W Polsce zapanowała burzawka, że dwulicowy Zełeński nie zaprosił naszych przedstawicieli do rozmów o współpracy międzynarodowej z ukraińskim przemysłem zbrojeniowym. A Niemców, Brytoli i Francków tak.
Ludzie, dajcie spokój, co nas to obchodzi. Nasza zbrojeniówka ma pełny portfel zamówień na wiele lat, bo Wojsko Polskie łaknie broni, jak smok dziewic. Przecież właśnie z tego powodu zbudowano drugą, równoległą, linię produkcyjną naszych kochanych Krabusiów.
Trudno, nie uda się zarobić na wojnie ukraińskiej, ale nie popadajmy w pychę. Dzięki Ukraińcom i ich bohaterskiej obronie własnej ojczyzny, Polska zyskała wartość najcenniejszą: CZAS. Tego, jak widać, nie marnujemy, minister Błaszczak dwoi się i troi, polskie zbrojenia idą pełną parą. Pierwszy raz od... o panie... dobrych kilkuset lat, gdyby przyszło co do czego, BĘDZIEMY GOTOWI.
W 1939 roku Zachód swoją szansę zmarnował, polska ofiara została wręcz wzgardzona przez wiarołomnych aliantów. My osiemdziesiąt lat później doskonale wiemy, jak wykorzystać wysiłek, no może i kapryśnego sojusznika, we własnym najlepiej pojętym interesie. Nie pchajmy się, gdzie nas nie chcą i w ciszy rychtujmy oręż.