Tak robiło się różne rzeczy. Wasz (zapewne ulubiony "policjant") studiując i próbując związać koniec finansowy z drugim końcem na studiach był szatniarzo-sprzątaczem. Fucha była całkiem niezła. Jeden z wtedy najpopularniejszych klubów studenckich w Poznaniu. No właśnie sprzątanie toalet też. Męskie - no zdarzył tzw. paw, itp. Wiadomo ludzie się bawili. Damskie to byl istny horror. Do dziś nie rozumiem, że pomimo kosza na takie rzeczy podpaski były wtykane w kaloryfery. Jakiś fetysz, zaznaczanie terenu - czy coś?
Tak do szczętu nie będę Wam opowiadał co się trafiało w tej pracy. Zbyt to pewnie byloby odstraszające. A fucha była niezła bo układ z bramkarzami gwarantował stały dopływ niezłej gotówki. Wpuszczali na lewo a ja udawałem, że tego nie widzę. Układ fifty-fifty. Dość powiedzieć, że za jeden dobry wieczór trafiałem tyle ile wtedy mój tatko zarabiał przez miesiąc.
A, że człowiek był młody i głupi zaraz tę gotówkę zamieniał na napoje wysokoprocentowe. Jak mawia dziś młodzież - taki lajf.
A czemu zgadzam się wyjątkowo z GW?
"Właściciele barów i restauracji: Największy syf jest w babskich kabinach"
trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,14339523,Polak_w_toalecie___Najwiekszy_syf_jest_w_babskich.html#MT
Było się też bramkarzem i na zmywaku stało, ale to na inny odcinek jak mnie najdzie znowu na wspominki ;)
Inne tematy w dziale Rozmaitości