Szatonka Szatonka
254
BLOG

"Długi łańcuch ludzkich istnień połączonych myślą prostą..."

Szatonka Szatonka Kultura Obserwuj notkę 7

"Kolumna kieruje się w stronę światła padającego przez okno, jakby próbowała wydostać się na wolność. Zaledwie kilka osób – paru starców – dociera do parapetu, wydaje się jednak, że nie zdołają go pokonać. Za oknem można dostrzec postać kobiety, która odziana jest w czarne szaty. To właśnie tytułowa Melancholia – to ona stoi na przeszkodzie pochodowi ku wolności. Melancholia powstrzymuje powstańców i mędrców."

Źródło:"Jacek Malczewski Melancholia - interpretacja, opis i analiza obrazu"

 

 

W ostatnim czasie na Salonie24 pojawiły się odniesienia do obrazu "Melancholia" Jacka Malczewskiego. Wszystkie zgodne ze znaną i uznaną interpretacją, powtarzaną od ponad stu lat - ot, choćby w cytacie powyżej. Interpretacją, która znalazła swoje miejsce w szkolnych podręcznikach.
 
Tymczasem "Melancholia", widziana "na żywo" dawno temu, w poznańskim muzeum, wcale nie zrobiła na mnie "szkolnego" wrażenia. Choć "nieszkolne" zrobiła. Nie, żeby obraz mi się nie spodobał. Wręcz przeciwnie, to jedno z tych dzieł, które przyciągają wzrok i zmuszają do refleksji. Które się zapamiętuje. Ale moja pamięć łączy pierwsze spojrzenie na "Melancholię" raczej z poczuciem mocy twórczej, dzięki której na martwych płótnach ożywają postacie widziane jedynie oczami wyobraźni. Nie z poczuciem misji czy patriotyzmu. A już "szkolnego" skojarzenia z pijackim korowodem widm z "Wesela" zdecydowanie nie pamiętam. Co więcej, nie mam go i teraz.
 
Nie znaczy to, że Malczewski nie namalował obrazu patriotycznego czy obrazu o poczuciu misji, ani że szkolna interpretacja dzieła jest niewłaściwa. Po prostu, taki już los dzieł tworzonych w odruchu serca, reagujących na potrzebę chwili. W następnej chwili, gdy znika potrzeba, znika również pierwotny sposób odbioru dzieła. A samo dzieło, wyrwane ze swojego miejsca w czasie, może stać się obce nowemu odbiorcy. Czasami śmieszne. Czasami niezrozumiałe.

Bywają jednak dzieła ponadczasowe. Takie, które oprócz bieżącej, doraźnej wymowy niosą w sobie coś fundamentalnego, coś uniwersalnego. I z czasem, gdy "bieżączka" znika, to uniwersalne przesłanie coraz bardziej zaczyna się z dzieła wyłaniać... Jednym z takich ponadczasowych dzieł jest dla mnie "Melancholia" Malczewskiego.

Jak można wyczytać w wielu opracowaniach, Stanisław Wyspiański był zachwycony obrazami Malczewskiego. "Melancholia" zaś była jednym z tych, które zainspirowały go do wprowadzenia chocholego tańca do "Wesela". Ale inspiracja to nie plagiat, więc niespecjalnie mnie martwi, że - w moim odczuciu - na obrazie żadnego chocholego tańca nie widać. Ba, nie widać nawet tanecznego korowodu.

Jeżeli już mam z czymś porównywać ten tłum dorosłych, starców i dzieci, który wije się w pochodzie czasu przez wiek dziewiętnasty... Jeśli ma on mi się kojarzyć z czymkolwiek innym poza alegorią sztuki malarskiej... To nie z chocholim tańcem z dramatu obrazowi współczesnemu, lecz z owym "długim łańcuchem ludzkich istnień połączonych myślą prostą" z pieśni, która jest młodsza od obrazu o niemal całe stulecie.

Ten "długi łańcuch ludzkich istnień" nie porusza się w tańcu. Choć wyraźnie widać ruch, gwar i wir, w jaki wpadli ludzie, których los postawił na zakręcie historii.
Ten ruch, ten wir porywa... Ale nie do tańca. Nawet, jeżeli wyobraźnia podsuwa muzykę, to przy tej melodii się nie tańczy.

To, co wije się po pracowni Malarza, to nie korowód taneczny. Choć nieprzypadkowo takowy przypomina. Porównanie czynności, którą  wykonują bohaterowie obrazu do tańca było popularne nie tylko w XIX wieku. Wnuki i prawnuki tych, którzy zostali sportretowani w dziele Malczewskiego też będą używać podobnej poetyki. "Do tańca grają nam..." - będą sobie melancholijnie podśpiewywać.

"Coś mi tu nie gra!" - pomyślisz pewnie uważny Czytelniku. I będziesz mieć rację. Bo na czoło takiego quasi-tanecznego korowodu... tego, w który się "wyrusza jak w tan"... stojących nad grobem starców się nie posyła. To miejsce dla "młodych byczków" i mężczyzn w sile wieku.

Zatem, pomimo pierwszego wrażenia, to nie jest TEN korowód. Choć zobrazowani w "Melancholii" starcy pewnie nieraz w takim kroczyli. Nieraz pewnie śpiewali "twarde pieśni", które "w twarde życie(...) wiodą jak w tan", zanim dotarli do kresu drogi. Zanim... pilnując swojego miejsca w kolejce, w owym "długim łańcuchu ludzkich istnień"... prawie dotarli do celu. Zanim stanęli u stóp ściany z oknem i odzianą w czerń kobietą.

 

 



 

 

Szkolna interpretacja Panią w Czerni nazywa Melancholią i czyni ją winną braku walki narodowowyzwoleńczej. Ale jeśli zobaczymy w tym tłumie maszerującym przez Czas "długi łańcuch ludzkich istnień połączonych myślą prostą"... To czy aby na pewno Pani w Czerni stoi temu łańcuchowi na przeszkodzie?

I tak, i nie... To Ona przecież tutaj jest Odźwierną.

Napracowała się przez te wszystkie lata mijającego wieku i teraz stoi po drugiej stronie, niedbale oparta o parapet. Odpoczywa, pogrążona w melancholii... Pani w Czerni jest w melancholii, ale sama nie ma na imię Melancholia. Pani w Czerni inaczej się nazywa... Zaraz wstanie i przepuści przez uchylone okno tych umęczonych życiem staruszków, którzy już dotarli do kresu. Zacznie pewnie od tego, który - bez siły - położył głowę na parapecie... Ale to dopiero za chwilę. Ale to jeszcze nie teraz.

Teraz stoi przy uchylonym oknie i lewą ręką przytrzymuje je, by szerzej się nie otwarło. Pani w Czerni nie spieszno go otwierać. Ma na sobie długą, czarną, prostą suknię nie krępującą ruchów. Z kapturem okrywającym głowę i rękawami do łokcia, by łatwiej Jej było używać narzędzia. Narzędzie oddała do wyklepania. W ubiegłym wieku było często w użyciu, następny wcale lepiej się nie zapowiada, więc klepanie bardzo mu się przyda.

Pani w Czerni stoi tyłem do ludzi. Nie zwraca uwagi na cały ten "długi łańcuch ludzkich istnień połączonych myślą prostą", maszerujący przez Czas. Na kobiety i dzieci. Na mężczyzn. Na staruszków u kresu żywota. Melancholijnie patrzy na Ogród, w stronę Światła. Na wolność... Chociaż, jak mówią słowa pieśni, Ona sama, w jakimś sensie, jest Wolnością - wszak ten, kto Ją spotyka, "wolnym już".

 

 

 

 

W moim odczuciu, "długiego łańcucha ludzkich istnień" nie powstrzymuje żadna Melancholia. Powstrzymuje go przymknięte okno Historii. Gdyby było szeroko otwarte, wszyscy ci ludzie ruszyliby hurmem na zewnątrz. I tak zrobią, choć dopiero za ćwierć wieku... Z perspektywy ludzkiego życia to szmat czasu. Mgnienie oka, jeżeli jest się Historią.

Na tę chwilę Pani w Czerni ma inne plany niż otwieranie okna czasu. Na tę chwilę nikogo jeszcze nie wpuszcza bez kolejki. First in - first out!Ci, którzy się postarzeli w kolejce, przejdą na zewnątrz pierwsi.
Czas na wchodzenie bez kolejki przyjdzie - choć kroczący w "łańcuchu ludzkich istnień" jeszcze tego nie wiedzą - za ćwierć wieku. Potem za pół wieku... Lecz nie teraz. Teraz Pani w Czerni pozwala, by ten barwny korowód powoli, swoim rytmem, szedł ku Światłu.

"Kolumna kieruje się w stronę światła padającego przez okno, jakby próbowała wydostać się na wolność. Zaledwie kilka osób – paru starców – dociera do parapetu(...)". na który jeszcze muszą się wdrapać. Pustego parapetu.

"Droga na sam szczyt, a tam nie ma nic" - sto lat później ktoś zaśpiewa.

 

 

Szatonka
O mnie Szatonka

https://www.youtube.com/watch?v=B1ULWx0eflM

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura