W Tychach były fajowe koncerty (np. TSA, Dżem, Cree, Harlem, Kasa Chorych etc.), piwo też było fajowe (Tyskie), pogoda ujdzie… No… Jak to na festiwalach bywa :D… To by było na tyle.
No to cześć!
Chociaż, zdarzyło się coś co pobudziło naszą wyobraźnię, mianowicie, zwinęli nam plecak z namiotu.
Zdarzenie miało miejsce podczas pamiętnego koncertu TSA, w tym miejscu zwrócilibyśmy się chętnie z prośba o odszkodowanie do WCZ Marka Piekarczyka. Już wyjaśniamy dlaczego. Lider zespołu TSA (wraz z kolegami) był zapewne w zmowie ze złodziejami, bowiem koncert był tak dobry, że nikt (absolutnie nikt) nie pilnował namiotów. Tak my jak i wszyscy nasi znajomi pobiegliśmy w podskokach posłuchać tych starych wyżeraczy rocka. Jest to chyba wystarczające uzasadnienie prośby o odszkodowanie.
Kiedy odkryliśmy brak plecaka nasza rozpacz nie miała granic… Płakaliśmy jak bobry do rana… Wszak zawierał on niezwykle cenne rzeczy:
- kamień Sagali (wiemy, wiemy)
- paprykarz (cały, ale tylko do połowy)
- butelka po tanim winie (ok. 50gr!)
- suszarka do sałaty (prawie dobra)
- kiszona kapusta (luzem)
- pierścionek z odpustu (pamiątka po babci)
- dyskografia Tokio Hotel (tak wiemy, wiemy, masochizm, ale my to lubimy;))
- 2 kg gwoździ (zawsze mogą się przydać, przezorny zawsze ubezpieczony)
- 2 kg ziemi z Wielkopolski (1 kg z Goliny, 1 kg z Ostrowa)
- nos Lenina (nie pytajcie skąd go mieliśmy)
- „Kapitał” Marksa (wzięliśmy coś do czytania do poduszki)
- oszczędności (1,25zł)
- koszyk z najlepszej wikliny
Był to plecak 180 litrowy (druga rzecz po Chińskim Murze widoczna z Księżyca).
Gdyby komuś rzucił się w oczy (tak całkiem przez przypadek) prosimy o kontakt.
Rankiem wpadliśmy na genialny plan. Puściliśmy się w pościg za złodziejem. Mimo iż nie widzieliśmy sprawcy bardzo prawdopodobne, że znamy rysopis sprawcy. Znaki szczególne: mężczyzna, długie włosy, czarna koszulka z napisem „Dżem”.
Do pościgu przygotowaliśmy odpowiedni ekwipunek:
- nóż do smarowania chleba masłem(oryginalny Delmy)
- płyty Dody (wiemy, że to niezbyt humanitarne, ale sprawca sobie zasłużył i na jeden dzień zawiesiliśmy respektowanie Praw Człowieka)
- książeczka savoir vivre’u (kto wie co to za człowiek – może z wyższych sfer, więc nie wypada być niegrzecznym i lepiej schować słomę głębiej…pod podeszwy)
Ruszyliśmy o okrągłej 7:23 rano. Pobiegliśmy po scenę i stwierdziliśmy, że to chyba najbardziej debilny pomysł na początek akcji śledczo-poszukiwawczej. Wróciliśmy, więc do namiotu by rozpocząć jeszcze raz. Postanowiliśmy dokładnie zbadać miejsce zbrodni. Po dokładnym przeszukaniu namiotu natrafiliśmy na trop. Być może nie jest to dowód niezbity, ale postanowiliśmy użyć go w śledztwie, gdyż wydał się co najmniej użyteczny. Sami osądźcie. Był to portfel z dowodem osobistym, prawem jazdy, kartami kredytowymi, karteczką z PIN-ami do kart… no i marnymi 800zł. Po wnikliwej analizie wykluczyliśmy przynależność portfela do któregoś z nas. Musiał wiec należeć do kogoś obcego, być może nawet do złodzieja. Nadmiar informacji sprawił że nie mogliśmy się skupić, poszliśmy więc do sklepu po butelkę „Wyborowej”. Po konsumpcji wreszcie zaczęliśmy trzeźwo myśleć.
Puściliśmy się więc w pogoń (nie mylić z Pogonią Szczecin). Jak się okazało droga ucieczki była tak kręta że bez drugiej „Wyborowej” się nie obyło…
Dotarliśmy do biura rzeczy znalezionych gdzie spotkaliśmy faceta, który wyglądał jak gościu na zdjęciu w dowodzie, oddaliśmy mu portfel, niestety komunikację zakłócał umieszczony na jego głowie koszyk wiklinowy (dziwnie znajomy) oraz zdecydowanie za mało „Wyborowej”. Dziś przychodzi nam na myśl, że może on coś wiedział, ale jednak to chyba zbyt daleko idąca hipoteza… Niemniej wpadliśmy na inny pomysł (przebłysk geniuszu), mianowicie poszliśmy po „Wyborową”. Dalszy ciąg śledztwa jest tak tajny, że sami nie mamy dostępu do danych.
KONIEC CZĘŚCI II (OSTATNIEJ) – żeby być konsekwentnym jak PO jutro napiszemy część trzecią:)
PS. Wszelkie podobieństwo do zdarzeń lub osób czysto przypadkowe.
Inne tematy w dziale Polityka