Zewsząd słychać głosy, jakie to faux pas popełnił Jarosław Kaczyński, nie przychodząc na zaprzysiężenie prezydenta Bronisława Komorowskiego. Obciach? Brak kultury? Chamstwo?
A może działania analogiczne do tych, które wykonywali rywale poprzednich prezydentów RP?
W 2005 roku na inauguracji prezydentury Lecha Kaczyńskiego zabrakło jego przeciwnika w II turze, Donalda Tuska (szefa PO, największej wówczas partii opozycyjnej w Sejmie).
Czy może ktoś pamięta, jak zachował się Lech Wałęsa w 1995 roku? O ile mnie pamięć nie myli, chyba nie uświetnił swą obecnością zaprzysiężenia Aleksandra Kwaśniewskiego.
Podobnie, jak Stan Tymiński olał zaprzysiężenie Wałęsy. Mazowiecki był? Może ktoś pamięta?
Lemingi takich analogii nie przyjmują do wiadomości.
Mają swoją teorię i będą się jej trzymać: obcich, brak kultury, chamstwo...
A może po prostu tradycja?
Darz Bór
