Gałki oczne – bardzo ciekawa zabawka pozwalająca oglądać, co się dzieje na ulicach. Pamiętam, jak rozmawiałem o tym ze znajomą optometrystką, która bardzo cieszyła się, ze może czasem zajrzeć pod dom swojej córki w Londynie. Trochę zastanawialiśmy, czy to nie idzie za daleko. Potem mnie to zafascynowało. Ale dziś jednak zastanawiam się, czy na pewno chciałbym być podglądanym przez wścibskie gałki oczne. Czy nie tworzymy świata, w którym nie da się już żyć? Coraz bardziej wyrafinowane okulary korekcyjne pozwalają nam na coraz większa inwigilację.
Właśnie przeczytałem w „Stalker Weekly”, że jędrne, młode kobiety zaczynają protestować, przeciwko instalowaniu u róźnej maści jajogłowych, nudnych pracowników umysłowych korektorów na ich zniszczone czytaniem nikomu niepotrzebnych traktatów naukowych gałki oczne. Piszą masowo maile do firm okulistycznych w proteście. Nie chcą, by każdy mógł oglądać ich wymuskane kobiece wdzięki, przeznaczone tylko dla ich prawdziwych, opalonych menów w BeEmAch. W szczególności nie gdy wychodzą do sklepu po schabowego. Coś jest w tym na rzeczy. Jestem fanem gałek ocznych ale chyba idziemy za daleko.
Chciałbym Was namówić do dyskusji na ten temat. Czy powinniśmy pozwolić na podglądanie się? Co o tym sądzicie? Porozmawiajmy dziś o naszej prywatności i bezpieczeństwie.
Ze swojej strony proponuje tylko powołanie za pieniądze podatników Pierwszej Europesjkiej Nauczalni Inwigilacji Stosowanej. Szkoliłaby ona certyfikowanych oprowadzaczy ulicznych - jedyną kategorię obywateli upoważnioną do przemieszczania się po ulicach w odkrytymi gałkami ocznymi. Reszta obywateli przymusowo nosiła by na głowie worki po kartoflach (projekt poparł już PSL). Oporni obywatele byli by humanitarnie, za pomocą rozżarzonego pręta, pozbawiani wzroku. Na koniec wpisalibyśmy jeszcze do konstytucji przepis zapewniający korporacji oprowadzaczy wyłączną kontrolę nad dopuszczeniem do zawodu nowych obywateli.
Wtedy dopiero zapewnimy naszej prywatności całkowite bezpieczeństwo.
Oryginał u Igora Janke.