polona.pl
polona.pl
Stronniczy Stronniczy
14627
BLOG

Kiedyś to będzie, czyli skąd góral wytrzasnął granicę polsko-chińską?

Stronniczy Stronniczy Chiny Obserwuj temat Obserwuj notkę 2
„Jak powiedział stary góral Polska będzie aż po Ural, za Uralem będą Chiny, was nie będzie skurwysyny!” – popularność tego powiedzenia rośnie z każdym spalonym rosyjskim czołgiem i każdym wrogim żołnierzem, który dołącza do swoich kamratów użyźniających ukraiński czarnoziem. Ale skąd się ono właściwie wzięło?

W zyskaniu popularności prócz wojny pomaga z pewnością optymistyczna dosadność rymowanej przepowiedni.  Oto bowiem jakiś stary góral – powiernik ludowej mądrości, o niemal mistycznym charakterze rzuca w świat już nie tylko prognozę pogody, ale i prognozy geopolityczne. Skąd jednak temu podhalańskiemu mędrcowi mógł przyjść do głowy akurat Ural, dlaczego właśnie Chiny? No i kiedy to wszystko się zaczęło?


Tytułowy cytat jest fragmentem zwrotki ze znanego przeboju śpiewanego na każdym weselu i przy każdym ognisku jak kraj długi i szeroki – „Hej sokoły”.  Piosenka ta oryginalnie pochodzi z połowy XVIII wieku, jednak interesujący nas fragment zdecydowanie nie jest tak stary, ba treściowo w widoczny sposób odstaje od głównej części utworu. Chiny co prawda były znane ówczesnym Polakom, ale zdecydowanie bardziej ze słyszenia. W czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów lokowały się na najdalszych granicach sarmackiego universum. Choć pierwsze relacje Polaków z Państwa Środka pochodzą z początków XVII wieku (nieoceniony Michał Boym SI), choć na przedproża Syberii docierały zagony Lisowczyków, którym przyszło oglądać słynny posąg Złotej Baby, choć zbuntowany polski szlachcic założył państewko Jaxa na granicy z Chinami, a pod koniec I wojny światowej defilowały w Szanghaju oddziały polskie, to jednak bezpośrednie kontakty rozpoczęły się dopiero w wieku XX, gdy Rzeczypospolita wróciła na mapę świata.


W II RP obraz Chin i ich mieszkańców kształtowały kolonialne stereotypy powstałe w zachodnich mocarstwach. Chińczyk był przede wszystkim obcym z dalekiego kraju, mieszanką fascynacji egzotyką i obawy przed potencjałem tego kraju, który w mniemaniu Europejczyków mógłby stać się przodującym państwem świata. Ślady tych obaw widać w literaturze międzywojennej, choćby w wizji Polski XXII wieku ze znaczną chińską mniejszością zamieszkującą Warszawę na podobieństwo ludności żydowskiej w II RP („Czandu” Stefana Barszczewskiego) czy w pesymistycznym „Nienasyceniu” Witkacego (a może artysta opowiadał jednak o książce któremuś ze znajomych górali?). Nowego właściciela Syberii szukano jednak nie w Pekinie a w Tokio. Konflikt Japończyków z Sowietami pozwalał rodzimym marzycielom przypuszczać, że to oddziały armii cesarskiej spotkają się z naszymi ułanami u podnóża Uralu.


Zmiana nastąpiła po II wojnie światowej kiedy to w nowej rzeczywistości Chińczycy zarówno w prasie, jak i literaturze portretowani byli jako bohaterska forpoczta  rewolucji komunistycznej. Relacje na linii Warszawa-Pekin przeżywały swój złoty okres, w stolicy Polski obywały się tajne amerykańsko-chińskie spotkania, a Stanisław Lem w „Astronautach” ukazywał mieszkańców tego azjatyckiego państwa jako przykład zjednoczenia ideą komunizmu przy zachowaniu własnej zewnętrznej oryginalności. Chiny także w 1956 roku obiecały wsparcie dla zmian popaździernikowych w PRL. Relacje na szczeblu państwowym doznały uszczerbku w l. 60 kiedy to zaostrzył się konflikt na linii Pekin Moskwa, a Związek Radziecki bezwzględnie egzekwował niepodzielność swoich wpływów w „swojej” części Europy zaś opcję chińską wybrała właściwie tylko Albania.


Temperatura sporu radziecko-chińskiego była wciąż wysoka, stale dochodziło do incydentów granicznych, a w 1968 roku minister spraw zagranicznych ChRL Chen Yi zgłosił pretensje do 1,5 miliona kilometrów kwadratowych radzieckiego terytorium! Wreszcie na początku marca 1969 r. na rzece Ussuri (znanej każdemu kto czytał przygody Tomka Wilmowskiego)  padły strzały ze strony chińskiego oddziału, który przeprawił się na radziecki brzeg. Spór graniczny odbił się jak widać dużym echem w dalekiej Polsce, za pomocą kpiny i dowcipu komentowano sytuację kiedy dwóch czerwonych rzuca się sobie do gardeł. To właśnie z tamtego czasu pochodzi znany dowcip o komunikacie Radio Erewań: „Komuniści chińscy zaatakowali pracujący w polu radziecki traktor; traktor odpowiedział celnym ogniem po czym odleciał w kierunku północnym”. Stąd szukając czasu powstania owej zwrotki, stawiałbym właśnie na l.60. Komunistyczne władze wspierały tradycyjnie Kraj Rad, więc na zasadzie przeciwieństwa społeczeństwo życzliwszym okiem patrzyło na Chińczyków – nie mogą być przecież tacy źli skoro piorą Ruskich? Może zadział ten sam odruch co kilka lat wcześniej kiedy w Palestynie „nasi” Żydzi” zwyciężali „ruskich” Arabów?


Zatem wtedy pewnie pojawiły się dodatkowe zwrotki „Sokołów” z fragmentem o granicy:


Wszystko, cośmy ukochali
Bolszewicy nam zabrali
I zieloną Ukrainę
I kochaną mą dziewczynę!
Ref. Hej, hej, hej, sokoły ...
Jak powiadał stary góral,
Będzie Polska aż po Ural,
Za Uralem będą Chiny,
Was nie będzie skurwysyny !


W obecnej sytuacji do granicy polsko-chińskiej możnaby dodać życzenie, aby jak najszybciej kordon ukraińsko-gruziński był granicą pokoju. Czego sobie i Państwu życzę.

Stronniczy
O mnie Stronniczy

Słucha o czym gadają obrazy, ogląda i czyta książki, a czasem je pisze. Lubi wombaty, miód pitny i etykiety zapałczane. Widz z peryferii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka