Coraz trudniej piątkowej trzódce Jacka Żakowskiego, być apologetami władzy. Rzeczywistość skrzeczy, a radosne statystyki wzrostu rozjeżdżają się z rzeczywistością jak nogi nierządnicy. Nie sposób już stawiać zgrabnych, propagandowych babek z piachu statystycznego, prorządowego bełkotu, takich tuzów socjologii jak Markowski czy Czapiński, gdyż najzwyczajniej, gołym okiem widać ową równię pochyłą z której zjeżdżamy prosto do szczurzej nory.
Jeśli więc trudno jest chwalić się osiągnięciami koalicyjnych partii rządzących, bo zasłony ich pozorowanych działań opadły, a zza nich widać jedynie ambergoldy, korupcyjne afery i ośmiorniczki przekładane wołowymi polikami, pozostaje to, na czym zawsze kończą ideolodzy przekrętu i ściemy – kłamstwo i szyderstwo. I tą właśnie bronią operuje żakowska trzoda podczas co piątkowych seansów kręcenia z g…a bata.
Jednak i w tej „sztuce” potrzebny jest umiar i właściwe dozowanie draństwa. Każde przegięcie wajchy z pomyjami kończy się unurzaniem w nich samych interlokutorów piątkowych seansów, choć wydawać by się mogło, że trudno unurzać szambonurka. Nic bardziej mylnego, w gnojówce można nurkować ile razy się chce, a Żakowski, Lis, Władyka i Wołek czynią to regularnością czterotaktowego silnika.
Oczernianie i szyderstwo, mitomaństwo i czarny piar, wreszcie najzwyklejsze kłamstwa podawane jako możliwe tezy, jak choćby uznanie przez Wołka i Władykę machania ręką do zebranych ludzi przez kandydata na prezydenta Andrzeja Dudy jako faszystowskiego Heil Hitler, choć, ten kto oglądał, wie, że żadnego, najmniejszego podobieństwa do tego parszywego gestu nie było – to właśnie główna broń piątkowej trzody Żakowskiego.
Liczę, że właśnie tym porównaniem obaj panowie, a za nimi reszta trzody, wystawiła sobie opinię ostatecznie dewastującą ich jako komentatorów politycznych, a przebijając swoją ohydą wszystko to, co powiedzieli do tej pory (jak widać można się jednak unurzać w szambie dokumentnie), zasłużyli, aby znaleźć się w annałach najgorszej wody dziennikarstwa służalczego, ochraniającego i nobilitującego systemy antynarodowe i antyspołeczne.
Fakt, że tych czterech złamało prawo Godwina, mówiące o przegranej w dyskusji tego, który niezasadnie użyje, w stosunku do swego oponenta, argumentów posądzających go o faszyzm i hitleryzm (po szczegóły zapraszam do Internetu), stanowi tylko wisienkę na torcie, jaki spałaszuję po upadku medialnym i moralnym owych zdegenerowanych emanacji dziennikarstwa III RP.
Inne tematy w dziale Polityka