- tak brzmi enuncjacja prasowa w Gazecie Wyborczej. W treści, profesor Marcin Król – filozof i historyk idei, związany od zawsze z Platformą Obywatelską, obrzuca błotem kandydatów na prezydenta. Rzecz jasna, chochlami błota obrywają jedynie Andrzej Duda i Magdalena Ogórek. O urzędującym prezydencie cisza, w końcu on o ponowną prezydenturę się nie ubiega, bo siłą myśliwsko bigosowej inercji, podlanej sosem z bulionetki WSI, prezydenturę tą ma w kieszeni.
„Sztuczni ludzie, sztuczne uśmiechy, sztuczne ruchy rąk. Gorzej niż na festiwalu w Opolu. Tony pudru, lakieru i fałszywych uśmiechów. I te ręce sztucznie podniesione w górę. Czy ktoś sobie z nas żarty robi? To są wybory prezydenckie, a nie konkurs na miss powiatowego miasta" - komentuje filozof. A komentarz ten wali równo w opozycję, jakby pierwsza tworzyła ów konwencyjny wzorzec, jakby nie było wcześniej takich spektakli, kłamliwych z założenia i kłamliwych w finale, bo nie realizujących obietnic i zobowiązań.
Skąd inąd ciekawe, czy nasz historyk idei z równą werwą i zaśpiewem gromił wszystkie konwencje PO, w których czerwień i błękit walczyły o lepsze, a na tle iście amerykańskich telebimów, Donald Tusk przy akompaniamencie rzęsistych braw i walecznych okrzyków, wciskał wyborcom w uszy kolejne słodkie kłamstwo? A może profesor Król oburzał się na czekoladowego orła, wynurzającego się z powodzi pomarańczowych baloników, mających uświetniać święto narodowe – zdaje się Holandii?
Chyba jednak manifestacje i konwenty opcji rządzącej nie nastrajają profesora do gromienia. W jakiś dziwny sposób, który powinien być omówiony u okulisty, nie dostrzega w nich ton pudru, lakieru i nie słyszy fałszywych śmiechów? Może faktycznie, po przez poważną wadą wzroku, Grzegorz Schetyna i pół tuzina innych POwskich aparatczyków, jawią się Królowi jako ci, którzy z miłością i uwielbieniem podnosili ręce za swoim wodzem, za Donaldem, za Tuskiem?
W 2014 roku profesor Król udzielił wywiadu rzeki Gazecie Wyborczej, w którym to wywiadzie wieszczył nadejście końca świata jaki znamy i głosił, że lepiej już nie będzie. Narzekał na panujący w świecie liberalizm gospodarczy, czyniący z ludzi wyalienowane jednostki i niszczący solidaryzm społeczny. Profesor, jak Katon, darł szaty nad niesprawiedliwością klasową i podziałem dóbr, które w lwiej części zagarniane są przez najbogatszych. W chwalebnym zapale Marcin Król gotów był wzywać do nowego rozdania ideowo gospodarczego i objęcia sprawiedliwością społeczną (za czym ja optowałem od zawsze) wszystkich ludzi. Jednak w całej tej retoryce pro społecznej i pro obywatelskiej jest jeden szkopuł. Nasz filozof akceptuje i preferuje Platformę Obywatelską, partię z założenia liberalną, hołubiącą banki i korporacje, mającą solidarność społeczną i klasową równość głęboko na dnie swojego platformerskiego przewodu pokarmowego. Królowi jakoś to nie przeszkadza, tak jak nie przeszkadza likwidacja stoczni i całego przemysłu ciężkiego. Nie bolą go śmieciówki i harówka do usranej śmierci. W tym wypadku opinia historyka kultury jest niema. W równie niemy sposób Król odnosi się do platformerskich obietnic Donalda Tuska, mających zapewnić naszym rodakom szczęście i dobrobyt.
Skąd bierze się ów dualizm w poglądach zacnego profesora? Dlaczego mówienie o sprawiedliwości społecznej i nowym rozdziale dóbr nie przeszkadza mu hołubić i wspierać Platformy Obywatelskiej, która to z idei całkowicie przeciwnych poglądom Króla, zrobiła swoje polityczne przesłanie? Można stękać wątpliwościami i mdleć od zadawania pytań, jednak jak dla mnie odpowiedź jest prosta jak fakt, że Tusk miał dziadka w Wermachcie. Król należy do dość sporej grupy ludzi, którzy swoje idee i motta życiowe zdecydowanie oddzielają od praktyki, mającej zapewnić im dostatni styl życia i popieścić miłość własną. Platforma Obywatelska nadaje się i do jednego i do drugiego doskonale. Profesor Andrzej Król w tej konstelacji politycznej liczyć może na opinię kontestatora racjonalisty, będącego z jednej strony moralistą, a z drugiej wiernym utrwalaczem idei pogrobowców Donalda Tuska. Bezpiecznie, Bogato i pokontestować można. Jak dla mnie obrzydliwie i amoralnie, ale profesor Król ma inne zdanie, a po za tym to przecież jego, poplątane życie.
Inne tematy w dziale Polityka