Nie wiadomo, kim byli - historia milczy na ich temat. Nie znamy ich wieku, nazwisk ani imion. Jedyne, co o nich wiemy, to wykonywany zawód. I to, że posłuchali Głosu, który się rozszedł wśród nocnej ciszy.
Ludzie, jak my - ze swoimi troskami i kłopotami. Zmuszeni mierzyć się z chorobami i ze śmiercią. Konfrontujący własne ambicje z koniecznością zapewnienia bytu rodzinie. Dźwigający swój krzyż - jak byśmy dzisiaj powiedzieli. Choć wtedy jeszcze tak się nie mówiło.
Byli kompletnie nieprzygotowani. Nie spodziewali się tego, co nastanie za chwilę. Nikt się ich nie pytał, czy mają nastrój na świętowanie. Czy mają ochotę na radość Bożego Narodzenia.
I tak już od ponad dwóch tysięcy lat... Nie pytając, czy mamy ochotę na radość, na spotkania rodzinne... Nie czekając na nasz dobry nastrój... Głos się rozchodzi wśród nocnej ciszy.
Zdrowych, wesołych Świąt! Nie wesołkowatych, pełnych sztucznych uśmiechów i udawanego zadowolenia. Świąt pełnych radości Bożego Narodzenia.
Tej szczególnej, bożonarodzeniowej radości, którą mieli w sobie pasterze, a u herodów się jej nie spotyka. Radości, która nie wypływa z beztroskiego życia ani z akceptacji wszystkiego, co nas otacza, lecz z odwagi i siły. Odwagi, by nie uciec, a siły, by iść, gdy Głos się rozchodzi wśród nocnej ciszy.
Inne tematy w dziale Kultura