Ryszard Czarnecki opisuje dzisiaj nawał pracy w Parlamencie Europejskim. Postanowiliśmy wraz eternalem zrobić szybciutki research, i zweryfikować jakiż to uciążliwych czynności muszą sie podejmować europosłowie.
Pierwsze sprawa to porządek obrad Komisji Budżetowej: jeżeli wierzyć doniesniom posła Czarneckiego to 700 głosowań nad sprawozdaniami i poprawkami miało sie odbyć w około 6h (9:00 - 12:00 oraz 15:00 - 18:00). Nasuwa się pytanie o to, kiedy posłowie mieli zajać się analizą tych sprawozdań? W czasie obrad oczywiście nie było to możliwe. Czy każdy poseł zapoznał się z całością sprawozdań? Jeżeli nie, to czy podzielone było to na grupy ? Jeżeli tak, to w jaki sposób grupa posłów zajmująca sie sprawozdaniem A miała rzetelenie ocenić i głosować nad sprawozdaniem B? Czy moze jeszcze wyżej - zajmują sie tym partie/biura a posłowie tylko przyklepują wyniki?
Na powyższe pytania niestety nie udało sie narazie znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi, nie mniej stawiają one w krytycznym świetle zdolność unijnych biurokratów do kontrolowania samych siebie. Może ktoś pomoże?
Co ważniejsze jednak postanowiliśmy sprawdzić jak naprawdę wygląda dzień cięzkiej pracy w wykonaniu CEPa Czarneckiego i jego kolegów.
Pierwsze źródło wyprowadziło nas na manowce, ale warte jest jednak odnotowania. Portal http://www.votewatch.eu zawiera statystyki aktywności CEPów, łącznie z podziałem na poszczególne głosowania. Wywiódł nas w pole, ponieważ odnosi się tylko do posiedzeń plenarnych, a tu mowa była o komisji. A wart odnotowania z powodów oczywistych - teraz wiemy w jaki sposób należy uskuteczniać ideały demokracji i przejrzystości życia politycznego. Wspaniałe narzędzie do kontrolowania naszych milusińsikich ;-)
Następnie było już tylko gorzej. Video nr 1 z porannego posiedzenia ukazuje naszym oczom europosłów machinalnie głosujących nad kolejnymi poprawkami i sprawozdaniami (stąd pytanie o rzetelność oceny tychże). Co najgorsze - poseł twierdzi, że robota trwała bez przerwy do 12:00. Na filmie wyraźnie widać, że wszystkich wywiało z sali o 10:30 - 10:40. "Posiedzieli bidulki półtorej godzinki".
Video nr 2 pokazuje sesję popołudniową, obsadzoną przez coś co w języku marynarskim nazywa sie "skeleton crew".
Co zatem wynika z powyższego ? (Poza oczywistym wnioskiem, że Pan Czarnecki ordynarnie kłamie odnośnie ogromu swojej pracy).
1) Jaka wiarę można mieć w działania kontrolne instytucji unijnych? Komisja Budżetowa ma poniekąd za zadanie kontrolować finanse reszty biurokratów. A wygląda to dość mało przekonywująco.
2) Jeżeli tak wygląda praca i rzetelnośc jednej komisji to jak wygląda konstruowanie tych wszystkich strategii, dyrektyw i całej reszty tego co Unia z siebie wypluwa?
A na koniec
3) Jaki sens ma nasze salonowe toczenie piany? Bo zauważmy - obydwie strony barykady mordują sie werbalnie w obronie swoich racji politycznych. Tylko, że juz od dawna są to raczej (tzn. za wyjątkiem nielicznych) racje partyjne. Broni się swojej opcji politycznej, atakując przeciwną. W tym broni się swoich ludzi.
I w czasie gdy my tutaj toczymy biblijnych rozmiarów walkę opisując jakiego to raju i przemiany nie doznamy gdyby tylko nasza opcja nie dojdzie do władzy, ludzie którzy mają ową zmianę w życie wprowadzać zajmują się, przepraszam za wyrażenie, pierdzeniem w stołki za nasze pieniądze. (Przykład jest akurat z posłem PiSu, ale jeżeli zwolennicy PO uważają, że ich ekipa jest oczywiście lepsza, to znaczy nie zrozumieli przesłania tekstu ;).
Mówi się czasem o politykach, którzy utracili kontakt z rzeczywistością. A co jeżeli to wyborcy utracili kontakt z prawdziwą polityką i debatują nad jakimiś nieistniejącymi mirażami? Zastanawia mnie to ...