PabloKNW PabloKNW
561
BLOG

Paląca kwestia zarobków posłów...

PabloKNW PabloKNW Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Co sądzę o podwyższaniu diet i wynagrodzeń politykom, samorządowcom – za i przeciw (zdroworozsądkowo).

Z racji tego, że w kilku postach zostałem wywołany do odpowiedzi w związku z kwestią wynagrodzeń najważniejszych osób w państwie, zdecydowałem się napisać kilka zdań swojego punktu widzenia. Żeby była też jasność, nie jestem przedstawicielem rządu, tylko raczej samorządu, ale też od X lat obserwuję, widzę i wiem jak wygląda organizacja pracy samorządu, rządu i całej administracji. W życiu publicznym i sprawowaniu funkcji publicznej nie ma chyba bardziej drażliwej kwestii niż to, gdy ktoś sięga do kieszeni podatnika. Nie ma znaczenia czy właśnie przegłosowywana jest jakaś wyższa opłata np. za wywóz śmieci lub za wodę, albo gdy rozstrzyga się sprawa wynagrodzenia posła, prezydenta miasta czy prezesa jakiejś spółki. Duże zarobki mogą sprzyjać rozpasaniu to fakt, poza tym do działalności publicznej nie idzie się dla pieniędzy, ale z drugiej strony, co zrobić jeżeli chcemy przyciągnąć do pełnienia funkcji publicznych najlepszych ekspertów (z sukcesami rzecz jasna), którzy na widok aktualnego wynagrodzenia posłów i samorządowców kwitują swoją ewentualną pracę parskim śmiechem?  

Posłem, prezydentem czy nawet radnym można być różnym. Można albo robić wiele (24h/7) lub też nie robić nic i w zasadzie mieć to samo wynagrodzenie. Kluczową i decydującą rolę w kierowaniu aparatem państwowym zajmują posłowie, ministrowie, no i sam premier. Ciężko do kandydowania i obsadzenia najważniejszych stanowisk znaleźć fachowców w osobach, których pensja nie będzie przekraczać miesięcznie 10 tysięcy złotych. W zasadzie znaleźć łatwo, ale co gdybyśmy chcieli w tej roli zobaczyć osobę, która np. wyprowadziła jakąś spółkę z kryzysowego dna na samym szczyt i jej zarobki oscylują w granicach takich 20-30 tysięcy złotych na miesiąc? Taki zarządca z całą pewnością nie podejmie się kierowania żadnym ministerstwem – a przecież lepszego eksperta nie znajdziemy. A co z ekspertami z ekonomii, prawa, którzy może i chcieliby podjąć się służebniczej misji bycia posłem, ale ze względu na wykonywany zawód po prostu się im to nie opłaca, bo wynagrodzenie, które otrzymaliby, jest trzy razy mniejsze niż oferuje im prywatny rynek lub ich własna działalność? W dodatku cały czas jest się na świeczniku. A ilość fake newsów oczerniających uczciwych urzędników i osoby publiczne jest dziś na tyle ogromna, że wieloletnie osiągniecia i dobre zamiary jednym fałszywym artykułem zostają wówczas odsunięte w niepamięć.

Matematyka wynagrodzenia też jest jasna. Można zostać posłem za ok. 8 tysięcy złotych, ministrem za ok. 12 lub trwać na prywatnym rynku, moim zdaniem bardziej perspektywicznym - za 20-30 tysięcy złotych. Można też zostać prezydentem miasta za ok. 10 tysięcy złotych, ale czy warto? W każdej chwili i jednego i drugiego można przecież odwołać. Po skończonej kadencji lub ewentualnym odwołaniu, prywatny rynek nie przyjmuje już też tak chętnie powrotnie byłych posłów.

Z wynagrodzeniami jest różnie. Zakładane podwyżki nie są naprawdę jakieś znaczące. Nawet gdyby wszyscy posłowie pracowali za friko, to żadnemu obywatelowi nie przybyłaby ani złotówka w portfelu z tego tytułu. Poseł, minister czy prezydent musi mieć takie wynagrodzenie, aby nie kusił go czynnik korupcjogenny ani też demotywujący. Podnieśmy wynagrodzenia do tego stanu, by wśród kandydatów na posłów, radnych, ministrów znaleźli się zarządcy i eksperci, którzy będą gotowi poświęcić swoje dotychczasowe sukcesy na rzecz państwa.

Jeszcze gorzej jest z radnymi. Chociażby taki zwykły, jak ja - nie funkcyjny radny w Knurowie - ma 1207 złotych. Za całe 1207 złotych jestem do dyspozycji mieszkańców pod telefonem (soboty i niedziele też). Muszę zwalniać się z pracy, by uczestniczyć w pracach komisji, sesji rady miasta – za co są również potrącenia z wypłaty wynagrodzenia. W dodatku pomagam mieszkańcom w zagadnieniach prawnych, pisząc im wielokrotnie odwołania od decyzji czy też radząc np. w sporach konsumenckich. Nigdy nikomu nie powiedziałem, że nie pomogę, bo nie jest to w kompetencji radnego - naprawdę nie jest – ale ja i tak pomagam ???? Nie będę wspominać o sytuacjach, gdy chociażby coś sobie zalajkuje na facebooku, a tu otwiera mi się okienko rozmów z pretensjami: ,,hallo, hallo, pisałam do pana 10 minut temu, pan mi nie odpisał ,a ma pan czas na wrzucanie posta i lajkowanie wrrrrr”. I tutaj warto się zatrzymać i zastanowić. Czy jakaś osoba z sukcesami na polu gospodarczym rzuci wszystko lub przynajmniej jakaś część swojej działalności, by zostać takim radnym za 1200 złotych? Śmiem szczerze wątpić.

Sprawą nie budzącą żadnych wątpliwości jest też stwierdzenie, że każdy wie do jakiego organu kandyduje i skoro jego zarobki w późniejszym rozrachunku mu nie pasują, to po co się tam pchał? Na stanowiskach potrzebujemy ideowców, państwowców i przede wszystkim ekspertów. Pamiętajmy, że sprawne państwo i samorząd to nie takie, które są rozpasane i przepłacone, ale takie, w których będziemy w stanie konkurować o ekspertów z prywatnym rynkiem.

A czy ktoś wie, że niejeden prezes miejskiej spółki wodociągowej zarabia więcej niż nasz premier?

Miłego weekendu!

PabloKNW
O mnie PabloKNW

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka