Harley Porter Harley Porter
1466
BLOG

Wojna cz.1, czyli kto nas obroni?

Harley Porter Harley Porter Polityka Obserwuj notkę 83

Tytuł notki stanowi pytanie, na które powinien odpowiedzieć sobie każdy, przyzwoity Polak, ba, nawet nieprzyzwoity, gdyż wojna, najczęściej stoi na drodze realizacji swoich własnych, prywatnych nieprzyzwoitości. Kto miałby nas zaatakować skoro jesteśmy w NATO, a obietnice naszych sojuszników grzmią spiżowo, że Pakt nigdy Polski nie opuści? Mimo, że odpowiedź o potencjalnego agresora sama ciśnie się na usta, wszak zielone ludziki pokazały do czego są zdolne, w tym ujęciu sprawy nie jest ona najistotniejsza. Zastanówmy się lepiej  jakim potencjałem obronnym dysponuje Polska i jak przygotowana jest do wojny aby móc chcieć pokoju?

Jakie więc są te nasze aktywa wojenne i jakie figury na szachownicy mamy ustawione? Polska armia to sto tysięcy żołnierzy z czego zaledwie połowa umie strzelać, rzucać granatami i organizować jakiekolwiek akcje zaczepne. Wśród nich są tacy, którzy wąchali proch w Iraku i Afganistanie, jest także GROM ze swoimi chłopakami umiejącymi chodzić między kulami.

Drugą połowę stanowią, jak by ich nazwali nasi dziadkowie, sztabowi dekownicy, generałowie i pułkownicy sortu tyłowego, odwalający swoje osiem godzin w ministerstwie obrony, a także w potrzebnych i niepotrzebnych sztabach generalnych, w różnych instytucjach obronnych i prokuraturach. Wielu z nich karabin trzymało w rękach tylko w akademi, a wojnę widziało w "Helikopterze w ogniu". Suto opłacani w nienagannych mundurach nigdy nie uwalanych błotem, zgrabnie przeskakujący ze "służby" na wypasione emerytury. Ich sprawność bojowa zamyka się w umiejetności przestrzelenia sobie policzka, jak to uczynił pewien wysokiej rangi, wojskowy prokurator. Umieją także koślawo maszerować podczas państwowych uroczystości, jednak zwrot przez plecy na komendę "w tył zwrot" jest już po za ich zasięgiem, więc komenda taka nigdy, w stosunku do nich,  nie pada.

Dalej, jako elementy obrony kraju, są Narodowe Sły Rezerwowe, mające wspomagać armię główną. Ich działanie opiera się na zasadach amerykańskiej gwardi narodowej, jadnak w przeciwieństwie do Amerykanów, nawet w odpowiedniej proporcji, polskie siły nie osiągnęły podobnej skali zorganizoawania, obsadzenia sprzętem oraz strategicznego, a choćby taktycznego znaczenia. W Polsce NSR jest w powijakach i nie ma praktycznie żadnego znaczenia militarnego.

Następnie jest już tylko pospolite ruszenie. Policję, straż pożarną, organizacje strzeleckie, bractwa kurkowe i rycerskie, harcerzy, grupy rekonstrukcyjne i myśliwych , wsadzam do jednego wora pospolitackiego, gdyż nie tylko Tatarzyna, ale choćby pośledniego hajdamaki na oczy nie widzieli, zaś każdy strzał z kalibru większego niż dwanaście milimetrów, powoduje u nich nerwowość spłoszonej klaczy.

Wszystkie te elementy obronne i paraobronne tworzyć mają system przygotowania kraju do wojny. Jaki system? Nie wiadomo. Trudno tutaj mówić o, choćby minimalnej, korelacji i współpracy, tym bardziej, że sztabów kierujących wojskiem jest aż trzy i na dobrą sprawę nie wiadomo co komu podlega. Pospolite ruszenie,  o którym pisałem, to być może całkiem niezły zaczyn pod armię partyzancką, ale na pewno nie jako przeciwwaga dla regularnej armi agresora, a nawet tej zielonoludkowej. Tak więc pospolitemu ruszeniu na razie dziękujemy.

Polska dysponuje kilkadziesięcioma myśliwcami, majacymi różną warość bojową, posiadamy także przestarzałą flotą bałtycką, która już dawno powinna  istniec w innej formie, najlepirj jako nożyki do golenia, gdyż przestarzałość jej bije w oczy nawet niewidomego. Zapowiadana przez tuskolubnych admirałów korweta Gawron nigdy nie powstała i nie powstanie.

Nie posiadamy rakietowego systemu obrony powietrznej kraju oraz wojsk obrony terytorialnej. Nasza armia, jak informował jeden z generałów, może bronić najwyżej podejścia pod Warszawę.

Czego jeszcze nie mamy, a co mieć powinniśmy, aby obrona kraju mogła być skuteczna? Nie mamy przede wszystkim woli politycznej, aby stworzyć armię z prawdziwego zdarzenia, będącą w stanie stawiać poważny opór agresorowi przez minimum 2 - 3 tygodnie, tyle bowiem, według tego samego generała, trwało by wejście do boju sojuszników z Europy (Amerykanów ponoć 2 - 3 miesiące) i przez tyle musielibyśmy utrzymać integralność kraju.

Nie mamy rządzących polityków, dla których militarne bezpieczeństwo byłoby priorytetem i w sprawie którego gotowi byliby porozumieć się z opozycją. Nie mamy szybkich i jasnych procedur przetargowych na uzbrojenie dla polskiego żołnierza. Wreszcie nie mamy bojowego i patriotycznego nastawiania, które to skutecznie zabiła w nas TVNowsko GazetoWyborcza III rp. Po za tym. najzwyklej w świecie, nie mamy wystarczającej ilości mężczyzn umiejących trzymać broń.

Co mamy? Many armię jaką opisałem powyżej oraz polityków z opcji, która przez wiele lat tolerowała na stanowisku Ministra Obrony Narodowej niekompetentnego psychiatrę (swego czasu byłem przekonany, że ta szydercza decyzja zapaść musiała w Moskwie). Mamy  wicepremiera Siemoniaka - człowieka o kompetencjach nieznanych, zaś o poglądach zunifikowanych z lewacko liberalnym i pacyfistycznym zachodem, stawiającym znak równości między zbrojeniem się, co tam zbrojeniem, mówieniem o zbrojeniu, a wypowiedzeniem wojny Rosji. Mamy w końcu panią premier, o której była koleżanka,niesławnej pamięci Beata Sawicka, powiedziała, że jest główną macherką od ciemnych interesów ze służbą zdrowia Panią premier mówiącą o sobie jako o polskiej babie, która gdy psychopatyczny sąsiad zaczyna rzeź we wsi, rygluje się w swojej chacie z kraja i jak buddyjska małpa, na przemian, zasłania oczy, uszy i usta aby nie widzieć nie słysze i nie krzyczeć. Macherka zaryglowana w wiejskiej chacie - mało budująca perspektywa.

Taka jest nasza rzeczywistość, która skrzeczy, ale owego skrzeczenia nie chce usłyszeć pani premier, która właśnie zatkała uszy.

.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj83 Obserwuj notkę

Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (83)

Inne tematy w dziale Polityka