Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel
1614
BLOG

Forum Żydów Polskich i „prawdziwi” Żydzi w Ameryce

Jerzy Szygiel Jerzy Szygiel Polityka Obserwuj notkę 3

 

Przeczytałem dziś dziwny wpis na blogu Forum Żydów Polskich pt. „Na marginesie tematu „ŻYDOKOMUNY”*. Chodzi o tekst aktywnego działacza lobby pro-izraelskiego w Stanach Zjednoczonych, konserwatywnego publicysty Dennisa Pragera, który próbuje przekonać, że większość amerykańskich Żydów, w przeciwieństwie do Żydów z Izraela, jest w jakiś sposób „kulturowo” lewicowa, bo judaizm jest według niego religią sprawiedliwości społecznej, a „większość” (amerykańskich) Żydów „jest przerażona wszystkim, co wiąże się z prawicą” i nacjonalizmem, z powodu tożsamości politycznej sprawców Holokaustu. Wszystko to jest dość bałamutne i wymaga chyba kilku wyjaśnień.            

 

Po pierwsze trzeba zaznaczyć, że sam autor nie ma nic wspólnego z lewicą. Prager, dziennikarz radiowo-telewizyjny, uzyskał pewne poza-medialne znaczenie dzięki prezydentowi Bushowi, który go mianował na członka U. S. Holocaust Memorial Council. Prager zasłużył się głoszeniem neokonserwatywnych tez głoszonych przez własne lobby narodowe. Twierdził na przykład, że krytyka syjonizmu (a więc i polityki Izraela) równa się rasizmowi (antysemityzmowi) i jednocześnie publikował artykuły, które miały dowodzić, że „islamofobia to żaden rasizm” – inaczej mówiąc pozostaje w głównym nurcie prawicowej, izraelskiej propagandy nacjonalistycznej.

 

Najlepsi przyjaciele Żydów

 

Prager pisze w jednym miejscu, że „najlepszymi przyjaciółmi Żydów są dziś konserwatyści”, a w drugim, że również „współcześni chrześcijanie są ich najlepszymi przyjaciółmi”, dlatego, że jest on jednym z najgorliwszych wyznawców konceptu „judeochrześcijaństwa”, który był szczególnie powszechnie propagowany wraz z trwaniem konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jako próba znalezienia sojuszników w konflikcie, który nie jest według tego ujęcia zwykłym konfliktem o ziemię, lecz fragmentem religijno-kulturowej  „wojny cywilizacji”, zgodnie z komiksowymi wizjami Samuela Huntingtona. Nie wolno zapominać, że w Stanach Zjednoczonych, w tzw. pasie biblijnym, konsekwentnie głosującym na republikanów, żyją dziesiątki milionów chrześcijańskich syjonistów [odłam fundamentalistów ewangelickich], którzy wierzą, że należy bezwarunkowo popierać Izrael. To zapewne o nich mówił Prager.

 

Utrzymuje on, że zamiarem Żydów, którzy wierzą, że są „narodem wybranym” przez swego Boga, było „doprowadzenie ludzkości do etycznego monoteizmu”. Jeśli to prawda (raczej nie: judaizm nigdy nie miał pretensji uniwersalistycznych) to się okazało porażką, jeśli chodzi o główne nurty chrześcijaństwa. Na przykład  katolicyzm przejął jednak grecko-rzymski politeizm (istnieje co prawda „główny Bóg” niczym Zeus, ale towarzyszą mu inni, w tym pod postacią zwierząt, wielu wyspecjalizowanych świętych, do których wznosi się modły itd.). Bliskowschodni judaizm, ze względu na swoje „totalne” zacięcie monoteistyczne, jest dużo bliższy islamowi niż chrześcijaństwu. To ostatnie, choć zrodzone z sekty żydowskiej, przełamało religijny nacjonalizm i monoteizm judaizmu.

 

Głosowanie Żydów 

 

Prager pisze, że „lewicowość” i „anty-nacjonalizm” amerykańskich Żydów wyraża się w większościowym głosowaniu tej społeczności na lewicowych – według niego – demokratów. Według sondażu przeprowadzonego bezpośrednio przed ostatnimi wyborami prezydenckimi przez jedną z głównych organizacji lobby pro-izraelskiego AJC (American Jewish Committee) rzeczywiście: 57% Żydów amerykańskich stawiało na kandydata demokratów (choć wolało p. Clinton, która zawsze mówi o „bezwarunkowym” poparciu dla Izraela). Sprawę trzeba jednak zniuansować. W Stanach mieszka mniej więcej 10 milionów osób pochodzenia żydowskiego, ale prawie połowa z nich nie utrzymuje żadnych stosunków z synagogą ani z organizacjami żydowskimi, a część wyznaje nawet inne religie.

 

Dla wielu „prawdziwych” Żydów to są w zasadzie „byli” Żydzi. Wspominam o tym, bo, podobnie jak wśród niektórych innych narodów, wśród Żydów dyskusje na temat kto jest lub nie „prawdziwym” Żydem są dość żywe. W każdym razie, jeśli zastosować ścisłe kryteria religijno-narodowe (matka-Żydówka lub konwersja), w Ameryce żyje ok. 3 milionów Żydów. Większość z nich głosuje na prawicę, tak samo jak fundamentalistyczni chrześcijanie. Według sondażu AJC prawie 80% ortodoksyjnych Żydów wolało republikanina McCaina. Wśród Żydów-tradycjonalistów i tzw. reformowanych ten procent jest sporo mniejszy, ale to nie zmienia ogólnej sytuacji.

 

Coś innego niż demokratyczne głosowanie

 

Najbardziej jednak bałamutna teza Pragera polega na sugestii jakoby Żydzi wpływali na życie polityczne Stanów Zjednoczonych za pomocą „narodowych” głosowań. Żydzi jako zwykli wyborcy mogliby ewentualnie wpłynąć na wynik głosowań w raptem pięciu stanach, a i to wyłącznie jako „języczek u wagi”, w zasadzie bez znaczenia bez zdecydowanie większościowego głosowania nie-Żydów.

 

Byłoby dobrze, gdyby ktoś z Forum Żydów Polskich przeczytał książkę Johna J. Mearsheimera (prof. politologii, Uniwersytet Chicago) i Stephena M. Walta (prof. stosunków międzynarodowych, Harvard)  The Israel Lobby and U.S. Forein Policy („Lobby pro-izraelskie a polityka zagraniczna Stanów Zjednoczonych”), jednak Polska pozostaje bodaj ostatnim krajem w Europie, gdzie tej książki nie przetłumaczono. W owej na zimno napisanej pracy naukowej można znaleźć wiele odpowiedzi. W każdym razie zdecydowana większość żydowskich organizacji wpływu w Ameryce jest prawicowa i prowojenna, o profilu silnie nacjonalistycznym, zupełnie jak w Izraelu.

 

Zastanawiam się do kogo jest skierowany megalomański i w gruncie rzeczy fałszywy tekst Pragera. Zakładam, że odzwierciedla on po prostu pewne sympatyczne wishful thinking FŻP. 

 

*http://fzp.salon24.pl/243202,na-marginesie-tematu-zydokomuny

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka