Rozpoczęło się szatkowanie jajcarnią senatora Grzegorza Biereckiego. Szatkowanie odbywa się na zasadzie wielokrotnie powtarzanej czynności na oczach opinii publicznej. W czwartkowej sesji szatkowania, jajcarnię obsługiwała Janina Paradowska przy pomocy zebranych przy niej w studiu TOK FM pozostałych kumotrów okrutników. Szczególnie palił się do przejęcia kontroli nad jajcarnią redaktor Wroński, tak bardzo, że aż Paradowska musiała przywołać go do porządku stwierdzeniem, że za chwilę stacja będzie miała proces o zniesławienie. Wroński posłuchał, ale tylko trochę, cały czas chlastając Biereckiego swoją częścią jajcarni.
O dziwo, i tu pewnie niektórych zaskoczę, nie mam nic przeciw szatkowaniu jajcarnią. Jednak jak dla mnie, aby wykonywać to dziwne acz frapujące dla niektórych zajęcie, muszą być spełnione pewne warunki. Otóż szatkowaniu powinni być poddawani wszyscy ci, którzy na to zasługują.
Jednak Janina Paradowska jako główny kumotr okrutnik, ma inne zdanie w tej kwestii. Dla niej, zwolnieni z szatkowania muszą być wszyscy książęta błękitnej krwi czyli, w wolnym tłumaczeniu, funkcyjni Platformy Obywatelskiej, którzy jako niewinni czarodziej muszą być w systemie Paradowskiej, postawieni po za jajcarskim prawem, w przeciwieństwie do PiSowskich mugoli, zasługujących na ściganie jajcarnią jak najbardziej.
To swoiste zapętlenie Paradowskiej w dziwacznych moralnie, osobistych aksjomatach jest ogólnie znane, podobnie jak jej obiektywizm zaczerpnięty prosto od Jerzego Urbana. Jednak jak dla mnie, mimo, że znam Paradowską jak zły szeląg, „znaniem” poglądów, rozmów i przekonań rzecz jasna, nadal do tej jej koślawej interpretacji świata, przywyknąć nie mogę. Tak jak nie mogłem znieść czwartkowego znęcania się nad Biereckim. Niemal widziałem chudą Janinę jak siedzi na tej jajcarni i szatkuje, szatkuje, szatkuje… Nawet nie zająknęła się nad wątpliwościami. Nie interesowało jej, że w sprawie istnieją uzasadnione podejrzenia, że została zmontowana jedynie po to aby uderzyć w PiS, (a kogo to obchodzi, przecież PiS to mugole). Nie wspomniała o piśmie Biereckiego do premier Kopacz w którym daje odpór zarzutom i sam zadaje kłopotliwe pytania. Zasłaniając się dobrem publicznym, podbechtywana przez młodego Kraśkę i Wrońskiego, niemal sama wsadziła do więzienia Biereckiego. Pomiędzy szatkowaniem, a wsadzaniem do więzienia, zdążyła jeszcze oznajmić, ze w kontekście „sprawy” senatora, zegarki Nowaka to furda. O Adamowiczu – POwskim prezydencie Gdańska z prokuratorskimi zarzutami, tak jak o zamieszanych w aferze Amber Gold, nie mówiła nic. W końcu chłopaki maja błękitną krew.
Inne tematy w dziale Polityka