T. Strzyżewski T. Strzyżewski
214
BLOG

RACJONALIZACJA AUTOCENZURY, CZYLI LOGIKA W ERYSTYCE

T. Strzyżewski T. Strzyżewski Polityka Obserwuj notkę 0

W „szlachetnym” odruchu obrony przed zniesławianiem peerelowskich dziennikarzy, których w moim poprzednim wpisie „Fałszywy mit Tygodnika Powszechnego”zaliczyłem do najważniejszych cenzorów w w systemie medialnym PRL, oskarżony zostałem o to, że sam nie jestem od nich lepszy, ponieważ pracując w ciągu mojego 18. miesięcznego pobytu w GUKPPiW nad przygotowaniem dokumentacji demaskującej peerelowską cenzurę musiałem też brać w tym udział.

 

W komentarzu do powyższego tekstu osoba kryjąca się pod ksywką „JOX” zadała mi „podchwytliwe” pytanko: Jeżeli praca w reżimowych mediach to kolaboracja, jeżeli poddawanie tekstów cenzurze redakcyjnej i cenzurze uzupełniającej to  kolaboracja, to jak nazwać pracę w GUKPPiW, jak w Pana wypadku?”

 

To oczywiście klasyczny przykład pytania z tezą. Gratuluję zatem panu „JOX” manipulatorskich umiejętności. Otóż nie drogi Panie „JOX”! Moja praca – podczas tego mojego 18 miesięcznego zatrudnienia w GUKPPiW, tj. od chwili podjęcia decyzji zdemaskowania zbrodniczej działalności tego urzędu aż do otrzymania paszportu i wyjazdu do Szwecji – nie polegała na cenzurowaniu niewinnych ofiar tego urzędu. Polegała ona częściowo tylko także – to prawda – na kontrolowaniu i korygowaniu przy pomocy „matrycy instruktażowej” precyzji w stosowania zasad cenzury przez dziennikarzy (autocenzury) i przez redaktorów (cenzury redakcyjnej). Miałem jednak przede wszystkim do czynienia nie z ofiarami cenzury lecz z jej SŁUGUSAMI. Traktowałem tę „służbową czynność” wyłącznie instrumentalnie, jako jedyną możliwą metodę, pozwalającą mi wykonać zadanie, którego realizacji się podjąłem. Główną natomiast i zasadniczą częścią mojej pracy było ręczne przepisywanie tejże właśnie „matrycy instruktażowej” czyli „Księgi Zapisów i Zaleceń GUKPPiW”. Wykonywanie wspomnianych „czynności służbowych” zabezpieczało (w sensie dostępu do nich) przygotowywanie i kompletowanie przeze mnie dowodów zbrodni peerelowskiej cenzury, które po 18 miesiącach udało mi się wywieźć i opublikować na Zachodzie. Jeśli Pan tego nie rozumie lub też udaje, że nie rozumie – to jest już Pana a nie mój problem.

 

Jakże mógłbym czuć się cenzorem, skoro pracowałem przeciwko cenzurze? To moja praca oraz rezultat tej pracy wymierzony były przeciw cenzurze. Praca zaś peerelowskich dziennikarzy wspierała oraz utrwalała komunistyczną cenzurę. Wykonywanie jej wymagało bowiem posługiwania się autocenzurą oraz podporządkowania się pozostałym jej formom (redakcyjnej oraz instytucjonalnej). I oni dziś o tymdoskonale wiedzą.  

 

Jeśli peerelowscy dziennikarze naprawdę czuliby się ofiarami (wbrew temu, na co wskazują opublikowane przeze mnie dokumenty), to zamiast zniesławiać mnie od 34 lat – cieszyliby się z tego co zrobiłem. Czyżby mieli mi za złe, że to w ich obronie zadałem cios rzekomemu ich prześladowcy? A tak przecież się zachowują. Obłuda winna mieć chyba jakieś granice.

 

W 1977 roku zdemaskowałem cenzorską działalność GUKPPiW. W 2005 r.otrzymałem z IPN status pokrzywdzonego. W 2006 r. odznaczony przez Prez.RP Lecha Kaczyńskiego krzyżem ofic.orderu Odrodzenia Polski. W tym roku - reedycja "Czarnej Księgi Cenzury PRL"

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka