Harley Porter Harley Porter
404
BLOG

Prezydent wybrał ablucję zamiast rewolucji

Harley Porter Harley Porter Prezydent Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Prezydent Andrzej Duda w wywiadzie dla Gazety Prawnej stwierdził, ze zawsze był politykiem umiarkowanym i, że Polacy wybierając go na prezydenta trzydziestodziewięciomilionowego kraju chcieli dobrej zmiany, a nie dobrej rewolucji. Ciekawym leitmotivem owej wypowiedzi jest prezydencki strach przed szybkimi i radykalnymi zmianami w Sądzie Najwyższym oraz odebranie możliwości całemu sądownictwu wsobnego rozmnażania się. Rzecz jasna prezydent utrąciłby słowo "strach" zastępując je zapewne określeniem - obawa przed, rzecz jasna, wylaniem dziecka z kąpielą, choć nikt na dobrą sprawę nie wie, co owo wylewanie znaczy?!

Interesującym jest, że wszystkie swoje dotychczasowe kroki polityczne idące noga w nogę z decyzjami Prawa i Sprawiedliwości Pan Prezydent nie raczył uznawać za rewolucyjne, ale te dotyczące sądownictwa już tak. Także moment w którym zostało to zrobione i okoliczności skłaniają do tego abyśmy zafundowali sobie opad przysłowiowej koparki i przypomnieli genetycznie zaprogramowany, po przodkach szlachciurach, ruch dłoni szukającej szabli. Rzecz jasna, dwa morza - białe i czarne dzielą nas od sceny jaką imć Pan Zagłoba urządził w Kiejdanach kiedy usłyszał zdradę z ust Radziwiłła, nie mniej jednak trudno nie uznać decyzji o zawetowaniu dwóch ustaw sądowych za stalową belkę rzucona pod koła rozpędzonej, pisowskiej lokomotywy.

Prezydent Duda jest prawnikiem i wykładowcą prawa i to jest jedyny jego osobisty dorobek i własny prywatny tobołek, który wypełnił swoimi andrzejowymi dłońmi. Cała reszta to Prawo i Sprawiedliwość i osobiście prezes Kaczyński. Na prawniczym dorobku i prywatnym tobołku Prawo i Sprawiedliwość zbudowało, cegiełka po cegiełce obecnego Prezydenta RP. Tworząc Andrzeja Dudę prezes Kaczyński sądził, że stworzył, być może, największego tytana dobrej zmiany - tego, który miał ją promować i uwierzytelniać. Jednak, jak się wydaje Jarosław Kaczyński zapomniał, że ów heros i tytan ma własną piętę achillesową - ów własny prawniczy tobołek, który suma summarum w najbardziej nieodpowiednim momencie dał znać o sobie wetując ustawy będące dla Prawa i Sprawiedliwości kamieniem milowym zmian.

Prezydent Andrzej Duda posiadał własną kancelarię prawną i na początkach swojej przygody z polityka był członkiem Platformy Obywatelskiej. Rzecz jasna nikt nie pokusiłby się z owego zestawienia czynić twardych dowodów nielojalności Prezydenta w stosunku do Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy jednak znamy powiedzenie, że ciągnie wilka do lasu i wiemy, że stworzone za młodu uwarunkowania psychiczne mogą dać znać o sobie w najmniej spodziewanym momencie. Być może zapowiadana całkowita zmiana paradygmatów prawniczo sądowych owo przewrócenie do góry nogami owej  kasty pięknych ludzi i opowiedzenie  Polski sędziów i prawników na nowo jawiło się Andrzejowi Dudzie jako katastrofa na miarę tej przez którą wyginęły dinozaury, a możliwość jej zapobieżenia, bo gdzieś tam sam prezydent czuł się częścią tego świata, który miał zginąć - pokusą nie do odparcia?! A może najzwyczajniej w świecie, imperatyw lojalności wytworzony w młodości wobec świata prawników osłabiony działalnością w Prawie i Sprawiedliwości nakazał mu najzwyklejsze umycie rąk - ablucję otoczoną pozorami zmian. W końcu nie on pierwszy, nie ostatni umywałby ręce stawiając to, co można zrobić ponad to, co trzeba.



Gniewny i staram się być sprawiedliwym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka