
Dwie informacje zbiegły się w jednym czasie – czy przypadkiem, czy nie - to nie wiadomo, ale jest to znak czasu, w którym żyjemy – kończą się prace na Łączce na Powązkach i Instytut prowadzący te prace zostaje sparaliżowany, bo nie będzie miał budynku, jego działalność może być de facto zawieszona bezterminowo.
Zbieg tych informacji jest symboliczny. To co dzieje się na Powązkach, te kolejne odsłanianie jam grobowych, ze szczątkami naszych bohaterów, te szkielety ciał rzuconych do jednego dołu głowami w różne strony, te brązowe piszczele, czaszki z przestrzelinami, te żuchwy z bielą zębów – oni wszyscy mieli być nieodkryci, mieli rozsypać się w proch i w pył, tak, żeby nikt nigdy nie mógł ich rozpoznać. Żeby zapomniano i żeby nie było pamięci. Ani o Nich, ani o Sprawie dla której polegli.
Leżą głęboko -i archeolodzy mieszczą się w wykopie z głową. Klęczą na dnie i pędzelkiem, szczoteczką do zębów i łopatką odsłaniają kolejne kości, jakby z pieszczotą odgarniają piasek obejmujący do tej pory czaszki bohaterów.
A trochę obok, obok tego ogrodzonego terenu wykopalisk są groby, pomniki grobowe ludzi z „resortu”. Jest jakaś diabelska przewrotność w tym, że pracownicy bezpieki byli chowani w miejscu, w którym wcześniej zakopane zostały ofiary ich terroru. Leżą w resortowych trumnach kilkanaście centymetrów nad tymi szkieletami, po których nie miało zostać śladu.
Profesor Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej, który przeprowadza te badania powiedział mi, że pod grobami ubeków najprawdopodobniej są jeszcze szczątki naszych bohaterów i oczywiście trudno wierzyć, żeby rodziny „resortowe” bez oporu wydały zgodę na naruszenie grobów ich bliskich.
A równocześnie dowiadujemy się, że IPN nie będzie miał siedziby. Nie wnikając w to, jakie były procedury, kto zaniedbał (chociaż bez wątpienia zaniedbał Aleksander Grad, bo w momencie prywatyzacji Ruchu mógł wyłączyć biurowiec wynajmowany przez IPN z prywatyzowanego majątku), a więc nie wnikając w to, sam fakt, że instytucja podstawowa nie tylko polskiej pamięci narodowej ale i dla ścigania, i osądzenia jeszcze żyjących sprawców tamtych zbrodni, jak i zbrodni późniejszych, z lat 80 (a sprawcy tych mają się dobrze), instytucja ta przestaje działać. I to przestaje w takim momencie, gdy wreszcie dotarła do miejsca, w którym będziemy mogli odszukać naszych bohaterów – Fieldorfa, Pileckiego….
Jest w tym zbiegu znak czasu. Czasu dla Polski złego.
Aby powstał PRL, sowiecki bękart, wspierany ze wszystkich sił zdrajców i płatnych pachołków musieli zginąć ci, których teraz odnajdujemy na Powązkach.
Rząd niepodległej Rzeczypospolitej nie robi nic, żeby ukaranie winnych mogło się dokonać.
Sędzia Mieczysław Widaj, który wydał 106 wyroków śmierci w latach pięćdziesiątych, w tym na majora Łupaszkę - umarł spokojnie ze starości. Naczelnik więzienia Mokotowskiego – tak samo. Prokuratorzy, inni sędziowie nie niepokojeni dożywają swych dni. Polskie państwo nie działa. A zbrodniarze teraz już są pewni, że krzywda się im nie stanie, bo IPN przestaje działać.
Z piasku Powązek wydobywamy kości bohaterów.
Z piasku złej woli, prywaty i głupoty wydobędziemy normalną Polskę.
Prędzej czy później.
+++
Nowa wersja mojej strony www.szczurbiurowy.com gdzie można kupić moją książkę. Zapraszam do subskrypcji mojego newslettera. Info o nowych tekstach i filmach
Inne tematy w dziale Polityka