał na łowy i najadał się do sytości złowioną w korycie jagnięciną, zakiszoną na dodatek jak fiks. Troszkę niepokoiło go to, że wśród znajomych są same świnie, a nie ma żadnego wilka, choćby skundlonego, ale i na to przecież znajdzie się milion sposobów. – Też możecie być wilkami – powiedział łaskawie wieprz, który obudził się wilkiem. Koledzy podnieśli uszy i zastrzygli nimi jak wilki. – To znaczy tak na chwilę – dodał szybko wilk, bo przyjaźnie przyjaźniami, a jakaś hierarchia musi obowiązywać.
To były piękne lata. Wataha wybiegała razem na polowania, zagryzała paciarą i cudownie chrząkała do księżyca, który był bardziej pyzaty niż zwykle, a przynajmniej tak się umówiono. Ziemia przesuwała się pod łapami drapieżników, popychana do żwawszego biegu  przez zakrzywione pazury.
– Wilcy wy moi – szeptał czule nowy wilk do swoich towarzyszy i mocnym głosem dodawał: – Wilcy!
Wieprz, który był wilkiem, obudził się na powrót wieprzem, bo cuda jednak się zdarzają. Uniósł łeb, który przez te wszystkie wilcze lata zdążył mu już posiwieć, i rozejrzał się po okolicy. Nie trzeba było zresztą wielkiego wysiłku, bo okolica nie należała do rozległych: chlewik był swojsko zaświniony, gnój pachniał słodko i miał w sobie coś przyjemnie niepokojącego. Wieprz zerknął do koryta i z zadowoleniem stwierdził, że paciara jest ukiszona jak fiks. Wytoczył się na zewnątrz. Gospodarz był obojętny, księżyc złocisty, a schowana pod krzakiem agrestu kępka wilczej sierści połyskiwała jak najprawdziwsze szlachetne srebro.

strof
O mnie strof

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Rozmaitości