Źródło: Wikimedia Commons
Źródło: Wikimedia Commons
Kryptos Kryptos
1535
BLOG

6 rzeczy, których nie wiedzieliście o "Star Wars" [z okazji 4 maja - święta filmowej sagi]

Kryptos Kryptos Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 11
Dawno, dawno temu w naszej galaktyce… pewna seria filmów zyskała gigantyczną popularność. W ciągu kilku dekad stała się nie tylko popularną marką, a wręcz społecznym zjawiskiem. Przyjrzyjmy się sadze Gwiezdnych Wojen w 6 odsłonach – tyle wynosi liczba filmów z tej serii, które uznaję. Gwarantuję, że po lekturze tego artykułu będziecie zupełnie inaczej patrzeć na najsłynniejsze dzieło George’a Lucasa!

1. Nie oglądacie tych samych „Gwiezdnych Wojen”, co w latach 70.


image
Porównanie starej i nowej wersji. Źródło: Bastion Polskich Fanów Star Wars


Kiedy w 1977 roku George Lucas kręcił pierwszy film z sagi (nazwany wtedy po prostu: „Gwiezdne Wojny”!), sukces jego pomysłu wcale nie był pewny. Młody reżyser stworzył ambitną wizję fikcyjnego wszechświata, ale ludzie z branży wcale nie byli tak przekonani, czy odniesie ona sukces. Z tego powodu nieuniknione były cięcia kosztów. W latach 90., gdy ogłoszono, że powstanie następna trylogia, Lucas zaprezentował widzom tzw. „edycję specjalną” części IV, V i VI na kasetach VHS. Wprowadziła ona bardzo wiele poprawek do oryginalnych filmów (np. zastąpiono napisy po angielsku na Gwieździe Śmierci fikcyjnym alfabetem „aurebesh”), choć nierzadko były to zmiany wręcz niezauważalne. W nowej wersji najbardziej rzucało się w oczy użycie animacji komputerowej: w ten sposób w pałacu Jabby pojawili się nowi bohaterowie, a nad Tatooine latało więcej statków kosmicznych. Zmiany te zirytowały część widzów, którzy odbierali je jako sztuczne. Sam Lucas, wyraźnie zafascynowany tą technologią wypuścił jeszcze kilka edycji poprawionych, w których zmieniał nawet sceny w nowszych filmach (w kinowej wersji „Mrocznego widma” Yoda jest kukiełką, zaś w nowszych wersjach na Blu-Ray jest animowany komputerowo, tak jak w „Ataku klonów” i „Zemście Sithów”).


2. Są dwa – albo nawet trzy – kanony „Gwiezdnych Wojen”

Kanon to określenie związane z Biblią – oznacza księgi, które zostały uznane za dany Kościół za opowiadające prawdę. Czym zatem jest kanon w uniwersum Lucasa?

Jak pewnie wiecie, Gwiezdne Wojny to nie tylko filmy, ale także książki, gry, komiksy i inne – że tak to nazwę – „materiały towarzyszące”. Wszystko to działo się za aprobatą twórcy sagi, który zazwyczaj nie nadzorował, co dzieje się w książkach i komiksach (co ciekawe - zakazał opisywać wydarzenia sprzed powstania Imperium, bo już wtedy zamierzał stworzyć trylogię prequeli).  Z czasem pojawiło się ich tyle, że ludzie z Lucasfilmu postanowili je uporządkować. Elementy tworzące oficjalną chronologię Galaktyki nazywane są kanonem.

Stary kanon, nazywany Rozszerzonym Wszechświatem (Expanded Universe, EU) lub Legendami obejmuje większość dzieł z lat 1977-2014. Stara chronologia jest bardzo rozległa – opisuje wydarzenia na kilka tysięcy lat przed filmami (liczne wojny między Republiką a kolejnymi Imperiami Sithów), przygody pomiędzy częściami sagi i historie dziejące się aż 140 lat po „Powrocie Jedi”. Obejmuje wiele nierzadko bardzo obszernych projektów (najdłuższa seria książkowa - „Nowa Era Jedi” - liczy sobie, bagatela, 19 tytułów!).  Niestety, wpływ EU na sagę był dwojaki. Z jednej strony wprowadził wiele ciekawych pomysłów, które wpłynęły na same filmy (ciekawy przykład – planeta Coruscant pojawiła się najpierw w książkach, dopiero później w filmach), z drugiej strony wiele historii powtarzało stałe motywy, lub co gorsza wprowadzało rzeczy głupie i kiczowate.

Sytuacja zmieniła się, gdy w 2014 r. Lucasfilm został sprzedany Disneyowi. Nowi właściciele zapowiedzieli tworzenie nowych filmów i budowanie „nowego kanonu”. Od teraz Expanded Universe stało się swego rodzaju zamkniętą, alternatywną rzeczywistością. Ze starego kanonu wciąż się ukazuje tylko niezwykle popularna gra sieciowa „The Old Republic”.

Kręgosłupem nowego kanonu jest tzw. trylogia sequeli (cz. VII-IX) oraz seriale dostępne na platformie Disney+. Dziewięć lat po przejęciu trudno przewidzieć, w jakim kierunku rozwinie się nowa chronologia, ale pewne jest, że Disney ma bardzo rozległe plany związane z tą marką. Zapewne już niedługo nowy kanon przerośnie ten stary pod względem liczby książek, seriali, komiksów i innych gadżetów.

Trzecim kanonem – czy raczej „nibykanonem” są wszelkiego rodzaju parodie, pastisze, opowieści z założenia niekanoniczne itd. Przykładem takiego „nibykanonu” są filmy animowane „Lego Star Wars”.


3. Jedi istnieją naprawdę… w pewnym sensie.


Być może dla ludzi mniej związanych z sagą fani Star Wars przypominają trochę religijnych fanatyków. Faktycznie, niektórzy z nich na swoją pasję poświęcili bardzo wiele czasu i pieniędzy, a jeszcze inni potrafią toczyć zajadłe spory, czy Disney dobrze zarządza własnością intelektualną Lucasa. Przypomina to trochę konflikty wokół soboru watykańskiego II u katolików…

To jednak nic w porównaniu z tzw. religią Jedi, która jest dość popularna przede wszystkim w Wielkiej Brytanii. Jej członkowie próbują przeszczepić do świata realnego filozofię Jasnej Strony Mocy – część z nich robi to (chyba) na poważnie, inni traktują to bardziej jako żart z religii. Niezależnie od ich intencji, „religia Jedi” w spisie powszechnym z 2011 roku okazała się czwartą co do wielkości religią w Królestwie Anglii.  

Co ciekawe, nie jest to jedyna religia powstała na bazie filmu – w USA narodził się „dudeism”, którego przedstawiciele starają się wcielić w życie zasady „Dude’a” z filmu „Big Lebowski”. W USA kapłani tejże religii mogą udzielać ślubów!


4. Czym inspirował się George Lucas?

Brodaty reżyser wielokrotnie mówił, że dużą inspiracją była kultura Dalekiego Wschodu, a konkretnie filmy o samurajach kręcone przez Akirę Kurosawę (jeden z odcinków „Wojen Klonów”, zatytułowany „Łowcy nagród”, to jednoznaczny hołd złożony „7 samurajom”). Cała filozofia Mocy i struktura Zakonu Jedi jest mocno wzorowana na buddyźmie. Imperium Galaktyczne rządzone przez Sithów przypomina nam III Rzeszę (zaś starożytne państwa Sithów – opisane w komiksach i książkach – są wyraźnie oparte na starożytnym Egipcie i Indiach). A skoro o III Rzeszy mowa – artyści koncepcyjni pracujący przy „Wojnach Klonów” i „Rebeliantach” przyznają, że projekty myśliwców i statków kosmicznych były inspirowane amerykańskimi samolotami z czasów II Wojny Światowej.

Mam też własną obserwację. W zeszłym roku skończyłem czytać słynny cykl science-fiction „Fundacja”, którego autorem jest Isaac Asimov. Seria powstawała w latach 1950-93. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że p. Lucas mocno wzorował swoją opowieść  na tych książkach – czy wręcz ją splagiatował. W cyklu Asimova stronami konfliktu są: oparta na nauce i demokracji Fundacja oraz Imperium Galaktyczne (!) – źle rządzona monarchia, której upadek jest nieuchronny. W następnych książkach pojawiają się „nadludzie”, którzy potrafią np. czytać w myślach lub kontrolować energię elektryczną – coś w stylu Mocy.
Uczciwie muszę jednak przyznać, że cykl Asimova podobał mi się znacznie mniej niż „Gwiezdne Wojny”. Asimov był niezwykłym myślicielem, wizjonerem, ale fabularnie jego magnum opus jest raczej nudne. Znacznie bardziej polecam jego opowiadania o robotach.

