Zacierają się wszelkie przewiny Platformy Obywatelskiej. Naród zapomina, albo nie chce pamiętać o niedotrzymanych obietnicach i niewyjaśnionych aferach. Dziennikarze „patrioci”, połączeni jak bracia syjamscy z obozem władzy, udowadniają, że: nic to – niedotrzymane obietnice, bo przecież politycy są od tego aby kłamać, a rozliczanie ich nie ma sensu. Janina Paradowska – matka całego dziennikarskiego mainstreamu, z łagodnością karmiącej kotki, toleruje wszelkie działania decydentów Platformy (choćby te najbardziej moralnie wątpliwe). Po prostu mówi, że jest tak, a tak i jej wykładnia obowiązuje w medialnym przekazie.
Poplątana retoryk PO dotycząca sowieckich działań na wschodzie Ukrainy nikogo nie bulwersuje, zaś wypowiedzi jej liderów, w których raz każą stawiać ogarki rosyjskim sołdatom za przyłączenie nas do swojej strefy wpływów, a raz straszą, że dzieci z powodu sowieckiej inwazji, mogą nie pójść do szkoły, przechodzą jak mydlana opera. Normalką staje się fakt, że armia, po staremu tonie w tkance tłuszczowej biurokracji, lilipucia i nieprzygotowana, jawiąc się jako formacja malowana, zaś w platformerskiej retoryce, słyszymy o zreformowanej, silnej armii, mającej w perspektywie do wydania olbrzymie środki na modernizację. Premier Kopacz raz prezentuje się jako zestrachana wiejska baba (nie mam nic przeciw rasowym wiejskim babom), która zatyka się ze strachu przed ruskim niedźwiedziem, a raz jako „żelazna” dama, na potrzeby piarowe, strofująca (?) Viktora Orbana.
Powolne gotowanie żaby przynosi rezultaty. Wielokrotnie powtarzane kłamstwa odbierane są jako prawda. Naród przyzwyczajany jest do tego, że racją stanu staje się trwanie za wszelką cenę u władzy obecnej koalicji. Wielokrotne umywanie rąk od odpowiedzialności, za coraz poważniejsze polityczne wybryki i nieliczenie się z opinią publiczną, oraz niereagowanie, na ordynarne przestępstwa władzy organów prawa, utwierdzają Polaków w przekonaniu, że tak wyglądać musi system w którym żyją, a przynajmniej, że nie ma jakiegokolwiek sposobu aby go zmienić. Akceptacja przez media coraz bardziej nieprawdopodobnych dezynwoltur obecnego rządu staje się owym gotowaniem żaby, na zasadzie od łyczka do rzemyczka, co, używając frazy z barejowego Misia: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?” jawi się jako wykładnia tej władzy.
Czy naród ma pamięć złotej rybki, czy, niejako z urzędu, resetuje ze swoich wspomnień wszystko to, co powodowałoby poczucie braku mentalnego komfortu i elementarnego wstydu? Poniekąd tak. Działa tutaj reguła podobna jak ta dotyczącej pieniądza. I tak jak zły pieniądz wypiera dobry, tak zły człowiek wypiera dobrego, albo uogólniając – złe społeczeństwo pozbywa się dobrego. Oczywiście, podobnie jak z pieniądzem, dzieje się to tylko w określonych warunkach. Jeśli prowadzi się złą politykę ekonomiczną, pieniądz parszywieje, zamieniając się w nic niewarte miedziaki. Podobnie ze społeczeństwem. Jeśli się o nie nie dba, wyśmiewa obywatelskie postawy i odcina od historii – degeneruje się i przeistacza w stado egoistycznych gnomów, widzących swoją rzeczywistość na odległość, dzieląca ich kaprawe ślepka od czołówki TVN 24ogladanego w kupionej na raty plazmie.
Na pierwszy rzut oka nic z tym nie można zrobić. Obracamy się wśród tysięcy takich gnomów nastawionych na kombinowanie pod powierzchnią mętnej wody, którą napełnili nasz stawek, towarzysze z Platformy. W przelocie mijają nas kolejne tysiące pieszych wojowników dnia codziennego – zwyczajnych ludzi, próbujących przeżyć i mieć perspektywę w owym POwskim bajorze, których polityka opływa wokoło bąblami ignorancji, a oni sami nie widzą relacji między codzienna walką o życie, a tym, kto nimi rządzi. Jednak wystarczy zburzyć ową chwiejna równowagę, utrzymującą nas – społeczne zwierzęta na owej drabinie narodowej, opartej z jednej strony o skrajny niedostatek, a z drugiej o szemrany dobrobyt, sprzedajnych anty elit i zdegenerowanych celebrytów. Wystarczy, że przestanie wystarczać do pierwszego, a niemiecki, albo hiszpański, albo francuski bank odmówi kredytu. Powodów może być więcej, teoretycznie błahych, jak choćby kolejna tania plomba, bo nie stać na lepszą, w zębach naszego dziecka, albo, seryjnie kupowany, następny tani ciuch z lumpeksu. Jeśli miara się przebierze polecą łby. Naród to tacy rycerze pod Giewontem, którzy jak się przebudzą, przewrócą tą władzę na nice. Próbuję więc bić we dzwon, licząc, że niewiele już trzeba aby zwiększyć poziom decybeli budzących ową uśpiona siłę. Liczę, że dane mi będzie oglądać przebudzenie olbrzymów.
Inne tematy w dziale Polityka