Tatarka Tatarka
97
BLOG

Nie rudy

Tatarka Tatarka Kultura Obserwuj notkę 1

NIE RUDY

Nie przypuszczałam, że miłość może się łasić przymilnie szukając czułej dłoni. Nie chciałam zrobić z niej „przytulankę”. Ale to było wtedy. Z perspektywy innego miejsca i czasu widzę swe zobojętnienie. A przecież w dzieciństwie było inaczej: symbioza z domowymi zwierzakami, nawet przyjaźń. Każdy znał granicę spoufalenia. Była normalność. Normalność, którą wyznaczała karna ręka matki.

Spojrzał mi w oczy. Wybrał. Wyrwał tę miłość z nieznanych stref serca.

Nie zabrałam go ze sobą. Teraz tęsknota miałczy pod moim oknem. Przeraźliwie. Wybiegam na balkon, nadsłuchuję, czy to on. Głupota czy wyrzut? Niby skąd mógłby tu być? Tyle kilometrów miałby do przebycia. Metafizyka? Deja vu? Realnie patrząc, nie można przesyłać przez eter czyjś głos i ciało, gdy w danej chwili jest się w innym miejscu. Teleportacja? Tak, tak Ossowiecki coś kombinował ze swym ciałem i umysłem. Miał zdolności paranormalne. Telepatyczne. Ale chyba kotów taka teleportacja nie dotyczy. Być może nie rozpoznane są kocie drogi. Może kiedyś wszystko będzie wytłumaczalne. Czy Duch wodzi na pokuszenie… Może moc miłości jeszcze nie jest zbadana. Może będzie do rozszyfrowania, do rozłożenia na części – mickiewiczowskie szkiełko i oko. Prawa fizyki kwantowej a rozsadek...

Ale wtedy myślałam tak.

Czy w trzydziestu metrach kwadratowych, czy można udomowić dziką naturę? Nie o michę idzie, o wolność. Wolność, którą potrzebuje każdy, a szczególnie on, bo ma ten kod, ten stempel dzikości – przekazany, nim matka go okociła. Widziałam jego tygrysią zwinność w lasku za domem.

Zadzwonił brat.

On – W stodole okociła się dzika kotka, Dokarmiaj. Uważaj, bo nieufna i gryzie.

Ja – Widziałam kociątko zagryzione przy wrotach stodoły. Są trzy małe.

Brat – Jeśli są trzy, to kocica pewno zagryzła szczura.


Istotnie, była poharatana. Za kilka dni nie zwlekła się do michy. Dwa, które dały się odłowić – poszył „w dobre ręce”. Ten został. Moje wakacje z Tygryskiem w lasku. Wyginał grzbiet obejmując sosnę, albo błyskawicznie usiadł na opasłej brzozie, wyżej niż sięgały ręce. Zwinnie wdrapywał się na kolana. Przymrużone ślepia lustrowały każdy centymetr mej twarzy. Tygrysiątko.

Brat – Siostra, bierzesz go? Na zimę zamykam dom.

Ja – Ale jak? Ale gdzie? – Potem wydzwaniałam.

Brat: – Przestań miałczeć. Czy wyrzuciłem go na śmietnik?

Oddałem na wsi, a człowiek wie jak opiekować się zwierzęciem.

Ta miłość tak okociała lecz kot został kotem. Jego zabawa z motylem „Rusałką” – potwierdza. Postrzępione ostrymi pazurami skrzydło – unieruchomiło owada. Trzepotał, ale nie odlatywał. Zadeptałam. Nie mogłam patrzeć na konanie Rusałki. Tygrysek podniósł łepek. Ślepia świdrowały mnie. Zniszczyłam mu zabawkę. Zdumienie. Czy wyrzut? Ta miłość tak okociała lecz kot został kotem.


24.10.2021


Tatarka
O mnie Tatarka

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura