W publicystyce politycznej dość często można zauważyć leitmotiv pojednania, bądź porozumienia ponad podziałami. Miałoby ono stanowić zakończenie ostrego sporu politycznego " w tym kraju". Autorzy tych wezwań zazwyczaj odwołują się do argumentacji moralnej lub estetycznej - że byłoby to rzeczą dobrą i ładną, tak sobie uścisnąć dłonie i zapomnieć o różnicach w poglądach. Czasem przywołują argument pragmatyczny, bo przecież jak mówi przysłowie: zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Zapewne w jakimś wymiarze spraw porozumienie jest możliwe i pożądane. Tam gdzie sporu nie ma lub lub jest pozorowany dla odwrócenia uwagi od zasadniczej linii podziału. Jednakże zgoda w tych sprawach, w żaden sposób nie rozwiąże kluczowych problemów, dzielących politycznie Polskę.
Jesteśmy skazani na konflikt i na jego rozstrzygnięcie. Żadne gesty go nie rozwiążą, żadne wezwania go nie zamażą. Dotyczy bowiem spraw zasadniczych dla przyszłości Polski. Da odpowiedź na pytanie: jaka i czyja ma być Polska? Przynajmniej na tak długo, jak decydować o tym będą mogli Polacy. Oto krótka lista zasadniczych pytań wokół których zasadza się obecny spór polityczny w naszym państwie;
1A) Czy Polska winna uczestniczyć w budowie federacyjnego państwa Stanów Zjednoczonych Europy? Czy przechodząc ten proces winna ulec landyzacji i przestać być państwem unitarnym? Czy:
1B) powinna opowiadać się za orginalną koncepcją EU, organizacji państw narodowych i pozostać państwem unitarnym?
Jak łatwo zauważyć, nie ma tu żadnego pola do kompromisu, żadnej możliwości spotkania się w pół drogi. To jest alternatywa wykluczająca; albo-albo.
2A) Czy Polska winna opierać swą doktrynę bezpieczeństwa o NATO, w którym główną rolę odgrywać ma potencjał militarny i polityczny USA? czy:
2B) Polska powinna wraz Niemcami i Francją zabiegać o budowe europejskiej armii, minimalizację roli NATO i wyprowadzkę USA z Europy?
I tym razem, nietrudno dostrzec, że odpowiedzi na te pytania, nie tylko się wykluczają, ale w dużej mierze wynikają z rozstrzygnięcia wczesniejszej alternatywy.
3A) Czy Polska winna pozostać krajem, którego tysiącletnia historia wyrasta z przyjęcia i kultywowania chrześcijańskiej wiary i kultury i fundujących ją wartościach? Innymi słowy, czy zmiany w naszej kulturze i cywilizacji mają przebiegać w sposób ewolucyjny, tak jak działo się to dotychczas, z wyjątkiem rzecz jasna historycznych kataklizmów, czy też:
3B) Polska powinna naśladować wzorce zmian kulturowych i społecznych, tak widocznych w Zachodniej Europie, opartych o neomarksistowską doktrynę dekonstrukcji chrześcijańskich norm i wartości i realizować polityczny plan przebudowy polskiego społeczeństwa, jak ma wynikać z "nowoczesnych" doktryn?
I znów, w żaden sposób świata "ruji i porubstwa" nie da się pogodzić z chrześcijańską tradycją polskiej kultury. Musimy dokonać wyboru: albo-albo. Musimy również zdecydować, czy Polska ma należeć do wszystkich jej obywateli, czy też do wąskiej grupy ideologicznego i fianansowego interesu.Innymi słowy:
4A) Czy wszyscy Polacy są równi w swych prawach politycznych i decydują ( oni i tylko oni ) swym głosem wyborczym o obliczu władzy, czy też:
4B) Ostateczne, rozstrzygające zdanie, o kształcie polskiej polityki mają mieć władze sądownicze, tak w Polsce jak i zagranicą, niepodlegające demokratycznej kontroli i nieposiadające demokratycznego mandatu do sprawowania swej władzy?
Niezależnie od odpowiedzi, jakich sobie udzielimy na powyższe pytania, jasnym jest, że nie dają one pola do porozumienia i pojednania, ponieważ się wykluczają. Byłoby to zreszta niepożądane, gdyż tak czy owak, muszą zostać rozstrzygnięte. I o to toczy się polityczna walka w Polsce. Zresztą nie jesteśmy pod tym względem żadnym wyjątkiem. Podobne spory toczą się w innych państwach. I muszą znaleźć swe rozwiązanie. My zadecydujemy w jesiennych wyborach parlamentarnych. Bitwa będzie ostra, bez pardonu. Bo i sprawy są gardłowe.
Komentarze