Szatonka Szatonka
73
BLOG

Requiem

Szatonka Szatonka Kultura Obserwuj notkę 1

W powodzi informacji o obfitym żniwie śmierci, śmierć indywidualna - o ile nie dotyczy nas bezpośrednio - nie robi na nas szczególnego wrażenia. Pięć dni temu zmarł Albert Uderzo, twórca komiksów o Asteriksie i Obeliksie. Salon24 nie uronił za nim ani [wirtualnej] łezki. Teraz Kostucha dosięgła Krzysztofa Pendereckiego, definitywnie kończąc Belle Époque polskiej muzyki poważnej.

Początkiem końca był 7 lutego 1994, gdy kosa Ponurej Żniwiarki zabrała nam Witolda Lutosławskiego. Sześć i pół roku później, 12 listopada 2010, zmarł w Katowicach Henryk Mikołaj Górecki. No i teraz - Penderecki... Ci, którzy urodzili się przed 1994 rokiem mogą dziś opowiadać młodym pokoleniom, że pamiętają te niezwykłe czasy, gdy w Polsce żyło równocześnie trzech wybitnych, światowej sławy kompozytorów. Penderecki, Górecki, Lutosławski. 


"Lutosławski był kapitanem na tym statku, a pierwszymi oficerami Henryk Mikołaj Górecki i Krzysztof Penderecki. Każdy z nich miał rodzaj gestu, ale to on miał ten pion, jakiego w polskiej muzyce w XX wieku nikt inny nie miał. Choć to nigdy nie była twórczość, która miałaby szaleństwo „Pasji” czy „Jutrzni” Pendereckiego, czy taki rodzaj uniesienia, jakie dawała „III Symfonia” Góreckiego – muzyka, której słuchali kierowcy na autostradach amerykańskich. Płyta Góreckiego na początku lat 90. sprzedała się w wielomilionowym nakładzie, konkurując z płytami gwiazd pop." 


Dodajmy, że konkurując skutecznie, co było ewenementem na skalę światową... Powyższy cytat to fragment wypowiedzi Michała Merczyńskiego, byłego dyrektora Narodowego Instytut Audiowizualnego. 

A Penderecki... Cóż, Penderecki... Po dzieła Pendereckiego sięgam jakby... najrzadziej. A przecież to właśnie Jego "Requiem Polskie" jest jednym z tych utworów, które w ostatnich dniach leciały sobie u mnie w tle. Może dlatego, że czuć w nim potęgę Absolutu. Alfę i Omegę. Penderecki sięga do początku stworzenia świata i do jego końca. 






Był bardzo płodnym kompozytorem. Najbardziej znany jest, wspominany w cytacie, nieformalny Tryptyk paschalny, składający się z "Pasji" - "Passio et Mors Domini Nostri Jesu Christi secundum Lucam", "Pasja według św. Łukasza" - i dyptyku "Jutrznia" - "Utrenja". Części "Jutrzni", "Złożenie do grobu" i "Zmartwychwstanie", są traktowane jako kolejne części Tryptyku.

Cechowały Go ciągłe poszukiwania i oryginalne podejście do tematu. Ciekawymi utworami Pendereckiego są "Actions" na orkiestrę jazzową czy "Partita", gdzie można usłyszeć, między innymi, gitarę elektryczną i basową. Pisał opery - gdy był młody, również dla dzieci - i muzykę filmową. Napisał muzykę do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" Wojciecha Hasa i "Katynia" Andrzeja Wajdy.  W kilku innych znanych filmach - jak "Egzorcysta" Williama Friedkina, "Wyspa tajemnic" Martina Scorsese, "Lśnienie" Stanleya Kubricka czy serial "Twin Peaks" z 2017 roku - wykorzystano fragmenty utworów Kompozytora.

"Rękopis znaleziony w Saragossie" mnie nie  zachwycił. Lubię, gdy film snuje opowieść, a nie jest jedynie zlepkiem, choćby i najdoskonalszych, scen. Tym, co uratowało film, była właśnie muzyka... Muzyka w "Rękopisie..." jest tak przejmująca, że w gruncie rzeczy to ona zbudowała cały film. Spełniła rolę narratora, który prowadzi widza przez gąszcz scen, zlepiając w opowieść luźne obrazy.





Jak podaje Salon24 news, Penderecki uważał, iż w twórczości każdego artysty odbija się epoka, w której żyje:


"Myślę, że artysta jest świadkiem epoki, w której żyje i swoją twórczością reaguje na to, co się wokół niego dzieje."


Niektóre Jego utwory były typowymi "dziećmi swoich czasów" i ich sława z czasem przeminęła. Taki los spotkał "Kosmogonię", zamówioną - i wykonaną - specjalnie na 25-lecie Organizacji Narodów Zjednoczonych przez ówczesnego sekretarza generalnego ONZ. Utwór charakteryzuje się nie tylko niebanalną muzyką, ale i niebanalnym tekstem. Jak można przeczytać na portalu Ninateka


"Choć zdarzyło mu [Pendereckiemu - dop. mój] się stwierdzić z autoironiczną przekorą, że słowną warstwę dzieła mógł był zbudować równie dobrze na podstawie książki telefonicznej, ostatecznie sięgnął do klasyków literatury, filozofii i nauki, a także do Starego Testamentu. Pojawiają się więc w utworze cytaty z: "O oświeconej niewiedzy" Mikołaja z Kuzy, "O obrotach sfer niebieskich" Mikołaja Kopernika, "O naturze rzeczy" Lukrecjusza, Księgi Genesis, "Metamorfoz" Owidiusza, "Żywiołu powietrza" Leonarda da Vinci, "O przyczynie, początku i jedności" oraz "O nieskończoności, wszechświecie i światach" Giordana Bruna, a także słowa Jurija Gagarina, Johna Glenna i fragment "Antygony" Sofoklesa."


Ze wstydem przyznaję, że dziecię-Szatonka nie wzruszyło się ani Oenzetem, ani budzącą szacunek listą utworów, które zostały - we fragmentach - wyśpiewane... I uznało "Kosmogonię" za przykład "kociej muzyki", a w niektórych fragmentach wręcz słyszało wrzask kota, ciągniętego za ogon przez jakiegoś łobuza. Strasznie ciężko mi było wysiedzieć wtedy w filharmonii... Niestety, nie spotkało się to ze zrozumieniem. Rodzice nie byli szczęśliwi, że ich dziecię jest aż tak niewyrobione muzycznie.

Dziś, gdy "Kosmogonia" budzi we mnie zdecydowanie mniej emocji... Gdy człowiek ie ma się już plastycznej wyobraźni dziecka i w utworze widzi bardziej światy Kubricka niż kota... Gdy sam utwór bez problemu - a nawet z wielką sympatią - został wysłuchany do końca... Chodzi mi po głowie, że trzeba jednak być geniuszem, by muzyką wykreować w umyśle dziecka jakiś świat. Nawet, jeśli wykreowany świat jest krańcowo odległy od zamierzeń... Spoczywaj w pokoju, Kompozytorze.





Szatonka
O mnie Szatonka

https://www.youtube.com/watch?v=B1ULWx0eflM

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura