r.szklarz r.szklarz
423
BLOG

Turcja przeszkodą pokoju w Syrii

r.szklarz r.szklarz Polityka Obserwuj notkę 1

Lada dzień ma rozpocząć się trzecia tura negocjacji w Genewie poświęconych sytuacji w Syrii. Niestety raczej nie przeniesie ona rozstrzygnięcia, bo na razie nie wiadomo nawet kto w niej weźmie udział. Swoje interesy mają tu do rozegrania podmioty zewnętrzne, w szczególności Turcja.

Negocjacje Genewskie odbywają się pod okiem ONZ, a trzecie ich tura miała być przełomowa. Po raz pierwszy do stołu miał zasiąść przedstawiciel syryjskiego rządu razem z opozycją. No i właśnie tej opozycji dotyczy problem, bo nie do końca wiadomo kto się do niej zalicza. 

Premier Turcji Ahmet Davutoglu stwierdził, że zbojkotuje rozmowy, jeżeli weźmie w nich udział kurdyjska partia PYD. Tłumaczy to tym, że PYD blisko współpracuje z działającą na ternie Turcji partyzantką PKK, która jest wpisana na listę organizacji terrorystycznych, więc także jest organizacją terrorystyczną. Ponadto uważają (nie bez podstaw), że Kurdowie są cichym sprzymierzeńcem reżymu Assada i nie powinni zasiadać do rozmów po stronie opozycji. 

Zupełnie przeciwnego zdania jest najnowszy rywal Turcji w regionie, czyli Rosjanie. Podkreślają oni, że rozmowy dotyczące pokoju w Syrii nie mogą się odbyć bez udziały strony, która kontroluje kilkanaście procent powierzchni kraju. Nie da się tutaj odmówić naszym sąsiadom racji. Ale też trudno sobie wyobrazić rozmowy bez jednego z najważniejszych graczy w regionie.

Turcja ma bardzo wiele do stracenia, bo boi się, że Kurdowie dostaną daleko posuniętą autonomię, albo co gorsza, niepodległość. Znacznie by to nasiliło apetyty Kurdów w Turcji, z którymi już teraz są duże problemy, a konflikt z nimi coraz częściej nazywa się "pełzającą wojną domową". Do tego dałoby to PKK dodatkowe zaplecze poza jurysdykcją Turcji. 

Co ciekawe wskazując na powiązania PYD z PKK Davutoglu sam przyznaje, że tureccy Kurdowie odgrywają istotną rolę w walce z Państwem Islamskim, czemu dotychczas mocno zaprzeczał. 

W marginalizowaniu syryjskich Kurdów Turcja nie ma nawet poparcia swoich najbliższych sojuszników. Podczas swojej niedawnej wizyty w Stambule wiceprezydent USA Joe Biden  poparł Ankarę w jej walce z PKK, którą nazwą "organizacją terrorystyczną, która stanowi dla Turcji takie samo zagrożenie, jak ISIS", dając tym samym przyzwolenie na to, co dzieje się na wschodzie kraju. Jednak równocześnie uznał, że PKK i PYD to są dwie zupełnie różnie organizacje i powinno się je traktować oddzielnie. 

Na razie nie wiadomo, czy deklaracja Davutoglu odniesie skutek i czy udział Kurdów w rozmowach zostanie zablokowany. Nie wiadomo też, co się stanie, jeżeli nie zostanie i czy rzeczywiście Turcja zbojkotuje rozmowy, czy też deklaracja ta jest perfidnym blefem. Na pewno byłaby wielka szkoda, jakby do pokoju w Syrii nie udało się doprowadzić przez ambicje i interesy jednego z jej sąsiadów. 

r.szklarz
O mnie r.szklarz

Absolwent SGH i Uniwersytetu Marmara w Stambule. Zainteresowany ekonomią i sprawami międzynarodowymi, szczególnie Bliskim Wschodem. Treść notek nie odzwierciedla poglądów i opinii redakcji -- żadnej redakcji.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka