Piotr Maciej Kaczyński Piotr Maciej Kaczyński
595
BLOG

Paryż za mgłą

Piotr Maciej Kaczyński Piotr Maciej Kaczyński Polityka Obserwuj notkę 1

11. Londyn przechyla się za burtę, Berlin broni się przed oskarżeniami o dominację w Europie, Warszawa pręży muskuły, Rzym liczy kasę, Madryt szykuje się na zmianę rządu, Kopenhaga się organizuje, Bruksela czeka na Święta, a Paryż?

Ta notka jest o francuskim podwójnym obliczu wobec integracji europejskiej. Jak przetłumaczyć 'two-face'? Oto chodzi. Aby dobrze zrozumieć pozycję Francji wobec Europy trzeba się cofnąć późnych lat 40tych i wczesnych 50tych XX wieku. Niemcy też się w tej układance pojawiają.

Dla Francji od zawsze naturalnym przeciwnikiem był...a Anglia. Nie z Niemcami, ale to właśnie z Anglią od średniowiecza trwały wojny, wyścigi technologiczne i cywilizacyjne. Do podbojów kolonialnych, jeżdżenia po prawej lub lewej stronie, dwóch szkół praw (kodeksowe i case-law)i, rewolucji przemysłowych itd. Zawsze Francja i Anglia. Londyn i Paryż. Rywalizacja od świtu do zmierzchu. Nawet w brytyjskich mediach po ostatniej Radzie Europejskiej pojawiły się oskarżenia, że Francuzi sprowokowali Anglików, gdyż chcieli się ich pozbyć z Unii...

Niemcy do tego trójkąta dołączyły późno, dopiero od Bismarcka. Ale wówczas Anglicy mieli swoje imperium, a Francuzi swoje, kto by się przejmował krajem (prawie) bez kolonii. Odbiło się czkawką podczas pierwszej wojny światowej. Do dziś pamiętanej na Wyspach, a i w wielu miejscach we Francji i Belgii, jako ta ważniejsza z obu wojen. 11 listopada, zawieszenie broni 1918, jest o wiele popularniejszym świętem niż 8 maja.

Wojna 1914-18 pokazała jak słabe są wywyższające się, stare potęgi europejskie. Stąd instynktownie Francuzi zwrócili się do Anglii, by wspólnie bronić cywilizowanych zasad starego świata. Pomysł był prosty: wespół z Anglią odeprzeć barbarzyńców ze Wschodu. Ale Druga Wojna to też początek rozłamu we francuskim myśleniu o tym nowym procesie, integracji europejskiej.

Pierwszy nurt myślenia: 1941-45: świat się zmienił. Francja i Anglia nie są już takimi potęgami jak były. By być w stanie dalej utrzymać taki stan dominacji anglo-francuskiej, potrzeba by zamiast konkurować między sobą oba państwa połączyć - w ten sposób będzie można lepiej stawić czoła innym, nowym przeciwnikom w świecie. Takie myślenie prezentował Jean Monnet, który podówczas był wysłany jako reprezentant rządu Francji w Londynie, a po tym jak powstał rząd Vichy (a Monnet się podał do dymisji) został wysłany jako reprezentant Wielkiej Brytanii do Waszyngtonu. W jego myśleniu (podzielanym przez Churchilla) pomagając Anglii pomagał też Francji. Był jednym z ojców słynnego projektu Land Lease pomagającym wysyłać uzbrojenie do Wielkiej Brytanii zanim USA przystąpiły do wojny.

Po 1945 roku fuzja francusko-brytyjska szybko się rozwiała, ale pomysł na połączenie sił by lepiej wykorzystać wspólny potencjał, pozostał. Skoro nie z Anglią, to z Niemcami, a okazją (i potrzebą) były niedobory węgla i stali po wojnie (konieczne do odbudowy kontynentu). Czerpiąc ze złych doświadczeń przedwojennej Ligi Narodów oraz z parasola bezpieczeństwa gwarantowanego przez USA, Monnet ze współpracownikami zaprezentował nową formę współpracy: władzę ponadnarodową, ponadrządową (supragovernmentalism). To było inspiracją Deklaracji Schumana i tego, co nastąpiło później, od Traktatów o Węglu i Stali do Rzymskich. Tu narodziła się instytucja, która z czasem dostała nazwę Komisji Europejskiej.

Francja 'dała' Europie kolejny genialny pomysł funkcjonalnej i ściślejszej współpracy państw, ale jak to często w tym kraju bywa, pierwsza go podważyła.

Drugi nurt: 1941-45: świat się zmienił. Francja i Anglia nie są już takimi potęgami jak były, ale pozostają sobie wrogie. Bo takie są; państwa i narody się nie zmieniają, trwają. Zadaniem ich przywódców jest dbać o wielkość ich narodów. Zadaniem przywódców Francji jest zadbanie o jej wielkość. Anglicy to rozumieją tak dobrze, jak i generał de Gaulle (podówczas pułkownik) - ponoć tak źle go traktowano w Londynie, skąd wygłaszał mowy do Francuzów, że nabrał do nich nieufności i wiele lat później z odwetu zawetował akcesję Wielkiej Brytanii do Wspólnot Europejskich. Bardziej racjonalne wytłumaczenie brzmi tak: De Gaulle uznał korzyści z integracji europejskiej i nie chciał, by naturalny wróg Francji miał możność korzystać z tych samych źródeł rozwoju. Upokorzone i podzielone Niemcy były doskonałym partnerem dla de Gaulle'a; ba, na tle całej oryginalnej Szóstki (Francja, Niemcy, Włochy, Belgia, Holandia, Luksemburg) Francja i de Gaulle błyszczała. To był czas francuskiej Europy. Tyle tylko, że w myśleniu o grandeur we Francji często zamazują się pojęcia prawa i polityki. Dla francuskich przywódców często to to samo. Niezależna Komisja Europejska nie mieści się w głowie. A że zarządzał nią za czasów de Gaulle'a niemiecki profesor prawa Walter Hallstein, to niespójność szybko przerodziła się w otwarty konflikt. Według de Gaulle'a nie ma miejsca na ponadnarodowe instytucje, a choć współpraca międzynarodowa jest absolutnie konieczna, to jedynie możliwa jest współpraca mięrzyrządowa.

Po de Gaulle'u przyszli Monnetowcy (mniej więcej): Pompidou i Giscard d'Estaing. Nie mieli już dworów jak de Gaulle ani jak później Mitterrand, Chirac i Sarkozy. Z Niemcami współpracowali na zasadach partnerskich, a międzyrządowość nie wykluczała ponadnarodowości. Mitterrand i Chirac mieli już bardziej wymieszane podejście, a Sarkozy to najnowsza wersja tego samego mikstu, choć z dużą domieszką de Gaulle'owskiego rozumienia o stosunkach w Europie i podejściu do prawa.

Podczas gdy Francja często błądzi zapominając o dorobku Monneta i czemu w jej interesie są instytucje wspólnotowe; to wówczas o te instytucje dbały Niemcy. To Adenauer pierwszy sprzeciwiał się pomysłom de Gaulle'a na rozminowanie Wspólnot Europejskich. Aż do Kohla był spokój na tym froncie, i po zmianie podejścia Merkel, polityka niemiecka wróciła na stare tory (silnego poparcia dla Unii i jej instytucji) od lata 2011, choć z innych powodów niż wcześniej. Czas Schroedera i Chiraca oraz Sarkozy'ego i Merkel (do lata) to najgorszy okres dla instytucji europejskich: ciągle podminowywane przez dwóch najważniejszych graczy w Europie.

Co smutne, to to, że od ponad 20 lat Francja jest w defensywie. Nie dość, że nie ma pomysłu na Europę po rozszerzeniu, to zapomniała jaka w ogóle Europa jest w jej interesie. Ostatnie wypowiedzi Sarkozy'ego (np. wystąpienie w Toulonie) i kandydata socjalistów Hollande'a niczego dobrego nie zwiastują. Paryż wciąż za mgłą.

Piotr Maciej Kaczyński, Paryż-Bruksela-Berlin, grudzień 2011

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka