Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew
1444
BLOG

Bywa taki skutek

Romuald Szeremietiew Romuald Szeremietiew Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 61

Coraz większą rolę w kształtowaniu opinii odgrywają tzw. media społecznościowe. Portale, strony internetowe to miejsce gdzie może wypowiedzieć się każdy i wielu to robi. Przy tym zdarza się, że w sprawach trudnych i wymagających głębszej wiedzy wypowiadają się z wielką pewnością siebie różni ignoranci. I wtedy często pojawiają się inwektywy i insynuacje zwłaszcza, gdy ignorant komentuje wypowiedź kogoś, kogo uzna za pochodzącego z wrogiego obozu politycznego. W takim przypadku zawsze też obowiązuje zasada, aby bronić kogoś uznanego za „swojego” i walić bez ograniczeń w tego, kto jawi się nagle jako „zdrajca”, czy tylko „wróg”.

Doświadczam właśnie cyber-napaści bowiem wraz z odejściem z Akademii Sztuki Wojennej ośmieliłem się przypomnieć, że mam poglądy na temat obronności Polski inne niż prezentowane przez obecnego ministra obrony. Jestem strofowany, że atakuje „najlepszego ministra obrony w dziejach Polski”. Pojawiają się rozliczne interpretacje po co to zrobiłem, np. bo chcę zrobić karierę w BBN, lub, że ujawniłem swoje prawdziwe oblicze agenta, zdaje się WSI, itd. itp.

Oczywiście nie ma żadnej merytorycznej oceny moich poglądów, atakujący nawet nie starają się wykazywać, że nie mam racji. Może brak im stosownej wiedzy, aby podjąć merytoryczną krytykę. Nie kwestionują więc moich koncepcji obrony kraju, ale suflują niecne intencje „atakowania” MON. W wątpliwość poddaje się moją postawę moralną, a nawet pojawiają się wątpliwości, czy aby jestem patriotą polskim – wszak mam nazwisko rosyjskie, a mój ojciec był Rosjaninem. Nic nie znaczy moja biografia, to co zrobiłem służąc Polsce.

Dla napadających na mnie nie ma też żadnego znaczenia, że od lat konsekwentnie głoszę, co powinniśmy zrobić, aby zagwarantować Polsce bezpieczeństwo.  Udają, że nie wiedzą, co dotąd robiłem i mówiłem.


image

Zdając sobie sprawę, że hejtera nie można przekonać, mimo tego przypominam fragment jednej z moich wypowiedzi.

(„Jak obronić Polskę?” Tyg. „Nasza Polska”, 25.11.2015)

(…)
Mateusz Rawicz: Przejdźmy do współczesności. Jakie są obecnie główne zagrożenia dla Polski, geopolityczne, wojskowe?

Romuald Szeremietiew: Sytuacja jest w pewnym sensie podobna do tej sprzed 1939 r. Mamy znowu ustanowiony ład międzynarodowy, w którym Polska odzyskała podmiotową rolę jako państwo suwerenne. Głównym zwornikiem tego ładu jest supermocarstwo Stany Zjednoczone Ameryki. Różnica natomiast polega na tym, że ten ład na terenie Europy chcą zmienić nie dwa państwa (Niemcy, Rosja), jak przed 1939 r., ale jedno – Federacja Rosyjska. W Azji takie tendencje przejawiają Chiny, a także Indie, w Europie tylko Rosja. Gwałtowna zmiana tego ładu może wywołać konflikty wojenne, jak to widzimy chociażby na Ukrainie. Może więc zagrozić także bezpieczeństwu polskich granic. Polacy podobnie jak w okresie międzywojennym sądzą, że w razie zagrożenia otrzymają pomoc sojuszników, którzy Polskę obronią. Tymczasem wola stanowczych działań po stronie sojuszników Polski z Europy Zachodniej przypomina postawę francuską z okresu międzywojennego. Oby ta powtórka sprzed wojny nie była całkiem kompletna. Lepiej żeby nie wydarzyło się to, co w 1939 r.

Co Polska powinna zrobić, aby uniknąć powtórki z historii?

- Marszałek Piłsudski kilka razy mówił, że przegrał swoje życie, bo nie udało mu się stworzyć federacji, z którą Europa musiałaby się liczyć. Potencjał Polski, „państwa średniej wielkości” w Europie, w porównaniu z potencjałem Rosji jest za mały. Nie wystarczy, aby samodzielnie zagwarantować Polakom bezpieczeństwo, zwłaszcza, że pomoc sojusznicza też stoi pod znakiem zapytania. Polska musi w obecnej sytuacji i przy danym położeniu zbudować ośrodek siły w Europie Środkowej, który równoważyłby potęgę rosyjską i zagwarantował całemu regionowi bezpieczeństwo. Ten projekt usiłowano realizować w czasach II RP. Józef Piłsudski w latach 1918-1920 starał się odbudować dawną wielonarodową Rzeczpospolitą, to się nie udało także dlatego, że Ukraińcy i Litwini nie chcieli żadnych związków z Polakami. Później powstała koncepcja bloku Międzymorza, formułowana m.in. przez ministra spraw zagranicznych Leona Wasilewskiego. Wydawało się, że państwa znajdujące się między Niemcami i Rosją, w trójkącie Bałtyk – Adriatyk – Morze Czarne stworzą geopolityczną wspólnotę i obronią się przed imperializmami rosyjskim i niemieckim. Nic z tego nie wyszło. Wreszcie ostatnią próbą, którą podjął minister Józef Beck było budowanie tzw. Trzeciej Europy. Beckowi chodziło o zgromadzenie potencjału, który zdołałby przeciwstawić się potencjałowi niemieckiemu. To też się z różnych powodów nie udało.

 

Pojawia się kolejne pytanie, czy Polska i politycy narodów europejskich wyciągnęły wnioski z tamtej lekcji i czy jesteśmy w stanie zbudować taki ośrodek siły politycznej?

- Tego nie wiadomo, ale wspominając zamiary prezydenta Lecha Kaczyńskiego i deklaracje obecnego prezydenta Andrzeja Dudy zdaje się, że zaczynamy dostrzegać taką potrzebę. Jeżeli więc udałoby się tego dokonać, to będziemy mogli być spokojni i nie obawiać się skutków turbulencji, które się pojawią w europejskiej i światowej polityce. Jednak zanim to się stanie, ciągle o tym powtarzam, nawet jako państwo nie dysponujące wielkimi zasobami materialnymi jesteśmy w stanie stworzyć system militarny, który zagwarantuje Polakom bezpieczeństwo.

Jak tego dokonać?

- Przede wszystkim proponuję, aby zbudować Zrównoważony System Obrony Państwa, w którym będą wszystkie elementy niezbędne do skutecznej obrony kraju. W szczególności potrzebujemy obywateli przeszklonych przygotowanych do walki w ramach powszechnej obrony terytorialnej. To informowało by potencjalnego agresora, że w razie napaści spotka się z oporem w całym kraju. W moim przekonaniu byłoby wystarczające, żeby zniechęcić nieprzyjaciela przed atakiem na Polskę. Proponuję strategię, którą można obrazowo przedstawiać niczym spotkanie psa z jeżem. Cóż z tego, że pies góruje masą ciała nad jeżem i ma kły skoro tej przewagi nie może użyć, gdy jeż wystawi swe kolce. Takim „kolcami” Polski byłaby wspomniana powszechna obrona terytorialna.

Kto powinien znaleźć się w grupie z Polską, o której Pan mówił? Tylko państwa z Grupy Wyszehradzkiej?

- Możliwe są co najmniej trzy opcje, w których Polska może upatrywać szanse tworzenia siły. Tradycyjna, nawiązująca do Rzeczypospolitej „Obojga Narodów”, to blok Polski, Ukrainy i Białorusi. Białoruś jest jednak w tej chwili w strefie wpływów rosyjskich i trudno wyobrazić, że można byłoby dziś wrócić do modelu historycznej Rzeczypospolitej. Także Ukraina nie wie w jakim ma iść kierunku. Drugim rozwiązaniem może być Grupa Wyszehradzka uzupełniona koniecznie o Rumunię. Trzecia opcja: budowanie takiego ośrodka na osi Bałtyku, obejmująca państwa nadbałtyckie, które czują się zagrożone przez Rosję, ale będące w podobnej sytuacji Finlandia, Szwecja i można chyba liczyć na Danię oraz Wielką Brytanie. Londyn powinien być zainteresowany takim rozwiązaniem z różnych powodów.

Z jakich?

- Zaczyna się rywalizacja z Rosją o dostęp do złóż w rejonach arktycznych. Wielka Brytania, Dania, Norwegia, a także Kanada wykazują wielkie zainteresowanie terenami arktycznymi. W związku z tym mógłby postać oparty na Skandynawii blok północny żeby zablokować poczynania Rosji w tym rejonie. Bałtyk i Polska byłyby południowym skrzydłem tego bloku.

Jakie najważniejsze zadania stoją przed MON oprócz budowy nowego SOP, o którym Pan wspominał?

- Skoro doraźnie nie dysponujemy siłami, które mogą Polsce zagwarantować bezpieczeństwo militarne to należałoby sprawdzić jak wyglądają wojskowe plany NATO w rejonie europejskim. Należy zweryfikować na ile są realne i jakimi siłami i w jakim czasie Sojusz Północnoatlantycki będzie w stanie Polskę wesprzeć. Musimy sprawdzić, co NATO jest w stanie zrobić, gdyby doszło do realnego zagrożenia. Nowy premier i szef MON powinni to w pierwszej kolejności dokładnie sprawdzić. Potrzebna jest nam nowa Strategia Bezpieczeństwa Narodowego, w oparciu, o którą można zbudować doktrynę obrony państwa. W moim przekonaniu to dwa podstawowe dokumenty, które należy jak najszybciej opracować.

Dlaczego to tak istotne?

- Dotychczasowe prace strategiczne nieprawidłowo rozpoznawały zagrożenia, np. uważano że w Europie nie będzie wojny, co sprawiało, że tworzono siły zbrojne przeznaczone do działań poza granicami kraju, w ramach misji zbrojnych i zwalczania międzynarodowego terroryzmu, a z pominięciem zadań obronnych własnego terytorium. Dopiero niedawno zorientowano się, że to było błędne założenie. Polsce potrzebna jest nowa strategia definiująca rzeczywiste zagrożenia i doktryna pozwalająca na wykonanie tej strategii i są potrzebne siły zbrojne jako narzędzie działań obronnych. Po opracowaniu strategii i ustaleniu doktryny będzie można dopiero przeprowadzić zapowiadany czasem, nazywany modnie, tzw. audyt systemu obronnego. Na strategicznej podstawie można dopiero ustalić, czy posiadane środki militarne będą w stanie nową strategię wykonać. Wtedy też pojawią się miejsca wymagające naprawy, pola źle przygotowane do obrony i będzie można te braki usuwać. Jak to ustalimy, będzie wiadome ile i jakie rodzaje broni należy wprowadzić na uzbrojenie armii. W oparciu o te dane można budować plany modernizacji armii i planować wydatki, ale tylko w takiej kolejności – najpierw dlaczego a następnie co. Dotychczas kupowano broń, a później zastanawiano się, co z nim zrobić, tymczasem narzędzia dostosowuje się do zadań, a nie odwrotnie. Zadania dla sił zbrojnych powinny wynikać z założeń strategicznych, inaczej wyda się pieniądze, a dalej nie będzie armii, która Polskę obroni.

……………………

Od daty powyższej rozmowy minęły dwa lata. W polityce uprawianej przez MON nie dostrzegam, aby realizowano to, co konieczne. 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura