Był niedzielny ranek. Jak zwykle wyszedłem z psem na spacer. Niby ciepło, ale niebo bardzo szybko zaczęły zaciemniać chmury. "Coś się wydarzy złego!" - pomyślałem.
Nagle w kępie traw coś zaszurało. Pies pobiegł, ale zaraz wrócił z podkulonym ogonem. Podszedłem bliżej. "O mada faka!" - wywało mi się. To pełzł zamach stanu! Ten sam, co go trzy lata temu dostrzegł sam Redaktor, Adam M.
Uciekliśmy wraz z psem mocno przestraszeni.
Poniedziałkowy ranek był inny. Słońce świeciło cieplutko. Pies brykał radośnie. Z lekkim niepokojem zbliżyłem się do feralnego, trawiastego miejsca.
Ufff... pełzający zamach stanu zniknął!
I o dziwo, ludzie nie uwierzycie! - na jego miejscu wyrosła czereśnia zdrowego rozsądku.
Piękna, pnąca się coraz wyżej, już z małymi owockami. Spróbowałem zielonych kuleczek. Co za ulga – brzydkie, ale słodziutkie!
Jak zwycięstwo.
Z podniesionymi głowami ruszyliśmy z psem do przodu. Zgoda zbudowała nam nową Polskę.