Procedura. Słowo modne. Szczególnie po katastrofie w Smoleńsku, do której według oficjalnej linii doprowadziło lekceważenie owych legendarnych procedur. Lekceważenie zarówno w trakcie lotu jak i podczas codziennej pracy nieistniejącego już 36 Specjalnego Pułk Lotnictwa Transportowego im. Obrońców Warszawy.
Procedura stała się więc rzeczą świętą. Rządzący nami obecnie najświatlejsi ze światlych. Najmądrzejsi z mądrych na wszelakie paragrafy i procedury się zaklinają, że procedury i przepisy to są teraz tak przestrzegane, że mysz się nie przesliźnie pomiędzy nimi.
Taka też była linia obrony PO po "ufortyfikowaniu" miejsca zjazdu swej niedawnej konwencji. Niestety nieczuli i nie znający procedur hejterzy w internecie zaczęli się z tego naśmiewać. Tego z kolei nie mogła znieść redakcja co to nie jest jej wszystko jedno i wezwała na pomoc eksperta. Ekspert wytłumaczył, że na konwencji PO musiała być taka ochrona bo tam przebywały najtęższe i najpiękniejsze umysły, którym z racji zajmowanych stanowisk ochrona wszelaka należy się jak psu kość.
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114875,14197457,Internauci_smieja_sie_z_ochrony_konwencji_PO__Maja.html
I słuszną rację ma chciałoby się rzec ekspert wezwany na ul. Czerską. Procedura do ostatniej linijki spełniona. Tylko klaskać.
Tyle, że 1 czerwca 2013 r. w ogrodach kancelarii premiera naszego najjaśniejszego, niech panuje wiecznie, odbyła się akcja wizerunkowa z okazji dnia dziecka. Premieru Tusku zaprosił dzieci wraz z rodzinami żeby porobić sobie z nimi słit focie mające ocieplić jego wizerunek. Dzieci dodatkowo zostawiły premierowi zapowiedziane niespodzianki, jeszcze bardziej ocieplające jego szlachetny wizerunek takiesobie.salon24.pl/511714,dzieci-spontanicznie-donaldowi-tuskowi
Zapytacie co w tym złego i że każdy polityk to robi. Owszem tyle, że podczas spontanicznej akcji na dzień dziecka jak się okazało zostały połamane wszelakie procedury, przepisy, ustawy, zarządzenia i co tam może jeszcze istnieć urzędowego:
"Bramę do ogrodów kancelarii otworzył symbolicznie Donald Tusk o godz. 10. Zgodnie z procedurami każdy wchodzący na teren KPRM powinien przechodzić zarówno kontrolę osobistą, jak i pirotechniczną. Ale – według odpowiedzi, które uzyskaliśmy w BOR – poddanych jej zostało 1200 osób, które wchodziły do siedziby premiera, np. jego gabinetu.
Pozostali na polecenie premiera nie byli kontrolowani. Chodzi o ponad 10 tys. osób, w dużej mierze dzieci." (wytłuszczenie moje)
www.rp.pl/artykul/1020675.html
Dziwnym trafem wtedy gazeta co to jej nie jest wszystko jedno nie poleciała z pytaniami do żadnego eksperta od bezpieczeństwa.
No, ale na ul. Czerskiej mają swoje procedury.
Inne tematy w dziale Polityka
