Szylkret Szylkret
748
BLOG

Optymizm Syzyfa

Szylkret Szylkret Kultura Obserwuj notkę 4

     Przechadzając się wśród strzelistych cyprysów myśli WCzc. Blogerów i Korespondentów tutejszego Salonu, natknąłem się na notkę pod tyleż dźwięcznym co intrygującym tytułem "Przeproś durna babo!" autorstwa Blogerki pod nieco dżenderowym nickiem @syzyfoptymista. Notka jak notka, napisana z górą 2 miesiące temu, dotyczy dawno zapomnianych wpisów na jakimś zsypie typu Facebook czy  Twitter. Wpisów uznanych przez Autorkę, zapewne całkowicie słusznie, za głupie i obrażające osoby przez nią lubiane. Ale nie o notkę tu chodzi, tylko o reakcje na nią  Komentatorów wyrażające się bezrefleksyjnym wypisywaniem andronów.
     Do rzeczy: podmiotem lirycznym notki, czyli durną babą wezwaną do przeprosin, jest pisarka Maria Nurowska (nazywana dalej z oszczędności po tłiterowemu PMN). Postać ostatnio trochę kontrowersyjna z racji swoich minipublikacji przy użyciu różnych narzędzi elektronicznych. Ale nie o nią tutaj chodzi, przynajmniej nie przede wszystkim.
     Chodzi o blogerską i i komentatorską rzetelność i akuratność. Oto bowiem pod wpisem pojawiło się bodaj 182 tzw. komenty. Nawet jeśli około 1/3 z nich to wpisy autorskie, to i tak dużo. Jasne, ta notka jest jak skoki narciarskie – nie trzeba nic wiedzieć o skokach, żeby oceniać, czy skoczył blisko czy daleko. Podobnie każdy wie, czy PMN ma przeprosić czy nie i czy jest durną babą. Do tego nie potrzeba żadnej wiedzy. Więc przyłączamy się z ochotą, wspierając autorkę prostym hejtem. Niemniej wśród owych komentów są próby ambitniejsze, które mają doprowadzić do wyjaśnienia rzeczywistych źródeł postawy naszej bohaterki. Dla ilustracji wybrałem trzy prezentujące:
1)    ujęcie behawioralne,
2)    ujęcie ukazujące pustkę umysłu PMN poprzez syntetyczną analizę krytyczną jej twórczości,
3) ujęcie genetyczne, nawiązujące do teorematu Suskiego (teoria genetycznego patrioty) lecz à rebours jakby...

Tak więc zobaczmy.

Ad.1 Korespondent @kemir zwięźle wyjaśnia: "Nurowska i Holland dawno chłopa nie miały i ... właściwie tyle w temacie." Psychologia koszarowa zawsze w cenie. Dziwne, że żadna z Pań Salonowych, tak wrażliwych na elegancję i właściwe formy wypowiedzi, nie zareagowała słabym choćby protestem przeciw seksitowskiemu atakowi @kemir na nielubianą – fakt – ale jednak  kobietę i to kobietę nie pierwszej młodości. Sięgając do meritum argumentu: jeśli w choć  połowie prawdą jest to, co się słyszy tu i ówdzie, to @kemir może, cytując Klasyka, pozostawać w mylnym błędzie – PMN na odcinku męsko-damskim radziła sobie (a może i radzi dalej) zawsze doskonale wzbudzając zawiść niejednej ciotki rewolucji. Być może zatem to nie to.


Ad. 2 Korespondent @HubaGruba stosuje inne podejście. Zauważa, że: "Rzecz w tym, że ta Nurowska to grafomanka a nie żadna pisarka. Czy ktoś w ogóle zna książki, które napisała? Pamiętam, że w PRL była wydawana, bo wpadła mi w ręce "książka dla młodzieży" jej autorstwa gdy byłem jeszcze uczniem podstawówki. To miał być western - ale to był taki gniot, że nigdy tej książki nie przeczytałem. A czytałem sporo. Zapamiętałem tylko, że odstręczały mnie nieprawdopodobne zachowania ludzi, wypowiedzi. (...) już wtedy pomyślałem sobie, że Nurowska musi mieć mocne partyjne plecy skoro wydają jej takie złe książki. Pewnie jej mąż albo ojciec był partyjnym kacykiem. Warto by pogrzebać w necie i zobaczyć kto zacz."  Ostatnie zdanie dobre, szkoda, że @HubaGruba nie skorzystał z własnej rady i nie pogrzebał. No i szkoda, że nie zapamiętał tytułu tego westernu PMN (choć pamięta z grubsza jego treść).

     PMN istotnie, napisała trzy książki dla młodzieży na przełomie lat 70-tych i 80-tych. A konkretnie – w 1979 r "Wyspa na lądzie" – Ewa i Stefan maturzyści, ona chce studiować medycynę w Warszawie, jego namawia na studia artystyczne, on chce wrócić na wieś i prowadzić gospodarstwo itd. - raczej nie western; w 1981 r. "Reszta świata" – 16-letnia Anka z wadą serca, nadopiekuńczy rodzice, chęć życia i poznawania świata, w perspektywie ryzykowna operacja do tego miłosna historia itp. Western? No i jeszcze w 1983 r. opowiadanie "Sprawa honorowa" - matka pewnej 13-letniej uczennicy, Ewy decyduje się pomóc w nauce Joli – nielubianej i nieakceptowanej dziewczynce z klasy Ewy,  która z kolei zakłada się ze swoimi rówieśnikami, że do Bożego Narodzenia wykurzy Jolę ze swojego domu. Rzecz również nie dzieje się na Dzikim Zachodzie.   Prawdopodobnie PT Korespondenta pamięć jednak zawiodła. Królem książkowego westernu był w tamtych czasach Wiesław Wernic. Do tego Sat-Okh, Longin Jan Okoń, no i wcześniejszy, nieśmiertelny "Mały Bizon" Arkadego Fiedlera. "Tomek na wojennej ścieżce" Szklarskiego. Żadnej kobiety - westernistki nie pamiętam. Sam twórczości PMN nie znam, poza „Pannami i wdowami“ poznanymi pobieżnie za sprawą serialu telewizyjnego. Zakwalifikowałem przed laty jej twórczość do działu „literatura kobieca“, do którego w zasadzie nie zaglądam. Mogę się zatem mylić i dzieło wspomniane  powyżej przeoczyłem. Ale żadnych syntez w stylu @HubaGruba nie osmieliłbym sie formułować. Nie znam – nie wypowiadam się. Chyba, że powołuję się na autorytet.


Ad. 3 Korespondent @35stan odzywa się pod koniec konwersacji, ale dostarcza prawdziwej petardy: „Maria Nurowska to    wnuczka arystokraty, właściciela pałacu w Homlu, córki legionisty i żołnierki AK, późniejszej żarliwej komunistki i niezwykłej kobiety.   
Ostatnimi właścicielami pałacu w Homlu (Białoruś) była rodzina Paskiewiczów, słynna z polakożercy    Iwana Fiodorowicza Paskiewicza, rosyjskiego generała–adiutanta od 1825, hrabiego erywańskiego od 1828, generała marszałka polnego od 1829, książę warszawski od 1832, w latach 1832–1856 namiestnik Królestwa Polskiego.    Jako wódz naczelny wojsk Imperium Rosyjskiego w kampanii 1830–1831 przeciwko Polsce brutalnie stłumił    powstanie listopadowe. W 1830 odznaczony    Orderem Orła Białego. W 1834 kompleks pałacowy w Homlu został sprzedany za 800 tys. rubli    Iwanowi Paskiewiczowi (inne źródła mówią, że wygrał go w karty a jeszcze inne, ze dostał w nagrodę od cesarza za stłumienie Powstania Listopadowego), który przeprowadził gruntowną przebudowę pałacu. Dobra Homel pozostały do 1918 roku(potem po rewolucji bolszewickiej)     w rękach jego syna     Fiodora(Teodora), jego jedynego syna i ostatniego kniazia warszawskiego (oraz jego żony Iriny), znanego wśród okolicznego ziemiaństwa z życzliwości dla Polaków. Maria Nurowska urodziła się w 1944 roku i jeśli jest wnuczką arystokraty i właściciela pałacu w Homlu, to musi być wnuczką Fiodora (Teodora) Paskiewicza, syna Iwana Paskiewicza , polakożercy z czasow Powstania Listopadowego.
Jej matka była członkiem AK a po 1944 roku żarliwą komunistką.Jak wynika z jej genealogii, ona przejęła w genach nienawiść do Polaków po pradziadku Iwanie Paskiewiczu i po matce żarliwej komunistce."


Co na to Autorka bloga? Zwięzłe: „Dobre uzupełnienie. Dziękuję”. Serio?!


     Wpis przytoczyłem w całości, bo, poza ogólnym niechlujstwem redakcyjnym, jest przykładem kompletnego braku świadomości historycznej i wyobraźni a przy okazji pełen błędów i przeinaczeń. PMN jako prawnuczka Iwana Paskiewicza? A jakimże to cudem prawnuczka feldmarszałka, najpotężniejszego po carze człowieka Rosji przez  30 lat,  przyszła na świat blisko 90 lat po jego śmierci w leśniczówce pod Sejnami w polskiej i katolickiej rodzinie, na dodatek bez prawa do jakiegokolwiek tytułu arystokratycznego (potomkowie feldmarszałka w swych wyborach małżeńskich nie schodzili niżej grafa z wyjątkiem córki Aleksandry, która wyszła za Piotra Bałaszowa - chyba bez tytułu, za to ze znacznym majątkiem)? Skąd w ogóle rewelacja, że chodzi o dobra Paskiewiczów?        A przecież wystarczyło zajrzeć do sieci, by dowiedzieć się że: klucz homelski po I rozbiorze Polski stał się imperatorską własnością     i Katarzyna II podarowała te dobra Piotrowi Rumiancewowi, wybitnemu dowódcy wojskowemu i dyplomacie, ok. roku 1775. Potem klucz dziedziczyli kolejno jego synowie: Mikołaj i Siergiej. Nadmierne wydatki, związane z utworzeniem Muzeum im. Rumiancewa  i znaczne nakłady poczynione w Homlu i ogólne obniżenie znaczenia rodu spowodowały, że S. Rumiancew cierpiał na brak pieniędzy i, aby temu zaradzić, zaciągnął w 1827 r. pożyczkę (ponad 400 tys. rubli) w rosyjskim skarbie państwa pod zastaw miejskiej części Homla  a część pałacowo-rezydencjalną sprzedał w 1834 r. Iwanowi Paskiewiczowi za 800 tys. rubli. Paskiewicz był przy forsie, bo w 1828 r., po świetnej kampanii perskiej, dostał z kwoty kontrybucji po pokoju w Turkmanczaju 1 mln rubli premii. Tak więc niczego nie wygrał w karty i żadne źródła poza plotkarskimi tego nie podają, bo to zwyczajna nieprawda. Zresztą wnoszenie do karcianej puli carskiego podarunku, zwłaszcza tak szczodrego, mogłoby źle się skończyć – na przykład odebraniem daru albo, co stokroć gorsze - cesarską niełaską. Część miejską Homla car Mikołaj I podarował w 1838 r. Paskiewiczowi, kiedy Rumiancew złożył oświadczenie, że nie jest w stanie zwrócić długu i przekazuje przedmiot zastawu – klucz homelski – do skarbu państwa. Paskiewicz rozbudował rezydencję, do czego zatrudnił, jak to skończony polakożerca, polskich architektów - absolwentów Uniwersytetu Warszawskiego: Adama Idźkowskiego i Andrzeja Gołońskiego.
     Po śmierci feldmarszałka klucz homelski odziedziczył jego syn Fiodor, człek porządny i życzliwy Polakom. Po jego – uwaga! - bezpotomnej śmierci w 1903 r., klucz homelski objęła żona - Irina z  Woroncowych-Daszkowych, kobieta wielkiej zacności, której pomniczek stanął jakiś czas temu w centralnej części miasta. Od niej dobra odebrali bolszewicy.  Tak więc Iwan Paskiewicz nie miał nawet wnuka związanego z Homlem a co dopiero prawnuczki. Sprawdzenie tego zajmuje średnio 1,5 minuty. Gwoli ścisłości należy dodać, że feldmarszałek miał jeszcze trzy córki, które wydały na świat co najmniej pięcioro jego wnucząt, ale żadne z nich prawnych związków z Homlem nie miało.
     Zafrapowała mnie jednak sprawa tego pałacu i rzekomego związku z naszą bohaterką.  Sprawdziłem tedy w Homlu drugi trop: pałacyk myśliwski, zwany pałacem Kruszewskich (obecnie siedziba muzeum miejskiego). Sam obiekt wybudowano ok. 1820 r. dla Rumiancewa. Sprawa samej nieruchomości (bez pałacyku) jest trochę niejasna, bo według jednych to było z dawien dawna, czyli jeszcze z polskich czasów, „dwarjanskije gniezdo”, inni znowu utrzymują, że pałacyk z przyległościami zawsze stanowił część klucza homelskiego  a Wincenty Michał  Kruszewski, pełniący funkcję kogoś w rodzaju burmistrza, tylko tam mieszkał. Jeżeli tak, to posesja musiała być mu jednak podarowana, albo przez Kruszewskiego kupiona od księcia -  źródła białoruskie utrzymują, że pałacyk ok. 1860 r. (a więc za czasów kniazia Fiodora) przeszedł na własność Kruszewskich w drodze umowy kupna-sprzedaży (zapis Hausera). Co ciekawe, syn Wincentego Adolf Ignacy osiągnął funkcję marszałka szlachty guberni mohylewskiej, co świadczy o tym, że w służbie Paskiewiczów i Imperium   sił nie szczędził. Potem pałacyk należał do Lissowskich a ostatnim właścicielem pałacyku była Irena z Lissowskich Hołyńska. Potem już Sowiety. Żadna z tych rodzin z naszą bohaterką nie miała nic wspólnego.
     Tak więc z tym pałacem to bujda na resorach? Nie do końca. Ojciec PMN, leśnik z Suwalszczyzny, nazywał się  Stanisław Rudziejewski. Rodzina Rudziejewskich była solidnie obecna w XVIII-XIX w. w okolicach Mozyrza. Pałac, o który może chodzić to obiekt (stoi do dziś - odrestaurowany kilkanaście lat temu, mieści się w nim szkoła) we wsi Sutkowo (biał.: Суткова), kilkanaście kilometrów od Łojowa. No, w Homlu to nie jest, ale w obwodzie homelskim już tak. Do Homla jeszcze jakieś 70-80 wiorst,  ale na dobrym koniu to raptem dwa dni drogi. Wieś Sutkowo była częścią włości Judyckich, z podziałów majątku przypadło Julii (lub Idalii) Judyckiej, ta wychodząc za mąż za Jana (?) Rudziejewskiego wniosła wieś w wianie. Rudziejewski wzniósł pałac w pierwszych latach XIX w. W 1839 r. został zesłany do guberni permskiej za udział w organizacji Szymona Konarskiego. W tym samym roku zmarła jego żona Julia Rudziejewska. W 1870 r. ich syn, Henryk Rudziejewski sprzedał Sutkowo wraz z pałacem nieznanej bliżej Czajkowskiej. Prawdopodobnie ostatnim właścicielem Sutkowa był niejaki Baranowski, nie związany rodzinnie z Rudziejewskimi. Być może ów Henryk Rudziejewski był pradziadkiem PMN po mieczu.  Jej dziadka – Aleksandra Rudziejewskiego, absolwenta Uniwersytetu Petersburskiego, znamy już z jej własnych opowieści, zmarł w Polsce w latach 50-tych lub 60-tych. Tak więc może być prawdą, że rodzina PNM przed 1870 posiadała pałac, jednak nie w Homlu a dużo skromniej – w okolicach Łojowa. Nie miała, z oczywistych względów żadnych związków z Paskiewiczami.

Tak więc na pewno właścicielem pałacu nie był  dziadek PMN. Z tą arystokracją to też przesada - wieś i pałacyk nie czynią jeszcze arystokratą. Choć w takiej Wielkopolsce pan na dwóch wsiach był już niemal Jaśnie Oświecony...

     Dlaczego to wszystko napisałem? Bo uważam, że zanim się coś napisze, zwłaszcza na tak prestiżowym forum jak Salon 24, trzeba wprzódy pomyśleć. Najlepiej dwa razy.  Bo jak mawiał  Kaziuk Bartoszewicz ze wsi Taplary: "Byle czego się nie pisze. Pisanie to nie gadanie". Czego i Państwu życzę.

PS. I na koniec ciekawostka (szczególnie dla @Sowiniec): Nurowska w 1986 r. nawiązała kontakt z Ryszardem Kuklińskim (oczywiście z zachowaniem zasad konspiracji) i kiedy ten przyjechał w 1998 r. do Polski była jedną z osób, z którą koniecznie chciał się spotkać. Efektem tych spotkań był swego rodzaju fabularyzowany wywiad pt. „Mój przyjaciel zdrajca” wydana w 2002 r.

Dziękuję za uwagę.

Szylkret
O mnie Szylkret

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura