Platforma Obywatelska pod wodzą Tuska postawiła na opcję niemiecką. Innymi słowy na ścisły sojusz z Berlinem, zarówno w wymiarze strategicznym, polityki gospodarczej,jak i bieżącej polityki europejskiej. Nie trzeba być szczególnie bystrym, by to dostrzec. Wystarczy nie być ślepym i zacietrzewionym. Nie jest przy tym ważne, jaka była geneza tego sojuszu. Na ile względy osobiste Tuska odegrały istotną rolę w tym wyborze, czy też nie. Ważne jest to, że sojusz ten jest hołubiony przez obecnego kierownika PO Schetynę, a dysydentów w PO, w tym względzie, wcale nie widać. Nie jest to więc decyzja budząca kontrowersje w partii.
Dla reszty z nas, którzy nie są aparatczykami PO i nie muszą potakiwać Schetynie, istnieje kwestia o zasadniczym znaczeniu. Czy tego rodzaju sojusz niemiecko -platformerski ma sens i czy jest korzystny dla Polski? Otóż, moim zdaniem, nie.
A to dlatego, że w kwestii bezpieczeństwa Niemcy nie mogą nam niczego realnego zaoferować. Nie dysponują potencjałem militarnym, który liczyłby się na strategicznym poziomie. Nie są potęgą nuklearną. I samo to wyklucza Berlin z grona potentatów militarnych. Nie ma co się dalej nad tym rozwodzić. Pomocy militarnej musimy szukać gdzie indziej.
Po drugie, zbyt duża ( jako udział w handlu wzajemnym oraz inwestycjach ) i ścisła współpraca gospodarcza z Niemcami, jest dla Polski również niekorzystna. A to dlatego, iż nasze sąsiedztwo niejako w naturalny sposób buduje wzajemne relacje gospodarcze. Ale ich nadmiar, przy ogromnej asymetrii potencjałów, prowadzi do uzależnienia polskiej gospodarki od Niemiec. To zawsze jest błędem, niezależnie które państwo by to nie było. To chyba też oczywiste. Polska musi więc dywersyfikować swe relacje gospodarcze, a nie popadać w monokulturę czy to inwestycyjną czy handlową.
Po trzecie, geopolityka. Ta też przemawia przeciw wiszeniu na niemieckiej klamce. Dlaczego? A no dlatego, że obecna struktura geopolityczna przeżywa wstrząsy, które mogą ( i raczej doprowadzą ) do istotnego przemeblowania obecnej struktury. Niestety, ale nastają w tym względzie "ciekawa czasy". Niemieckie aspiracje i dążenia do wypchnięcia USA z Europy są moim zdaniem sprzeczne z naszym interesem narodowym. Uważam tak, gdyż wycofanie się Amerykanów szalenie wzmocniłyby niemiecką hegemonię nie tylko w EU, ale w całej Europie. Brexit oznacza, iż UK skazane będą na jeszcze ściślejszy sojusz z " kuzynami zza stawu ", ale przy wycofaniu się jankesów z Europy, byłby to li tylko pakt obronny dla Londynu. W kontynentalnej Europie, Londyn byłby graczem drugoligowym. Cóż i któż wtedy powstrzymał by Niemcy przed próbą skonsumowania ich " rosyjskiego marzenia" - czyli układu z Moskwą? Nikt. No przecież nie grająca drugie skrzypce Francja! A w tym scenariuszu, Polska byłaby skazana na rolę obserwatora w nowym podziale Europy Środkowej na sfery wpływów. Niemiecką i rosyjską. Będąc uzależnieni gospodarczo i politycznie od Berlina, nie posiadając gwarancji bezpieczeństwa, nie mielibyśmy żadnych atutów w tej grze. Żadnych. To droga do klęski. Ergo, musimy starać się o zatrzymanie USA w Europie i nie pomagać Berlinowi w drodze do całkowitego podporządkowania sobie państw członkowskich EU.I to nie dlatego, że jesteśmy anty-niemieccy, czy pro-amerykańscy, ale dlatego, że taki jest nasz interes narodowy.Jak to robić, to już całkiem inna historia. ".
Inne tematy w dziale Polityka