5. Ile miało być tych filmów? Sześć, dziesięć, dwanaście?

A to bardzo ciekawe zagadnienie, które łamało głowę niejednemu kinomanowi. Jeszcze przed ukończeniem oryginalnej trylogii przedstawiciele Lucasfilmu twierdzili, że cała saga obejmie nawet 12 części. Sam twórca sagi mówił w owym czasie tak: „Prequele już istnieją – skąd wziął się Darth Vader, cała historia o nim i Benie Kenobim – i wszystko to toczy się przed narodzinami Luke’a. Inne historie – co przydarzy się Luke’owi później – są znacznie bardziej płynne. Mam mały notes pełen pomysłów na ten temat. Jeśli będę na tyle ambitny, w końcu obmyślę, co przydarzyło się później Luke’owi.”

Ostatecznie w 2005 roku, po zakończeniu wspomnianej trylogii prequeli, Lucas ogłosił, że nie powstaną nowe filmy. Jak tłumaczył – „Gwiezdne Wojny” to opowieść o upadku i odkupieniu Anakina. Być może jednym z powodów była krytyka, jaka na niego spadła. Dla niektórych prequele były infantylne i kiczowate, pełne komputerowych animacji.

Po przejęciu praw do marki przez Disneya sytuacja się zmieniła. Nowi właściciele zapowiadali, że nowe produkcje będą ukazywały się co rok: głównej trylogii miał towarzyszyć cykl „Antologia” – poświęcony pobocznym postaciom i wątkom. Szacowano, że w ciągu kliku lat w ramach „Antologii” powstanie 10 produkcji. Niestety, po chłodnym przyjęciu IX części i filmu „Solo” ten ambitny plan został anulowany. Zamiast tego Disney wypuszcza kolejne seriale – „Mandalorianin”, „Andor” i tak dalej.

6. Czy E.T. znał mistrza Yodę?

image
ET w "Mrocznym Widmie" - via Wookiepedia


Cóż, w pewnym sensie tak! Jak pewnie wiecie, wieloletnim przyjacielem George’a Lucasa jest Steven Spielberg, twórca Indiany Jonesa, „Szczęk”, „Listy Schindlera” i wielu innych znanych produkcji. Panowie nieraz ze sobą współpracowali i postanowili się wzajemnie uhonorować, wplatając w swoje filmy ukryte nawiązania (nazywane po angielsku „easter eggs”) do swoich największych dzieł.

Wymienię tylko kilka: w „E.T.” tytułowy bohater spostrzega w trakcie Halloween dziecko przebrane za Yodę i mówi do niego „Dom! Dom!”. George Lucas nie pozostał dłużny i w „Mrocznym Widmie”, w scenie obrad Senatu,  można zauważyć delegację trzech E.T.

Podobnie jest z serią o Indiana Jonesie. Podobno w „Poszukiwaczach Zaginionej Arki” można zauważyć hieroglify z C3PO i R2D2 (ja-  niestety! - nie zdążyłem ich wypatrzyć). W pierwszym sezonie serialu „Wojny Klonów” widać z kolei parę Twi’Leków niosących Arkę Przymierza. Do zabawy włączyła się również firma Lego – w grze „Lego Star Wars: The Complete Saga” można grać słynnym archeologiem!

Rzecz jasna są to tylko żarty twórców, ale przynajmniej nominalnie stworzyli oni wspólny, fikcyjny wszechświat łączący E.T., Indianę Jonesa, „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” i „Gwiezdne Wojny”.


P.S. Wpis opublikowałem 6 maja, dwa dni po Światowym Dniu Star Wars. Dziś zobaczyłem hasło, które mnie z tego rozgrzesza. To była „Revenge of the Sixth”!


Źródła:

    • ossus.pl
    • Wookiepedia
    • Bastion Polskich Fanów Star Wars
    • https://starwars.fandom.com/wiki/Sequel_trilogy
    • https://pl.wikipedia.org/wiki/Jediizm


Kryptos
O mnie Kryptos

Witaj, Drogi Gościu, na moim blogu.   "Szuflada Kryptosa" realizuje koncepcję dziennikarstwa obywatelskiego. Wpisy umieszczam za darmo, w wolnej chwili, bo tak lubię i chcę tak robić. Sztuka, literatura, wielkie idee, sprawy poważne i niepoważne - to wszystko znajdziesz w tym miejscu! "Szuflada Kryptosa": twój ulubiony blog hobbystyczno-humanistyczny!  Zapraszam do lektury! [zdjęcie w tle: Pixabay, zdjęcie profilowe autorstwa Kryptosa i Pawła P.]

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura