Chodzi oczywiście o tutejszego blogera, który twierdzi, że dawniej też był starym, znanego utrwalacza poglądów antypisowskich i zwolennika demokracji liberalnej w wykonaniu Berlina i takich tuzów jak Junker, Schulz i ulubieniec blogera Tusk.
Nie lubię Starego. Rzecz jasna nie znam go, a nie lubię za jego jednostronne cyklopowe oglądanie rzeczywistości, nakazujące widzieć pozytywnie tylko jedną grupę polityczną – i nie ma w tym nic nagannego, ale jest to widzenie pozytywne niejako nakazowo rozdzielczo, za wszelką cenę wbrew faktom i zdrowemu rozsądkowi. No cóż i tak bywa, a ja skromny człowiek bez wielkich aspiracji i z gruntu wyrozumiały mógłbym i taką ułomność wybaczyć, wszak wielu jest cyklopów między nami, wystarczy włączyć telewizję i poczytać gazety i nie mam tu na myśli tylko cyklopów opozycyjnych, ale i tych prorządowych także.
I chodź poglądy Starego zawsze wywoływały u mnie świąd tuskoalergiczny, to forma w jakiej bloger je przekazywał mogła uchodzić za głęboko przemyślaną, narzucającą się swoją wykładnią prawdy niemal objawionej do tego stopnia, że dorobił się nasz Stary kilku wiernych akolitów razem z nim broniących praw tuskowo polszewickich i demokratyczno berlińskich.
Przyjmowana przez Starego narracja miała upodabniać blogera do profesora erudyty znającego się na rzeczy. W rzeczywistości były to zawsze poglądy upasionego misia, bojącego się, że zły PiS odbierze mu jego lewacko neoburżuazyjne status quo zaś rozmydloną rządami Tuska demokrację liberalną w której Polska jawi się jako poligon doświadczalny dla różnych społecznych, politycznych i gospodarczych hochsztaplerów, zamieni tenże PiS w silne państwo, gdzie za dobre się wynagradza, a za złe karze.
Uprawiał więc Stary to swoje intelektualne pisanie z ciągłym bardziej lub mniej formalnym przekazem, że zna się na rzeczy. Prezentował swoje poglądy dla niego dobre dla mnie złe, owiane nimbem niczym nie uprawnionego znawstwa i owej GW-owskiej fałszywej maniery bycia nieomylnym trybunem ludowym i jakoś trwał jako przedstawiciel konkretnej linii politycznej i takiego, a nie innego oglądu rzeczywistości.
Ostatnimi jednak czasy Stary zdjął łagodzący celofan ze swoich poglądów antyPiSowskich i postanowił pójść drogą niesławnej pamięci Cleofasa – cyngla internetowego TOK FM – komentatora, który dawno pożegnał się z obiektywizmem i z przyzwoitością w atakach na Prawo i Sprawiedliwość, jakie czyni metodą obłąkanego oborowego z byłych PGRów, okładającego kablem mleczne krowy. Czy Cleofas bierze za taką pracą czynowniczą pieniądze to już jego sprawa, ale przyłączenie się do takiego towarzystwa (jest jeszcze niejaki o-qu) przez Starego świadczyć musi o jego wyjątkowej desperacji i niezgodzie na utratę władzy przez POwski PRL bis.
Obrzydliwym przyczynkarstwem zajął się bowiem Stary. Idąc tropem Cleofasa zaczął pojedyncze mało znaczące zdarzenia gospodarcze i polityczne jak choćby nieudaną aukcję koni w Janowie, czy odznaczenie urzędnika w Ministerstwie Obrony Narodowej, układać w jakąś kuriozalną listę hańby i grzmieć jak podwórkowy Katon o upadku demokracji, a zaraz za nią Polski. Rzecz jasna swego czasu nasz Stary w jak najlepszej formie znosił rządy PO z ich aferami, cmentarzami i ośmiorniczkami, znosił bo mógł spać spokojnie, a jego lewacko burżuazyjna rzeczywistość około dupna była bezpieczna jak nigdy dotąd.
Kiedy jednak nie pomogły marsze KODu, a jedna opozycja totalna zaczęła na złość drugiej opozycji totalnej odmrażać sobie uszy i deklarować, nagle wzrosłe, przywiązanie do wartości chrześcijańsko narodowych, zaś Jarosław Kaczyński przycisnął do politycznej bandy śliskiego jak mięso na słońcu sędziego Rzeplińskiego, Stary zrzucił z grzbietu łachy profesora oratora i ze szpikulcem do lodu pobiegł dźgać nim Prawo i Sprawiedliwość.
Parafrazując słowa pijanego klasyka mówię: nie idźcie tą drogą stary Stary i Maju (to blogerka, wyznawczyni Starego) bo skończycie wśród zdegenerowanych kosiarzy stokrotek, ludzi bez elementarnej przyzwoitości, nawet nie cyklopów, ale ślepców moralnych i czynowników, którzy piszą teksty takie za które człowiek przyzwoity przyzwoitością uniwersalną napluł by im w twarz.
Inne tematy w dziale Kultura