Pewnie wielu się zdziwi, ale chcę, żeby Tusk wygrał, oczywiście w sierpniowych wyborach na szefa Platformy. I wcale nie mówię tego ironicznie. Chcę z jednego, prozaicznego powodu. Wiem, że zwycięstwo Tuska będzie jego porażką. Mam nadzieję, że ostateczną. Porażką jego i być może końcem Platformy i, co zupełnie prawdopodobne – rychłym upadkiem rządzącej koalicji – najgorszego rządu III RP.
Chociaż nie cenię Jarosława Gowina, podobnie jak żadnego polityka PO, gdyż uważam, że nikt przyzwoity nie powinien pozostawać w tej partii po tylu spektakularnych wpadkach, to uważam, że jego wygrana dawałaby szanse Platformie, a kto wie, może nawet rządowi na przetrwanie jeszcze dwa lata, do następnych wyborów.
Z tego względu, Gowin wyrasta w moich oczach na zagrożenie zarówno dla opozycji, jak i samego Tuska. Jeżeli członkowie PO wykażą się odrobiną instynktu samozachowawczego, w wyborach zagłosują na Gowina, jeżeli wyłącznie strachem i źle pojętą lojalnością – na Tuska.
Wolałabym, żeby byli lojalni.
Chociaż dla opozycji jest to wybór między dżumą i cholerą, to rachunek strat i zysków wydaje się oczywisty. Dlatego po raz pierwszy życzę Tuskowi zwycięstwa, nawet zdecydowanego. Jego zwycięstwo da nadzieję nam, a zwycięstwo Gowina naszym przeciwnikom, chociaż nie zdają oni sobie z tego sprawy.
Elektorat partyjny Tuska wydaje się być oderwany od rzeczywistości, dlatego jest nadzieja, że zgłosuje zgodnie z moimi oczekiwaniami.
Tusk musi wygrać!
Inne tematy w dziale Polityka