r.szklarz r.szklarz
658
BLOG

Rząd wydaje na potęgę w walce z koronawirusem

r.szklarz r.szklarz Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 18

Trwająca obecnie pandemia, która wymusza na nas wszystkich maksymalne ograniczenie aktywności i zostawanie w domach będzie skutkować głębokim kryzysem gospodarczym. Z jego skutkami, rząd Mateusza Morawieckiego zamierza walczyć kosztownymi programami, które zwiększą dług publiczny. To dobrze.  

Kryzysy ekonomiczne są niebezpieczne, bo wpędzają gospodarki w spiralę, z której trudno im się wydostać. Uziemieni ludzie obawiają się o swoją przyszłość więc nie mogą i nie chcą wydawać pieniędzy. Firmy notują spadek przychodów i są zmuszone ciąć wynagrodzenia, zwalniać załogi, lub zupełnie zawieszać albo likwidować działalność. To sprawia, że gospodarstwa domowe mają jeszcze mniej pieniędzy, które mogą wydawać na dobra i usługi, przychody przedsiębiorstw spadają i koło się nakręca.

Poprzednie kryzysy gospodarcze, szczególnie Wielka Depresja lat '30 XX wieki nauczyła nas, że to błędne koło relacji między przedsiębiorstwami i gospodarstwami domowymi może być przerwane w zasadzie tylko przez interwencję z zewnątrz. Z braku innych podmiotów, potrzebny nam do tej roli rząd. Państwo pożycza pieniądze (choćby od uciekających z giełdy inwestorów) i "pompuje je" w gospodarkę. Dzięki temu ludzie mają więcej pieniędzy na zakupy, firmy na wynagrodzenia i błędne koło zostaje przerwane.

image

Tego typu interwencja rządu fachowo nazywa się stymulacją fiskalną. Najbardziej skuteczna jest, gdy w gospodarce mamy do czynienia z niewykorzystanymi mocami produkcyjnymi, czyli obrazowo mówiąc, z pustymi fabrykami. Wówczas dodatkowe pieniądze, które pojawiają się w gospodarce mogą zostać łatwo zrównoważone przez uruchomienie tych niewykorzystanych mocy. Otwarte przedsiębiorstwa mogą znów zacząć działalność (lub jej nie przerywać), zatrudniać ludzi (lub ich nie zwalniać) i gospodarka wraca na wcześniejsze tory (lub z nich nie spada).

Wydawać by się mogło, że obecny kryzys jest inny niż wszystkie i powyższe rozważania nie mają do niego zastosowania. Przecież problemem nie jest popyt, czyli pracownicy, którzy nie wydają pieniędzy, ale podaż, czyli zamknięcie firm z uwagi na zagrożenie epidemiologiczne. To jednak nie do końca prawda. Wciąż mamy podaż wielu dóbr takich, jak powierzchnie biurowe, handlowe i magazynowe, kredyty, czy w końcu pracownicy. Dla firm jest to wydatek, na którego pokrycie potrzebna jest gotówka.

Tą gotówkę w Polsce dostarcza państwo. Poza standardowymi relacjami na linii przedsiębiorstwa-pracownicy problemem są jeszcze relacje między firmami, czyli łańcuchy dostaw i płatności. Utrzymanie tych łańcuchów jest bardzo ważne, żebyśmy po okresie zamrożenia gospodarki mogli jak najbardziej bezboleśnie po prostu wrócić do poprzedniego stanu. Oczywiście przyjedzie nam za to zapłacić, ale o wiele bardziej bezbolesne będzie rozłożenie kosztów na wiele lat spłaty długu publicznego niż na doświadczanie głębokiego kryzysu teraz, a potem i tak podnoszenia się z niego przez wiele lat.

Krótko mówiąc, kryzys powoduje, że w gospodarce pojawiają się niewykorzystane moce produkcyjne. Wydatki rządu pozwalają je wykorzystać, albo przynajmniej utrzymać ich istnienie aż do momentu aż będą potrzebne. To najmocniejsza broń rządu w walce z kryzysem i dobrze, że ją wykorzystuje.

Innym wątkiem jest tutaj inflacja. Całkowicie uzasadniony jest strach przed tym, że wpompowanie do gospodarki dziesiątków, czy nawet setek miliardów złotych, spowoduje w efekcie wzrost cen. Z tym tylko, że kryzys powoduje coś dokładnie odwrotnego - spadek cen. Podczas załamania gospodarki, kiedy ludzie przestają wydawać pieniądze. Spadek popytu ciągnie za sobą spadek ceny. Widzimy to bardzo wyraźnie chociażby w branży odzieżowej, a przynajmniej w tych firmach, które mają sklepy internetowe. Dodatkowy popy pozwala to zjawisko zahamować.

Wysoka inflacja pojawia się wtedy, kiedy gospodarka jest rozpędzona, a popyt rośnie. Właśnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia przed obecnym kryzysem, dlatego inflacja w styczniu i lutym była tak wysoka. Innym czynnikiem, który powinien uspokoić wszystkich, bojących się o rosnące ceny jest rzut oka na ceny ropy naftowej i paliw, który dodatkowo hamuje inflację.

Na koniec, żeby nie było tak różowo dodam tylko, że obecne programy pomocowe dla gospodarki mogłyby być znacznie większe i skuteczniejsze. Niestety po latach zwiększania wydatków budżetowych i przejadania owoców wzrostu gospodarczego, przestrzeni w budżecie do walki z kryzysem jest mniej, niż by mogło być. Rząd Mateusza Morawieckiego już w zasadzie od samego początku swojej kadencji stosuje stymulację fiskalną gospodarki, więc ma dość ograniczone możliwości stosowania tej broni teraz, kiedy jest ona najbardziej potrzebna.


r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka