Jestem pełen złych przeczuć, prawie pewien, że czekają nas poważne zawirowania, jakaś dziejowa trąba powietrzna, wyrzucająca z siebie coś na kształt rozpierniczonego niczym stara stodoła, porządku europejskiego, i dająca nam solidnie po łbach, pozostałymi po nim, spadającymi klamotami. Odczucie coraz większej niestabilności i wrażenie stąpania po ruchomych piaskach, zaczyna towarzyszyć mi niczym niespłacony wierzyciel. Znacie to uczucie? Mam przeczucie, że mimo tego iż otaczają nas, póki co, solidne mury, a straże czuwają na blankach, to i tak to, co czyha po drugiej stronie, jeśli bardzo będzie chciało dostanie się tutaj, do nas, do środka i zapuka pazurem do drzwi gdy będziemy najmniej przygotowani.
Putin szarpie bok Ukrainie, islamiści urządzają sobie polowanie na zdegenerowanych, francuskich dziennikarzy i rysowników, Afryka płonie islamem, a samozwańcze państwo islamskie grozi wszystkim nieislamistom zrobieniem - kęsim. Syria wymordowała już ponad dwieście tysięcy swoich obywateli, a bestie z Boko Haram wysyłają na śmierć dziesięcioletnie dziewczynki owinięte materiałami wybuchowymi.
Na drugim kontynencie Chiny przygotowują się do przejęcia roli pierwszego światowego imperium i drą koty z Japonią, Pakistan mizia się z Afganistanem, a w Indiach gwałcą wszystko, co się rusza. Mieszkańcom Australii zaś islamiści przypomnieli co to jest terroryzm, podobnie jak mieszkańcom Kanady.
W Polsce, w rytm smoleńskiego marszu pogrzebowego, zmierzamy od zniszczonego przemysłu stoczniowego do, niszczonego właśnie, górnictwa, będąc przez siedem lat pod przywództwem człowieka kłamliwego i nieodpowiedzialnego. Wszystko to zaczyna nasuwać podejrzenie o świadome i wrogie działanie naszego rządu, zmierzające do zniszczenia Polski, zleconego przez jakiegoś wyjątkowo parszywego sąsiada, albo o gigantyczną wprost indolencję i ignorancję, ludzi, którzy nie tylko nie powinni rządzić krajem ale, którym ja osobiści nie pozwoliłbym rządzić nawet składnicą złomu.
Na to wszystko nakłada się chaos poglądowy i kryzys postaw obywatelskich, jakie zafundowały nam lewackie ideologie, żądające abyśmy zaakceptowali każdą moralną dewiację i seksualne dziwactwo, najlepiej w rytmie New Ageowskich tam – tamów, bo przecież nie kościelnego „Przyjdź Duchu Święty”. Rządy, w tym nasz rząd widząc korzyści w kierowaniu, oczadziałymi owymi lewackimi oparami absurdu, społeczeństwami, nie tylko nie starają się ogarnąć rzeczywistości, ale jeszcze podbijają bębenka.
Na końcu, tlący się jak ogień na suchym stepie, kryzys gospodarczy degradujący ludzi do roli biorców śmieciówek i raz na zawsze wyrzucający przez okno historii zdobycze cywilizacyjne takie jak stałą umowę o pracę, przyzwoitą emerytura, i rozsądny czas pracy. Ów kryzys gospodarczy, przerzucany przez rządzących na barki zwykłych ludzi, a w jakiś niewyobrażalny i absurdalny sposób, promujący międzynarodową finansjerę, czyni z szarego człowieka niewolnika banków i korporacji. Wszystko to jest unurzane w strachu, że nawet tą, znikającą jak księżyc w nowiu, stabilizację, odbiorą ludziom islamscy barbarzyńcy.
„Who Goes There?” - „Kto tam idzie?” taki nosił tytuł pierwowzór literacki na podstawie którego nakręcono kultowy film „Coś”. Kto, albo co tam idzie, powtarzam pytanie już w realu, po za filmem i z niepokojem spoglądam z tych naszych murów obronnych cywilizacji łacińskiej w nieprzenikniony mrok zbliżający się do naszych rubieży.
Inne tematy w dziale Polityka